[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zjawisko. Dlaczego tak często się zdarza, że ci, którzy żadną miarą nie powin-
ni jej dzierżyć, tak o nią zabiegają? I zdobywają, potrafią bowiem mamić, mają
autorytet, są silni, lecz także śmiertelnie niebezpieczni, bezwzględni, egoistyczni.
To prawda. Za kilka stuleci znajdzie się dobre określenie dla takich ludzi.
To psychopaci. Obecnie nazywa się ich tyranami bądz despotami. Ale można tak-
że zabiegać o władzę w sferze duchowej. Wielu księży to ludzie żądni władzy,
gardzący grzeszną społecznością, która im podlega. Są też inni, pragnący zapano-
wać nad światem za pomocą magii. . .
Móriemu zaparło dech w piersiach.
Czy już pojąłeś, jaką osiągnąłeś pustkę?
O, tak, nigdy nie powinienem był tego robić.
Próbowałeś zburzyć mur dzielący życie od śmierci. Popełniłeś wielki błąd.
Mag-Loftur także.
On nas nie obchodzi.
Dlaczego?
Jest stracony. Rozpadł się w proch. Został unicestwiony.
Ale ja nie?
Twój los wisi na włosku.
A jeśli się nie utrzymam?
Wówczas i ty będziesz stracony.
Móri pomyślał o losie, jaki spotkał Maga-Loftura.
Utrzymam się.
Tak będzie najlepiej.
Co chcesz mi teraz pokazać?
Pokazać? Przecież już widzisz.
Nicość?
Właśnie.
To niewiele. Lecz jeśli jesteś nicością, jak możesz mi towarzyszyć w drodze
przez życie? Przecież cię nie widzę.
Ale możesz mnie wyczuć. Możesz wyczuć pustkę, Móri. Ona cię otoczy,
aż zaniesiesz się krzykiem samotności.
Nie jesteś dobry.
Sam mnie wybrałeś.
Po chwili Móri powiedział:
Czegoś mi wśród was brakuje, spodziewałem się, że spotkam %7łycie
i Zmierć.
%7łycie już znasz, przecież żyjesz, a w kościele w Holar znalazłeś się blisko
Zmierci. Więcej o nią nie pytaj.
111
Obiecuję, że tego nie zrobię.
Móri zwrócił się wprost do Tiril.
Właśnie wtedy pojawił się mój nauczyciel. Jakby po to, by mnie pocieszyć,
zabrał mnie ku światłu. Ujrzałem to, co kieruje naszym ciałem i duszą. Nie mam
jednak sił, by teraz ci o tym opowiadać.
Zmęczony jesteś? spytała z troską.
Tak.
Ja też. Ramię ci nie zdrętwiało?
Nie, leż tak, nie przesuwaj się, potrzebuję twojej bliskości.
Dzięki ci, Móri, za te słowa! Chyba powinniśmy spróbować zasnąć. I tak
niewiele już zostało z tej nocy, pewnie niedługo świt.
Jest jeszcze wcześnie. Dziękuję, że zechciałaś mnie wysłuchać.
Sprawdziła, czy jest dobrze okryty derką, a potem zwinęła się w kłębek w je-
go ramionach. Ciało miał kościste, zewsząd coś ją uwierało, ale jakoś jej to nie
przeszkadzało. Podniosła wzrok nad ich głowami i przesłała milczące dobranoc
tym, którzy ich pilnowali.
A kiedy Móri usnął, Tiril, patrząc w nieme gwiazdy szepnęła do siebie:
On wierzy w to, co mi opowiedział. I ja, oczywiście, także, ponieważ wie-
rzę jemu. Ale to wszystko tylko sen. Ludzie snują fantazje, wyolbrzymiają dzwię-
ki, wydaje im się, że dostrzegają coś kątem oka. Nero przecież niczego nie za-
uważa. To znaczy, że oni nie istnieją, Móri stworzył ich we własnej wyobrazni,
a Steinarowi i mnie udzielił się jego nastrój, tajemnicza aura wokół jego osoby. Z
tą myślą zasnęła, czując się bezpieczniej niż kiedykolwiek od dłuższego czasu.
Rozdział 16
Podróż morska do Norwegii okazała się prawdziwym koszmarem.
W Rejkiawiku musieli czekać trzy dni, zanim wreszcie trafił się statek. Miesz-
kali w tym czasie u gościnnego Steinara. Tiril jak umiała zajmowała się Mórim.
Steinar i jego żona nakazali mu położyć się do łóżka, dużo jeść, pić i nie robić nic
poza tym.
Tiril widziała, że Móri w głębi ducha buntuje się przeciw temu, zależało mu
jednak na zdrowiu przynajmniej na tyle, że nie protestował.
Jego stan wyraznie się poprawiał. Przestał już być tak upiornie chudy i blady,
wyglądał coraz lepiej, potrafił się nawet śmiać, chociaż Tiril wiedziała, że anioł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]