[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oszukiwał i ją, i Emmę. I syna.
- Już? - Ole stanął nagle w drzwiach i popatrzył na nią. - Rzeczywiście
znalazłem wiele rzeczy, o których zapomniałem. - Skinął głową w stronę
stolika, na którym leżały też pozostałe rzeczy. - Tasiemki do podwiązywania
podkolanówek po mojej babce ze strony ojca. Mało mam po nich pamiątek.
Ashild tylko pokiwała głową w odpowiedzi. Ole bardzo rzadko wspominał
krewnych ze strony ojca. Nigdy nie widziała, by używał tych tasiemek.
- To poukładam moje rzeczy, co? - Wszedł do alkowy i podniósł jeden z
rogów na proch. Często go używał, ale teraz był pusty. - To moja szuflada. -
Powiedział te słowa dziwnym tonem, jakby chciał powiedzieć: trzymaj się z
dala od moich rzeczy.
- Tak, dobrze mieć taką skrytkę. - Ashild wrzuciła szmatkę do wiadra i ujęła
jego rączkę. - Chyba każdy ma jakąś tajemnicę.
- O, czyżby pani domu miała coś przede mną do ukrycia? - rzucił Ole
żartobliwie, ale natychmiast poczuł ochotę odgryzienia sobie języka.
- Ja nie mam nic do ukrycia. - Ashild wyprostowała się i spojrzała przeciągle
na Olego. Skoro on nic nie wspomina o liście, ona też nic nie powie.
- Cieszę się, Ashild. - Ole odpowiedział na jej spojrzenie, po czym pochylił
się nad szufladą. Ukrycia listu nie traktował jako poważnej sprawy, która
mogłaby zaszkodzić ich wzajemnym relacjom. Zwykle dyskutowali o istotnych
decyzjach i dzielili się myślami. Czuł, że Ashild jest z nim szczera...
Rozdział dziesiąty
Dwa dni przed nocą weselną stado wilków trzymało się niebezpiecznie
blisko wsi. Przeciągłe nocne wycie rozlegało się nad doliną i wszystkim
nieprzyjemne ciarki chodziły po plecach.
Tej zimy napadało dużo śniegu i pewnie utrudniało to wilkom polowanie.
Ludzie też nie kwapili się, by przejść gromadą i odstraszyć je, hałasując.
Trudno było iść na nartach po kopnym śniegu. Jeśli ich działanie miałoby
odnieść skutek, powinni podejść jak najbliżej.
- Zwykle hałasowanie pokrywkami, strzelanie i krzyki odstraszają wilki na
trochę - zastanawiała się Ashild, prasując odświętny strój Olego. - Nie warto
spróbować?
- Teraz nie. Gdybyśmy chcieli odpędzić stado, musielibyśmy pójść za nim
daleko w góry, dopiero wtedy zmieniłyby legowisko.
- Więc chyba będzie lepiej, jeśli nie pojadę. - Ashild nie podobała się myśl,
że Emma zostanie sama z Sebjorg i Ivarem. - Ty możesz pojechać sam na
wesele.
- Wolałbym z moją żoną. Zastanawiałem się, czy... - Ole przygryzł wargę. -
Joakim Vollo z żoną chyba nie są zaproszeni?
- Nie, mieszkają zbyt daleko. Ale to przecież kłopotliwe zawozić tam dzieci.
- Ashild domyślała się, o co chodzi mężowi.
- Tak, ale skoro oni nie mają dzieci, może zgodzą się przyjechać tutaj.
- Tak sądzisz? - Ashild nie przyszło to na myśl. - Rodzice Joakima są nadal
w dobrej formie i poradzą sobie z wieczornym obrządkiem - zastanawiała się
na głos. - Rzeczywiście, to było wyjście! Jeśli zostaną tu jacyś dorośli, będzie
mogła spokojnie pojechać na wesele.
- Joakim umie obchodzić się ze strzelbą, a Jartrud ma dużo młodszego
rodzeństwa i lubi dzieci. - Ole spojrzał pytająco na żonę.
- Nie musisz nic więcej mówić - zaśmiała się Ashild. - To rzeczywiście
najlepsze rozwiązanie. Dzieci właściwie same sobie poradzą, ale ja będę dużo
spokojniejsza, jeśli potowarzyszą im dorośli.
- No to pojadę dziś do Vollo.
Ole pomyślał, że lepszej opieki nie mógłby znalezć. Wilki to jedna sprawa,
lecz plany ojca Ivara to druga. Jeśli na gospodarstwie będzie mężczyzna,
tamten nigdy się nie odważy zrobić czegoś niecnego. Będzie się obawiał o
swoje dobre imię, więc ucieknie z podwiniętym ogonem, gdy odkryje, że
dziewczęta mają opiekę.
Gdy Ole nieco pózniej wyruszył w drogę, Ashild zabrała się za odświeżanie
swojego stroju. Nuciła pod nosem i czuła radość, że udadzą się na wesele.
Ostatnio nie było żadnych spotkań towarzyskich we wsi, a o tej porze roku miło
jest się trochę zabawić. Choć jest zbyt zimno, by tańczyć na zewnątrz, pewnie i
tak będzie wesoło. A jeśli zostaną tu Joakim i Jartrud, wszystko się ułoży.
- Dlaczego ja nie mogę jechać na wesele? - spytała naburmuszona Sebjorg,
zerkając z ukosa na matkę.
- Musisz poczekać do konfirmacji - odpowiedziała cierpliwie Ashild. W
ciągu ostatnich dni odpowiadała na to samo pytanie już wiele razy.
- Tak, ale Signe i Pauline idą, a mają tyle lat co ja.
- Signe i Pauline będą na pierwszej części zabawy, bo są rodzeństwem panny
młodej. To zupełnie coś innego.
- Ale ja...
- Nie ma o co się dąsać - zdecydowanym głosem przerwała jej Ashild. -
Może lepiej napisz list do Hannah?
Sebjorg nie była w nastroju do pisania listów, ale zrozumiała, że na nic się
nie zda przekonywanie mamy, więc wyszła z izby. Na pewno nie napisze
żadnego listu!
- Czy Aapa jest na dworze? - zawołała Ashild w ślad za córką. - Możesz go
już zamknąć w sieni.
Sebjorg zatrzymała się i skręciła do sieni. Równie dobrze mogła się ubrać i
pójść poszukać psa. Aapa nadal lubił się bawić i gonić za rzucanymi mu
patykami.
- Ja też! - zawołał Ivar, więc także Emma zaczęła się ubierać. Ashild
uważała, że służąca też powinna sobie robić takie przerwy. Dziś było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]