[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sztywna, a zamki trzymały mocno. Kendra musiała znalezć pozostałe klucze.
Usłyszała tupot na schodach i wiedziała, że to może być tylko jedna osoba. Prędko odłożyła książkę na
półkę, a klucze schowała do kieszeni. Nie chciała, żeby wścibski brat przeszkadzał jej w rozwiązaniu
zagadki.
47
Seth wpadł drzwiami i zatrzasnął je za sobą. Był cały czerwony i ciężko dyszał. Kolana dżinsów miał
uwalane ziemią. Na twarzy rozmazały mu się pot i brud.
- Szkoda, że ze mną nie poszłaś - wysapał i rzucił się na łóżko.
- Ubrudzisz narzutę.
- Ale było strasznie - powiedział Seth. - A jak fajnie!
- Co się stało?
- Znalazłem ścieżkę w lesie i spotkałem jedną taką dziwną staruchę, która mieszka w chacie. To
chyba wiedzma. Taka prawdziwa.
- Też coś.
Seth przewrócił się na plecy i spojrzał na siostrę.
- Mówię serio. Szkoda, że jej nie widziałaś. Okropnie wyglądała.
- Zupełnie jak ty.
- Nie, ale w sensie, że obleśnie i miała strupy. I gryzła jakiś stary sznur. Chciała, żebym wsadził
rękę w jakąś skrzynkę.
- I wsadziłeś?
- No co ty! Zwiałem. Ale ona mnie chyba goniła. Rzucała we mnie kamieniami i zwaliła taką
wielką gałąz. O mało mnie nie zabiła!
- Chyba się strasznie nudzisz.
- Wcale nie kłamię!
- Zapytam dziadka, czy u niego w lesie są jacyś bezdomni.
- Nie! Dowie się, że złamałem zasady.
- Nie sądzisz, że chciałby się dowiedzieć, że jakaś wiedzma zbudowała domek na jego posesji?
- Zachowywała się tak, jakby go znała. Daleko zaszedłem, może to już nie była jego posesja.
48
- Wątpię. Dziadek jest chyba właścicielem wszystkiego, jak okiem sięgnąć.
Seth odchylił się i splótł palce za głową.
- Powinnaś pójść do niej ze mną jeszcze raz. Na pewno trafię.
- Oszalałeś? Mówiłeś, że chciała cię zabić.
- Moglibyśmy ją szpiegować. Dowiemy się, co knuje.
- Jeżeli w lesie rzeczywiście jest jakaś dziwna staruszka, to powinieneś powiedzieć o tym
dziadkowi, żeby wezwał policję.
Seth usiadł na łóżku.
- Dobra. Nieważne. Wszystko zmyśliłem. Już ci lepiej?
Kendra zmrużyła oczy.
- I jeszcze coś fajnego znalazłem - powiedział jej brat. - Widziałaś już domek na drzewie?
-Nie.
- Chcesz zobaczyć?
- Jest w ogrodzie?
- Tak, na skraju.
- Dobra.
Seth wyprowadził Kendrę przed dom i dalej poszli trawnikiem. Rzeczywiście, na grubym drzewie w
rogu ogrodu przeciwległym do stodoły był jasnoniebieski domek. Znajdował się z tyłu drzewa, więc z
prawie całego ogrodu trudno było go zauważyć. Miejscami farba się łuszczyła, ale dach kryły gonty, a
w oknach wisiały zasłony. Do drzewa przybito deski tworzące drabinę.
Pierwszy ruszył Seth. Szczeble prowadziły do drzwi w podłodze -chłopiec pchnął je i wspiął się do
środka. Kendra weszła za nim.
W środku domek zdawał się większy niż z zewnątrz. Stały tam mały stolik i cztery krzesła. Na blacie
leżały rozrzucone puzzle. Tylko kilka było ułożonych.
49
- Widzisz? Całkiem niezle - powiedział Seth. - Zacząłem układać puzzle.
- Przepięknie. Ty to musisz mieć dar.
- Długo nad tym nie siedziałem.
- A w ogóle znalazłeś rogi?
-Nie.
- Od tego trzeba zacząć. - Kendra usiadła i zaczęła szukać narożnych fragmentów. Seth przysiadł
obok i pomagał. - Przecież ty nigdy nie lubiłeś puzzli - powiedziała.
- W domku na drzewie od razu fajniej się układa.
- Skoro tak mówisz...
Seth znalazł narożnik i odłożył na bok.
- Myślisz, że dziadek pozwoliłby mi się tu wprowadzić? -spytał.
- Dziwny jesteś.
- Wystarczyłby mi śpiwór.
- Dostałbyś cykora, jak tylko zrobiłoby się ciemno.
- Wcale nie.
- A może ta wiedzma by po ciebie przyszła.
Zamiast odpowiedzieć, chłopiec zaczął uważniej szukać pozostałych rogów układanki. Kendra
widziała, że mocno przeżył jej ostatnią uwagę. Postanowiła więcej go nie drażnić. Sam fakt, że bał się
tej staruszki, znacznie uwiarygadniał jego opowieść. Seth nigdy łatwo nie tchórzył. Przecież ten
chłopak kiedyś zeskoczył z dachu, bo wydawało mu się, że torba na śmiecie zadziała jak spadochron.
Innym razem włożył sobie do ust głowę żywego węża, bo się z kimś założył.
Wspólnie znalezli narożniki i ułożyli większość krawędzi, kiedy Lena zawołała ich na kolację.
Rozdział IV
Ukryty staw
Krople bez ustanku bębniły o dach. Kendra nigdy wcześniej nie słyszała tak głośnego, deszczu. Z
drugiej strony, jeszcze nigdy podczas ulewy nie siedziała na strychu. Ten ciągły stukot miał w sobie coś
relaksującego - był tak równomierny, że stawał się prawie niesłyszalny, choć ani trochę nie ucichł.
Dziewczynka stała przy oknie obok teleskopu i oglądała ulewę. Deszcz padał gęsto i pionowo. Nie było
wiatru, jedynie niekończące się fale kropli, zlewające się w oddali w szarą mgłę. Rynna pod oknem
powoli się przepełniała.
5
Seth siedział na stołku w kącie pokoju i malował. Lena przygotowała dla niego płótna-kolorowanki z
numerkami. Szkicowała z ogromną prędkością, dostosowując każdy obrazek do jego życzeń. W tej
chwili na sztalugach był smok walczący z konnym rycerzem pośród dymiącego pustkowia. Lena
rysowała wszystko całkiem szczegółowo, włącznie z subtelnymi światłocieniami, tak że efekty były
naprawdę imponujące. Nauczyła Setha mieszać farby i dała mu próbki barw odpowiadających
każdemu numerowi. W najnowszym obrazku użyła ponad dziewięćdziesięciu różnych odcieni.
Kendra rzadko widywała brata wykazującego się tak wielką pracowitością jak przy tych malowankach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •