[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uśmiechnął się i złapał paluszek serowy.
- Zaraz - powiedziała w końcu Eve. - Moja prapraprababka była wiedzmą?
- Nie. Absolutnie nie. To tylko takie tam okultystyczne bzdury. Po tym jak
owdowiała w bardzo młodym wieku, zdecydowała się na samotne życie. Nie
wyszła ponownie za mąż. Utrzymywała rodzinę, pracując jako akuszerka i
znachorka. Więc niektórzy w mieście nazywali ją wiedzmą. W tamtych czasach
ludzie nie byli zbyt tolerancyjni wobec niezależnych kobiet.
- Co jeszcze o niej mówili? - zapytała z przejęciem Jess.
Eve rozumiała, czemu tata nie wierzył, że jej prapraprababka była wiedzmą. Kto
w obecnych czasach wierzył w czarownice? Ona sama nigdy nie wierzyła w
żadne wiedzmy. Ale od kiedy potrafiła razić ogniem i prawdopodobnie
unicestwiła demona, była o wiele bardziej otwarta na taką możliwość.
- Na pewno nie chcecie słuchać tej starej historii. - Tata chwycił kawałek pizzy z
połówki z podwójnym anchois. Uwielbiał je. Eve nie znosiła. Więc zawsze,
kiedy zamawiali pizzę na spółkę, prosili, żeby całe anchois znajdowało się na
55
jednej połówce. Pracownicy Piscatelli's Pizza nazwali ją przysmakiem
Evergoldów.
- Jasne, że chcemy! - nalegała Eve. Jess kiwała wściekle głową - To znaczy,
jestem spokrewniona z wiedzmą. - Była spokrewniona z wiedzmą! - Chcę
wszystkiego się dowiedzieć. Tata pokręcił głową.
- Przestań to powtarzać. Nie była wiedzmą. Była...
- Wiem, wiem. Nierozumianą kobietą - przerwała mu Eve. - Po prostu ciekawi
mnie, co jeszcze o niej mówili.
- Powiem ci, co wiem, ale nie jest tego wiele. Tylko powtarzam. Nie wspominaj
o tym matce. Jest przewrażliwiona na tym punkcie.
- Mama? - Eve nie podejrzewałaby swojej matki o zbytnią wrażliwość na
jakimkolwiek punkcie.
- Tak, mama. - Tata wstał i wyjął z lodówki puszki coli. - Kiedy była w waszym
wieku, jakiś dzieciak dowiedział się o wiedzmie z Deepdene i że mama była z
nią spokrewniona. Wkrótce mówiła o tym cała szkoła. Wiecie, jak to jest.
- Pewnie - przytaknęła Jess, biorąc colę od taty Eve. - Raz mój tata poszedł na
zakupy w takich spodniach we wzorki, które wyglądały jak dół od pidżamy.
Następnego dnia cała szkoła o tym mówiła. Ca-ła szko-ła.
- No właśnie. W dodatku to trwało i trwało -ciągnął tata. - Wszyscy zaczęli
nazywać mamę Eve wiedzmą, jakiś chłopak podrzucił jej do szafki żabę i takie
tam. Bardzo to przeżywała.
Eve uniosła brwi. Znowu nie umiała sobie tego wyobrazić.
- Studia medyczne ją zahartowały - wyjaśnił ojciec, widząc minę Eve. - Ale jako
nastolatka, sporo wycierpiała przez tę historię z wiedzmą. Straciła nawet część
znajomych.
- Nic jej nie powiem - obiecała Eve. Jess zrobiła całe przedstawienie, jak to
zamyka usta na kluczyk. -Mów.
- Okej. - Tata upił łyk coli. - Więc ludzie mówili,
że Annabelle miała obsesję. - Jaką? - zapytała Eve.
- Demony - odpowiedział ojciec. - Podobno twoja prapraprababka uważała, że
jej przeznaczeniem jest walka z demonami.
Eve czuła, że jej oczy robią się wielkie jak spodki. Spojrzała na Jess; jej
przyjaciółka też miała wielkie oczy.
- Do końca zakupów obowiązuje zakaz mówienia o czymkolwiek, co ma
związek ze zjawiskami nadprzyrodzonymi - oznajmiła Jess, kiedy następnego
ranka Eve spotkała się z nią w Java Nation przy Main Street. Podsunęła Eve
espresso. - Wzmocnij się. Wczoraj zdałam sobie sprawę, że nie mam niczego w
zwierzęcy wzór, w każdym razie nic, co by nadawało się do noszenia, a w
 Vogue'u" napisali, że w tym sezonie musisz mieć w szafie przynajmniej dwie
rzeczy w zwierzęcy wzór.
- Pyton się liczy? - Eve uniosła swoją kopertówkę Michael Kors,
ciemnoczerwoną z imitacji skóry pytona. Była zadowolona, że rozmawiały o
56
modzie. Po zakupach będą miały jeszcze mnóstwo czasu na te wszystkie
przerażające sprawy.
Jess przyglądała się torebce.
- Liczy się. - Wypiła swoje espresso. - Chodz. Za trzy minuty otwierają sklepy.
Nie opuszczę tej ulicy bez imitacji zwierzęcej skóry.
- Cieszę się, że powiedziałaś  imitacji" - zażartowała Eve. - Inaczej bałabym się
o kotkę ze sklepu żelaznego.
- Spiffy ma cudowne futro. Ale jest bezpieczna. Uwielbiam zwierzęce wzory,
ale nie włożyłabym trupa. Nie jestem typem zabójcy. - Jess się roześmiała.
A ja jestem, pomyślała Eve, przypominając sobie błyskawicę, która wyleciała z
jej dłoni i trafiła gościa w pierś. Czy to go zabiło? Czy umarł, zamieniając się w
dym? Czy to dobrze?
- Zdołowałaś się. Widzę to - oznajmiła Jess. Szturchnęła lekko filiżankę Eve. -
Dwie minuty do otwarcia.
- Wszystko w porządku. - Eve wypiła swoje espresso, dopiero po fakcie zdając
sobie sprawę, że wcale nie potrzebowała dodatkowego kopa, bo i tak była niezle
pobudzona. Mimo to zakupy na kofeino-wym haju i tak były bardziej kojące od
stawiania czoła demonom.
- Grzeczna dziewczynka - pochwaliła ją Jess, wstając. Była dziś jak matka
kwoka. Wczoraj zresztą też, bo i koktajle, i ta odżywka do włosów. Naprawdę
się o mnie martwi, pomyślała Eve. Zmusiła się do uśmiechu, kiedy wyszły na
poranne wrześniowe słońce. Eve chciała pokazać przyjaciółce, że było okej. I,
faktycznie, czuła się o wiele lepiej. Jess i Luke pomogą rozpracować jej
supermoce. A jej prapraprababka była pogromczynią demonów. To znaczyło, że
ona. Eve, miała to we krwi!
- Zaklepane! - wykrzyknęła Jess, kiedy przechodziły obok butiku Theory.
Zatrzymała się, pokazując uroczą kraciastą sukienkę z długimi rękawami i
krótką spódniczką z trzech dużych falban.
Eve i Jess miały swój system zakupowy. Podczas jednej eskapady każda miała
prawo zaklepać trzy rzeczy. Ta, która zaklepała ciuch, przymierzała go pierwsza
i decydowała, czy go chce, czy nie, zanim druga mogła go tknąć. Ale po trzech
razach... W dodatku było wbrew zasadom kupowanie takich samych rzeczy,
nawet w różnych kolorach.
- O, i zaklepuję ten biało-brązowy trencz w zebrę! - wykrzyknęła Jess, ledwie
weszły do środka.
- Dwie rzeczy zaklepane w niecałe dwie minuty. A ja nie zaklepałam jeszcze nic
- ostrzegła Eve. Podeszła do wieszaka z kurtkami. Jej uwagę od razu zwróciła
srebrno-czarna. Trochę w stylu militarnym, trochę jak kostium sceniczny -
Michael Jackson mógł nosić coś takiego, kiedy jej matka była dzieckiem. Eve
zastanawiała się, co Mal by pomyślał o tej kurtce. A dokładniej, co Mal by [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •