[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ucieczkę przez las. Opowiedział Richardowi Cole owi wszystko, całą prawdę o tym, jak
zginęli jego rodzice. Przez sześć lat udawało mu się żyć ze świadomością tego, czego nie
zrobił.
 Mogłem ich ostrzec. Ale nie ostrzegłem .
Wreszcie zrzucił z serca ten ciężar przed dziennikarzem, który pewnie i tak mu nie wierzył.
Teraz żałował. Czuł się zakłopotany. Przypomniał sobie, jak Richard odrzucił wszystkie jego
teorie na temat czarów i magii. Nie ma się co dziwić. Gdyby znalazł się na jego miejscu, sam
by sobie nie uwierzył.
A jednak...
Dobrze wiedział, co się zdarzyło. Doświadczył tego na własnej skórze. Psy naprawdę
wynurzyły się z płomieni. Tom Burgess naprawdę zginął, bo próbował go ostrzec.
Do tego dochodziła jeszcze sprawa jego własnych zdolności parapsychologicznych.
Widział wypadek samochodowy, w którym zginęli jego rodzice, zanim jeszcze się wydarzył.
Prawdę mówiąc, dzięki temu jeszcze żył. Oprócz tego były też inne rzeczy. Dzbanek z wodą,
który rozbił się w ośrodku dla młodocianych przestępców. A wczoraj udało mu się sprawić,
że Richard zatrzymał samochód.
A jeżeli...
Matt ułożył się wygodnie na poduszce.
... jeżeli naprawdę ma jakieś szczególne zdolności? Raport policji, który znalazł w sypialni
pani Deverill, wspominał o prekognicji, czyli zdolności do widzenia przyszłości. W jakiś
sposób kobieta dostała w swoje ręce kopię raportu i dlatego sprowadziła tutaj Matta. Nie ze
względu na to, kim jest, lecz ze względu na to, co potrafi.
Czysty absurd. Matt oglądał w kinie X-Menów i Spidermana. Zresztą komiksy o
superbohaterach też mu się podobały. Jednak czy to znaczy, że on sam też dysponuje jakąś
nadzwyczajną mocą? Przecież nigdy nie ukąsił go radioaktywny pająk ani nie został trafiony
wiązką energii przez szalonego naukowca na stacji kosmicznej. Był po prostu zwykłym
nastolatkiem, który wpakował się w kłopoty.
Ale rozbity dzbanek z wodą nie dawał mu spokoju. Przypatrywał mu się z drugiej strony
pokoju, a on po prostu rozleciał się na kawałki.
Na parapecie stał szklany flakon wysokości około piętnastu centymetrów, pełen pisaków i
ołówków. Matt zaczął się w niego wpatrywać. Dlaczego miałby nie spróbować? Zaczął się
koncentrować, oddychając równo, bez pośpiechu, wsparty plecami na poduszkach. Nie
poruszając się, skupił całą swoją uwagę na flakonie. Uda mu się. Jeżeli rozkaże naczyniu się
rozbić, ono eksploduje od razu. Skoro udało mu się wcześniej, uda się i teraz. Potem
powtórzy tę sztuczkę w obecności Richarda. Wtedy dziennikarz będzie musiał mu uwierzyć.
Czuł, jak z jego umysłu emanuje moc. Flakon wypełnił myśli Matta. Pękaj, do cholery! No
już! Spróbował wyobrazić sobie, jak szkło rozpada się samo z siebie, zupełnie jakby mocą
własnej woli mógł sprawić, że coś takiego rzeczywiście się stanie. Lecz flakon ani drgnął.
Matt zaciskał zęby, wstrzymując dech, rozpaczliwie próbując stłuc szkło.
Wreszcie przestał. Westchnął i odwrócił na bok głowę. Kogo chciał nabrać? Przecież nie był
żadnym X-manem. Już prędzej szczylem-zero.
W nogach łóżka zauważył ubranie - dżinsy i sportową bluzę. Richard więc już do niego
zaglądał. I chociaż zagroził, że je wyrzuci, umył też adidasy Matta. Były jeszcze wilgotne, ale
przynajmniej czyste. Matt ubrał się i zszedł na dół. Zastał Richarda w kuchni. Dziennikarz
przygotowywał śniadanie.
- Zastanawiałem się, kiedy wstaniesz - zagadnął chłopaka. - Dobrze ci się spało?
- Tak, dzięki. Skąd masz te ubrania?
- Niedaleko jest sklep. Musiałem zgadywać rozmiar. - Wskazał palcem na bulgocący rondel. -
Właśnie szykuję śniadanie. Jajka wolisz na miękko czy na twardo?
- Wszystko jedno.
- Gotują się już dwadzieścia minut. Podejrzewam, że będą na twardo.
Usiedli przy stole i zaczęli jeść.
- I co teraz? - spytał Matt.
- Teraz musimy uważać. Pani Deverill i jej znajomi będą cię szukać. Może nawet wezwali
policję i zgłosili twoje zaginięcie, a kiedy znajdą cię u mnie, obaj będziemy mieli kłopoty.
Dzisiaj nie można ot, tak sobie spotykać się z czternastolatkami. Zresztą wcale nie mam
takiego zamiaru. Jak tylko się dowiemy, co się dzieje, żegnamy się. Bez obrazy, ale w tym
mieszkaniu jest miejsce tylko dla jednej osoby.
- Nie mam nic przeciwko temu.
- Poza tym podzwoniłem w parę miejsc. Najpierw do sir Michaela Marsha.
- Tego naukowca.
- Powiedział, że znajdzie dla nas czas o wpół do dwunastej. A potem jedziemy do
Manchesteru.
- Po co?
- Kiedy przyszedłeś do mnie do redakcji, powiedziałeś mi o książce, którą znalazłeś w
bibliotece. Napisana przez kogoś, kto nazywa się Elizabeth Ashwood. To dość znana osoba.
Pewnie ci się spodoba. Pisze książki o czarnej magii i o czarownicach... i tym podobne
rzeczy. W redakcji mamy na jej temat całą teczkę, udało mi się też złapać jedną z naszych
analityczek. Wykopała mi jej adres, ale niestety, nie mamy numeru telefonu. Dlatego możemy
się przejechać i zobaczyć, co ona ma na ten temat do powiedzenia.
- Super! - zawołał Matt. - Dzięki.
- Nie ma za co. Jeżeli z tego wykluje się jakaś historia, to ja będę ci dziękował.
- A jak nie?
Richard udał, że się przez chwilę zastanawia.
- Wtedy wrzucę cię z powrotem do bagna.
*
Sir Michael Marsh wyglądał zupełnie jak naukowiec na posadzie rządowej, którą
rzeczywiście kiedyś zajmował. Teraz był już w podeszłym wieku, dobrze po
siedemdziesiątce, lecz jego oczy nic nie straciły ze swojej inteligencji i nadal wzbudzał
szacunek. Mimo niedzielnego przedpołudnia był elegancko ubrany w ciemny wizytowy
garnitur, białą koszulę i niebieski jedwabny krawat. Buty miał wypolerowane na błysk, a
paznokcie u rąk wypielęgnowane. Włosy posiwiały mu już dawno, lecz nadal były gęste i
starannie uczesane. Siedział ze skrzyżowanymi nogami, z jedną dłonią opartą na kolanie,
słuchając, co mają do powiedzenia jego goście.
Mówił Richard, ogolony i wystrojony w czystą koszulę i marynarkę. Matt siedział obok
niego. Sir Michael przyjął ich na piętrze, w salonie z wielkimi oknami, przez które rozciągał
się niczym niezakłócony widok na rzekę Ouse. Dom pochodził z okresu georgiańskiego i
wybudowano go specjalnie z myślą o tym, by wzbudzał podziw. Umeblowanie pokoju z
drewnianym biurkiem na wysoki połysk, z półkami pełnymi oprawnych w skórę książek,
marmurowym kominkiem i antycznymi krzesłami przywodziło na myśl teatralną dekorację. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •