[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie piję  powiedziałem.
 Nie pijesz?  powtórzył zdumiony,  To po coś ty tutaj w
ogóle przyjechał? Do Unii chcesz się zapisać?
 Tak się rozejrzeć, odwiedzić stare kąty. Ze mną ci tak ła-
two nie pójdzie.
 Musi pójść. Nie takich cwaniaków rozpracowałem.
 Dlaczego musi?
 Bo jak nie to kiepsko ze mną. Syberia. Takie u nas teraz
rygory.
 Ze mną to się nie uda. Teraz już nie.
Z żalem wepchnął korek do szyjki.
 No, pożiwiom  uwidim. Mruknął po francusku.
Gałęzie nad nami szumiały lekko, ciężkie od wspomnień i
wrześniowych kasztanów, dzieciaki pokrzykiwały z oddali, no
dobra  zaczynamy następną jesień, zobaczymy jaka będzie. A
swoją drogą zadał mi bobu tym Dworcem Centralnym. Na po-
czątku szło niezle, pokazowa budowa Warszawy, prezent od
towarzysza Gierka dla rodaków.
 Chcecie dworzec?
 Chcemy!!!
 Chcecie Trasę Aazienkowską?
 Chcemy!!!
 No to budujemy.
 Ale my nie mamy pieniędzy, towarzyszu Gierek.
 To nic, pożyczymy. Zgniły Zachód ma za dużo. Aż się pro-
szą żeby od nich pożyczać. A potem wy spłacicie, zgoda?
 Zgoda!!!  zgodnie zawołali towarzysze. Społeczeństwo się
nie wypowiadało, może tylko pod budką z piwem, zresztą te też
wkrótce polikwidowano. Co było w Paryżu najbardziej niebez-
pieczne dla monarchii w okresie przed rewolucją? Paryskie
kawiarnie. W powojennej Warszawie kawiarń było niewiele, za
www.e-bookowo.pl
Andrzej Galicki: Aawka | 9
to budki a piwem były popularne a ożywione dyskusje na każdy
temat ciągnęły się do póznego wieczoru. Użycie argumentu w
postaci pięści bywało nieuniknione, gdy dyskutant okazywał się
wyjątkowo mało pojętny. Dlatego w końcu postanowiono je
polikwidować. O tym właśnie myślałem przesuwając wzrokiem
po przyrodzie.
I wtedy właśnie ją zobaczyłem. Taka była lekka i przejrzysta,
że ledwo się rysowała na tle pomarańczowych od zachodzącego
słońca krzewów. Skrzydełka miała maleńkie i takie zgrabne, jak
u ważki. Pomagała dziadkowi karmić gołębie. Burek tez musiał
ją zauważyć, bo zaraz pomarkotniał. Siedzieliśmy w milczeniu,
nagle zabrakło tematu.
Po dłuższej chwili Burek podniósł się, wygładził dłonią spo-
dnie i powoli, bez słowa. pokuśtykał w stronę bramy. Przypo-
mniało mi się, że zawsze bardziej kuśtykał gdy się denerwował.
%7łal mi się go zrobiło.
 Przyślij mi kartkę  zawołałem za nim.  Z Irkucka!
Machnął niedbale ręką bez odwracania się. Ale wiedziałem,
że jeszcze go zobaczę.
Dziadkowi musiało zabraknąć okruchów bo pomału dreptał
z powrotem. Przechodząc obok mojej ławki dotknął palcami
kapelusza.
Kiwnąłem głową na pożegnanie. Ciepło było. Tak przyjem-
nie ciepło, że nie chciało się wstawać.
 Nareszcie jesteś  usłyszałem cichy głos, glos którego ni-
gdy nie zapomniałem. Stała dwa metry przede mną. Nie siada-
ła, takie jak ona nie siadają. Jak się nic nie waży nie ma sensu
siadać. Popatrywałem na nią przez zmrużone oczy. Tylko tak
było ją dobrze widać.
Gdy patrzyło się normalnie, była prawie niewidoczna a kie-
dy była niezadowolona, rozpływała się jak mgła, często zupeł-
nie znikała, całkiem bez powodu.
 Cześć, Mgiełka  powiedziałem.
www.e-bookowo.pl
Andrzej Galicki: Aawka | 10
 Mgiełka  powtórzyła  tylko ty mnie tak nazywasz. Róż-
nie mnie nazywają ale tak tylko ty. Lubię to.
Była teraz bardzo wyrazna, tak wyrazna że aż prawie praw-
dziwa.
 Głodny jesteś?  podała mi kilka kasztanów na wyciągnię-
tej dłoni. Wziąłem je do ręki, przykryłem drugą, tak jak nauczy-
ła mnie kiedyś i zamknąłem oczy. Gdy otworzyłem je po chwili,
kasztanów już nie było a uczucie głodu zniknęło.
 Wciąż pamiętasz tą sztuczkę  powiedziałem.
 Ja przecież nigdy nie zapominam  napijesz się soku
brzozowego?  zapytała  miała zawsze sok brzozowy, nie tylko
na wiosnę.
Nie pamiętam nawet ile razy ratowało mi to życie.
 Dziękuje, nie mam kaca. Już nie miewam. Wcale się nie
zmieniłaś.
 Ja się nie zmieniam. Za to ty, tak.
 Jak wyglądam?
Przyjrzała mi się uważnie.
 Trochę jak stary pierdziel, ale można wytrzymać.
 Dziękuje, obawiałem się że gorzej.
 No tak, niektórzy wyglądają gorzej. A niektórzy wcale już
nie wyglądają.
 Powiedz mi coś o nich.
Zaczęła skubać listki krzewu. Zawsze tak robiła gdy rozmo-
wa była jej nie w smak.
 Sami ci powiedzą. Ja tam do niczego się nie mieszam.
 Nawet nie wiem gdzie ich szukać, nie wiem kto pozostał.
 Już ty się nie martw, znajdą się, znajdą. Zawsze się znaj-
dują, czy chcesz, czy nie. Tak już jest.
Poruszyła lekko skrzydełkami co u niej znaczyło, że zaczyna
się nudzić.
 No to  do next tajma , tak się chyba tam, u was mówi. Idę
dalej, karmić łabędzie.
www.e-bookowo.pl
Andrzej Galicki: Aawka | 11
Roześmiała się i już jej nie było. Słonce było już nisko, po-
wietrze zrobiło się jakieś czerwonawe, mimozy pachniały uwo-
dzicielsko a z dala słychać było pojękiwanie tramwaju.
No tak, pora na kolację dla łabędzi. Dla mnie chyba też, po-
myślałem.
Ociężale podniosłem się z ławki i powlokłem w kierunku
wyjścia.
A Zwiat wciąż się kręci.
www.e-bookowo.pl [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •