[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nazwisko Niny MacNair. Przemkn~ly jej w umysle ciemne cienie, kt6re
zaraz znikn~ly. Jej swiadomose ogarn~lo jasnoszare swiatlo. WYCZUWUI
rozpaczliwe pragnienie ucieczki, ale nie strach. Pojawil si~ .ml.oh,
Poczucie wielkiej ulgi. Nie przestawaj biec. Nie oglltdaj si, ZI .1.,1'1
Wyci~~ta dlon m~zczyzny. Nadal zadnego strachu. Dlot\ lco,t'~1
Dlon m~zczyzny. Razem. Dotykajlt si~ czule.
Powieki Genny si~ otworzyly. Dziwne, pomyslala. Bardzo dziwne.
Wrocila do kuchni, do Jacoba i Dallasa, nalala sobie szklank~ mleka
i usiadla przy stole. Wzi~la maslany herbatnik i przelamala na pol.
- Wydaje mi si~, ze Nina MacNair nie jest w r~kach zabojcy -
powiedziala Genny i ugryzla kawalek ciastka.
- Wi~c cos wyczulas? - spytal Dallas.
Genny skin~la glow:'t, zastanawiajltc si~, czy Dallas zdaje sobie
spraw~ z tego, jak radykalnie zmienily si~ jego poglltdy od chwili,
kiedy zobaczyli si~ pierwszy raz. Niewiele ponad tydzieii temu byl
sceptykiem, ktory nie wierzyl w nie poza swoimi pi~cioma zmyslami,
a teraz akceptowal jej paranormalne zdolnosci bez cienia wlttpliwosci.
Albo z niewielkimi wlttpliwosciami.
- Wydaje mi si~, ze pani MacNair uciekla z innym m~zczyznlt -
oznajmila Genny.
- Nie zostawila przypadkiem tymczasowego adresu? - zadrwil
Jacob.
- Obawiam si~, ze nie - odpowiedziala Genny, koiiczltc herbatnik
i wypijajltc pol szklanki mleka.
Kilka minut pozniej, kiedy Dallas pomagaljej pOsprzlttac naczynia,
a Jacob wrzucal resztki z talerzy do miski Drudwyna, zadzwonil telefon.
Trzy pary oczu zwrocily si~ w stron~ wiszltcego na scianie aparatu, po
czym dotarlo do nich, ze byl to dzwi~k telefonu komorkowego Dallasa.
Wyjltl go z pokrowca na pasku i odebral.
- Sloan, slucham.
Dallas sluchal, a Jacob i Genny przyglltdali si~ i czekali.
- Co tam, Teri? - spytal Dallas. Milczal, sluchajltc odpowiedzi. -
Co? - Nast:wila krotka przerwa, kiedy znow mowila agentka Teri
Nash. - Moj Boze! Jestes pewna?
Wzrok Dallasa skrzyzowal si~ ze spojrzeniem Genny. Wyczula, ze
Teri Nash powiedziala mu cos, co ma zwiltzek z nilt.
- Wiesz, co to oznacza, prawda? - odezwal si~ do sluchawki Dallas.
- Jesli cztery piltte ofiary rzeczywiscie mialy ze soblt cos wspolnego,
wiemy juz, kogo wybral na swojlt ostatnilt ofiar~ tu, w Cherokee.
Rozdzial20
Dallas podzi~kowal Teri, schowal telefon do futeralu, przez caly czas
nie spuszczajltc wzroku z Genny. Mogl si~ spodziewac, ze uslyszy od
Teri rozne rzeczy, ale nie przypuszczal, ze jej odkrycie spowoduje, ze
jego zycie zatoczy peIne kolo. Przez osiem miesi~cy obwinial si~, ze nie
byl w stanie uratowac Brooke, choc poczucie winy bylo w zasadzie irracjonalne.
Realnie patrzltc, wiedzial, ze nie mogl zrobic nic, zeby zapobiec
smierci siostrzenicy, jednak mogl zrobic cos, aby odnaleic jej zab6jc~.
Cholera jasna, przeciez jest agentem federalnym. Wi~kszosc doroslego
zycia poswi~cil pracy, ktora, jego zdaniem, byla cos warta. Kiedy
zaczynal poscig za tym nieuchwytnym diabelskim morderc:'t, wierzyl,
ze kiedy go schwyta i doprowadzi przed wymiar sprawiedliwosci,
zamknie jakis rozdzial w zyciu swoim i swojej rodziny. JakZe si~ mylil.
Nawet w najgorszych koszmarach nie snilo mu si~, ze z rltk tego samego
szaleiica zginie inna osoba, ktorlt kocha.
Niech Bog go ma w swojej opiece, bo kocha Genny Madoc.
- Co si~ stalo? - spytala Genny. - Co Teri ci 0 mnie powiedziala?
Jacob gwaltownie odwrocil glow~ i spojrzal na Genny.
- A co mialaby powiedziec Dallasowi 0 tobie? Skltd mialaby
wiedziec, ze ...
- Teri przekopala wszystkie informacje, do jakich udalo jej si~
dotrzec, na temat pilttych ofiar w kaZdej z serii morderstw - powiedzial
Dallas. - Linc Hughes jest przekonany, ze wszystkie pozostale ofiary,
pierwsze czte-ry w kaZdej serii, mogly byc wybierane losowo, ale piltta
jest wyjlttkowa.
- W jakim sensie wyjlttkowa? - Genny wyci~n~la r~k~ i polozyla
jlt na piersi Dallasa, tuz nad sercem.
- Wiemy, ze zabojca nie tylko wypija krew pilttej ofiary - zaczltl
Jacob. - Wycina jej serce i... no coz, prawdopodobnie je zjada.
- Po intensywnych poszukiwaniach Teri dowiedziala si~, ze cztery
piltte ofiary mialy ze soblt cos wspolnego. - Dallas polozyl dloii na dloni
Genny.
- No to w koiicu cos drgn~lo. - Jacob zmruzyl oczy, wpatrujltc si~
w dloii Dallasa przykrywajltclt dloii Genny. - Dlaczego mam wrazenie,
ze nie spodoba mi si~ to, co masz do powiedzenia?
- Barbara James, ktora byla pilttltofiarltw Mobile, miala rzadki talent
- rzekl Dallas. - Jej rodzina i przyjaciele twierdz:'t, ze byla jasnowidzem.
Genny zamkn~la oczy. Dallas z calej sHy zacisn::tl palce na dloni
Genny, przytrzymuj::tc j::tna swoim sercu.
- A pozostale trzy? - Jacob wstawH pusty talerz do zlewu.
- Pierwsza pi::tta ofiara, Kim Johnson, zabawiala przyjaci61 sztuczkami
telekinetycznymi. Kilkoro jej przyjaci61 powiedzialo Ten, ze
Kim potrafila za pomoc::t sHy umyslu przenosic przedmioty i... - Dallas
wzi::tlgl~boki oddech i powoli wypuscil powietrze. - Daphne Alaire
dorabiala jako medium. Twierdzila, ze ma umiej~tnose komunikowania
si~ ze zmarlymi. A Lori Wright miala zdolnosci telepatyczne. Jej siostra
powiedziala Ten, ze Lori nie chciala, zeby kt6rys z jej szkolnych
przyjaci61 wiedzial 0 tych zdolnosciach, bo w dziecinstwie koledzy
uWaZalij::tz tego powodu za wariatk~.
- Boze drogi! - Jacob zacisn::tl z~by. - Dlaczego ta informacja pojawia
si~ akurat teraz?
- Bo Teri zacz~la kopae naprawd~ gl~boko - powiedzial Dallas. -
Najwidoczniej rodziny i przyjaciele pi::ttych ofiar nie uznali za konieczne
wspomniee wladzom 0 wyj::ttkowych talentach ofiar, bo uwazali, ze
ta informacja nie ma z morderstwem nic wsp6lnego.
- Jakim cudem ten facet znajdowalte kobiety? I dlaczego j e zabija?-
Jacob zacisn::tldlonie w pi~sci.
- Nie wiemy - odrzekl Dallas. - Ale jezeli dziala wedlug schematu,
to pi::tt::tofiar::tb~dzie ktos ze zdolnosciami paranormalnymi.
- To przeze mnie przyjechal do Cherokee - stwierdzila Genny
z pewnosci::tw glosie. - Zaplanowal, ze to ja b~d~jego pi::tt::tofiar::t.
- Nie stanie si~ tak - powiedzial Dallas z calkowitym przekonaniem.
- Z cal::t pewnosci::t - dodal Jacob. - B~dziemy ci~ pilnowae
. dwadziescia cztery godziny na dob~. Przeprowadz~ si~ tu, zeby ci~
chronic.
- Jacob, ty masz zadanie do wykonania. Pozw61, zebym ja zaj::tlsi~
Genny - zaproponowal Dallas. - Wprowadz~ si~ do niej dzisiaj.
- Nie ma problemu - odpowiedziala Genny. - Ale, Dallasie,
przeciez nie mozesz bye ze mn::tcaly czas. Jestes potrzebny Jacobowi,
zeby pom6c mu uj::tetego bandyt~, zanim zabije czwart::tkobiet~.
- Kiedy nie b~dzie m6g1bye z tob::tDallas, dopilnuj~, zeby ochranial
ci~ m6j pracownik - postanowil Jacob. - A w mi~dzyczasie zrobimy
wszystko, co b~dzie trzeba, zeby znalezc zabOjc~.
- Dopilnujemy, zebys byla bezpieczna. - Dallas czule pogladzil
Genny po plecach. - Przysi~gam, ze ten m~zczyzna nie ...
- Musisz pozwolie mi poznac jego tozsamose - powiedziala Genny.
- W gr~ wchodzi moje zycie, wi~c mam peine prawo zaryzykowae
i spr6bowae pol::tczyc si~ telepatycznie z umyslem zab6jcy.
- Nie! - krzykn::tl Jacob.
- Tak. - Genny nie ust~powala. - Odpoczn~, ile si~ da, w nocy ijutro
rano, a po poludniu, kiedy ty i Dallas b~dziecie przy mnie, spr6buj~. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •