[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czynienia z człowiekiem podejmującym ważne decyzje. Ten beztroski mężczyzna
jest wesoły, ale mądry i odpowiedzialny, więc zasługuje na szacunek. Obecni
zapewne widzą w nim zdolnego bankowca, przystojnego mężczyznę, bogatego
kawalera. Kto z nich widział, że on potrafi złapać cielaka? Chyba nikt nie słyszał,
jak rozmawia z kelnerami we włoskiej restauracji. Nikt nie wie, że cierpliwie znosi
marudzenie swej matki.
89
S
R
Kto oprócz niej wie, jakie on ma usta, jak całuje? Myśl o pocałunkach
przyprawiła ją o zawrót głowy.
Akurat nadszedł Guy i popatrzył na nią zaniepokojony.
- Dobrze siÄ™ czujesz?
- Trochę kręci mi się w głowie - odparła zgodnie z prawdą. - Bo piłam wino na
pusty żołądek.
Guy wziął ją pod rękę.
- Zaraz dostaniesz kolację. Spełniłem swój obowiązek i możemy iść.
ROZDZIAA ÓSMY
Szofer wysiadł z limuzyny, aby otworzyć drzwi dla Lucy, która niepewnie
przystanęła. Nie chciała siedzieć koło Guya, bo to ryzykowne, zwłaszcza dziś. Bała
się zostać z nim sam na sam, bała się, że nieopatrznie coś powie lub zrobi.
- Przepraszam cię, ale ledwo trzymam się na nogach i jednak wolałabym
wrócić do domu.
Guy spojrzał na nią zaskoczony.
- JesteÅ› pewna?
- Tak.
- Wobec tego Steve ciÄ™ odwiezie.
- Nie, dziękuję, pojadę metrem.
- Jak sobie życzysz.
Nazajutrz te obawy wydały jej się śmieszne. Mówiła sobie, że postąpiła
niemądrze i taka sytuacja więcej się nie powtórzy. Nie wolno tracić głowy, gdy Guy
znajduje się w pobliżu. Trzeba pamiętać, że jest zwierzchnikiem, a ona tymczasową
sekretarkÄ….
Pierwszego dnia pokonała strach i z przyjemnością zastąpiła Sheilę. Odtąd
będzie uosobieniem spokoju. Zachowa się jak służbistka, która widzi w Guyu tylko i
90
S
R
wyłącznie przełożonego. Wprawdzie całowali się, lecz to nie ma znaczenia. Raz na
zawsze przestanie wracać myślami do tych pieszczot. Musi być opanowaną osobą,
która nie omdlewa z byle powodu. Pocałunki niewiele znaczą i należy traktować je
na wesoło, tak jak Guy.
Wypiła dużą porcję kawy, dzięki czemu poprawił się jej nastrój, i pewna
siebie wkroczyła do banku. Z daleka powitała Imogen oraz swą następczynię i
stanęła w kolejce do windy. Podniecona jak małe dziecko, nacisnęła przycisk
ostatniego piętra.
Guy uprzedził, że rano ma dwa spotkania i przyjedzie do banku około
południa. Lucy wmawiała sobie, że jest z tego zadowolona, bo zdąży nadrobić
zaległości z poprzedniego dnia. Zajęta pracą nie myślała o Guyu. No, może tylko
pięć, sześć razy na godzinę. Bez niego w gabinecie łatwiej może się skupić. Lecz
ilekroć słyszała, że przyjechała winda, unosiła głowę i nasłuchiwała. Może odwołał
jedno spotkanie i przyjechał wcześniej...?
Tym razem nie usłyszała windy i Guy wszedł w nieodpowiedniej chwili.
Lucy, która akurat jadła kanapkę, na jego widok zakrztusiła się.
- Przepraszam - powiedziała z pełnymi ustami.
Nerwowo usiłowała wyciągnąć kawałek sałaty, który utkwił jej w zębach.
Bardzo chciała być opanowana, ale niestety nie udało się.
- Dzień dobry.
- Już wróciłeś?
- Jak widzisz. Przecież uprzedziłem cię, o której mniej więcej przyjadę.
- Pamiętam, ale czasem spotkania się przeciągają... - Zawstydzona strzepnęła
okruszki z bluzki. - Już zrobiłam to, o co wczoraj prosiłeś.
Guy powiesił kaszmirowy płaszcz na wieszaku.
- Dziękuję. Wysłuchałem paru komentarzy na temat bankietu. Moi rozmówcy
byli pełni uznania, podziwiali sprawną organizację.
- To zasługa Sheili.
91
S
R
- W dużym stopniu, ale ty dopilnowałaś wykonania tego, co ona zaplanowała.
Na pewno były problemy.
- Zawsze coÅ› szwankuje.
Czuła się zażenowana pochwałą, bo według niej bankiet udał się wyłącznie
dzięki Sheili. Ona jedynie zapięła przysłowiowy ostatni guzik.
Była przekonana, że Guy zaraz pójdzie do gabinetu, a tymczasem zdjął
marynarkę i podwinął rękawy, jakby zamierzał pracować w sekretariacie.
- Rozmawiałem z Sheilą. Znalazła opiekunkę dla ojca, więc chyba wróci w
przyszłym tygodniu.
- Och - wyrwało się Lucy.
Speszona odłożyła kanapkę. Przyszły tydzień! Czyli oszałamiająca kariera
tymczasowej sekretarki potrwa zaledwie kilka dni. Dziwiło ją, jak bardzo jest
zawiedziona. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z faktem, że przestanie często
widywać Guya...
- Czy będę mogła wrócić do recepcji? Pomyślała o dziewczynie, która ją
zastąpiła,
- Jeśli koniecznie chcesz, ale mam nadzieję, że zastanowisz się nad inną
propozycjÄ….
Przesunął krzesło i usiadł przy biurku.
- JakÄ…?
- Potrzebuję kogoś, kto zorganizuje przyjęcie na dużą skalę. Wszystko
wskazuje na to, że mogłabyś się tym zająć.
Lucy się rozpromieniła.
- To bardzo ciekawa oferta.
- Ale to dość szczególne przyjęcie - ostrzegł Guy. - Chodzi o zebranie
funduszy na nowy oddział pediatryczny imienia mojego brata. Impreza musi być
odpowiednio zareklamowana, żeby skłonić ludzi do kupienia biletów po wy-
92
S
R
śrubowanych cenach. Starannie przemyślane atrakcje powinny zachęcić gości do
przekazania znacznych kwot na ten zbożny cel.
Lucy wzięła notatnik i poszukała wzrokiem pióra.
- Kiedy ta impreza ma się odbyć?
- Z tym największy problem, bo sala jest zarezerwowana od dziś za miesiąc.
Lucy zastygła z ręką w powietrzu.
- Za miesiąc? - powtórzyła z niedowierzaniem. - To za mało czasu, żeby
zorganizować przyjęcie na wielką skalę. Taką imprezę planuje się z rocznym
wyprzedzeniem.
- Zaczęliśmy przygotowania w ubiegłym roku, ale prześladuje nas dziwny
pech. Pierwsza organizatorka zaszła w ciążę i ciśnienie podskoczyło jej tak mocno,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]