[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zdejmij pas - kontynuował Brodir. - I odsłoń szyję.
- Trowy wymarły w głuszy... - powtórzył Halli.
- Ta jaskinia - wyszeptała Aud. - To wcale nie były ludzkie szczątki, tylko...
- Kości trowów - dokończył za nią Halli.
- Zdejmij pas - powtórzył Brodir. - T\vój pan nakazuje ci to zrobić.
Halli podniósł wzrok.
- Minęły już czasy, kiedy obchodziło mnie, czego mogą chcieć martwi. Pas jest mój.
Na moment zapadła cisza.
Potem ciało Brodira zadygotało gwałtownie. Wuj Halliego ścisnął czaszkę dłońmi, jakby ogłuszony
jakimś potwornym rykiem wściekłości. Postać w zbroi poderwała się do biegu. Kościste nogi niosły ją
naprzód, przegniłe łachmany trzepotały na wietrze, kolczuga brzęczała głośno. Svein podniósł miecz,
zamierzając się do ciosu.
- Proszę, wez mój miecz, Halli - błagała Aud, wpychając mu go w dłoń.
Ledwie Halli zdążył wziąć go do ręki, a potężny wojownik już był przy nim. Blask księżyca oświetlił
wizerunek węża na ostrzu, które przecięło ze świstem powietrze. Halli podniósł swą broń, osłaniając
głowę.
Opadający miecz przeciął ostrze Halliego, odbił się przy tym na bok i uderzył w kamień pod jego
stopami. Siła ciosu powaliła chłopaka na kolana. Próbował wstać, ale heros błyskawicznie podniósł
swój miecz, odciągnął go do tyłu i pchnął naprzód, prosto w pierś Halliego.
Chłopiec otworzył usta, nie wydobył się z nich jednak żaden dzwięk. Ogarnięty paraliżującym bólem,
runął na skałę, trzymając się kurczowo za pierś.
Aud krzyknęła przerazliwie, doskoczyła do olbrzyma i złapała go za rękę, w której trzymał miecz. Svein
obrócił się w miejscu i odepchnął ją do tyłu. Dziewczyna wylądowała na samej krawędzi skały, tuż nad
przepaścią.
Kiedy podniosła głowę, zobaczyła ciemną, pochyloną postać skradającą się w jej stronę.
Brodir. Z porzuconym nożem Halliego w dłoni.
Tymczasem po drugiej stronie skały szczątki herosa Sveina stały nad nieruchomym ciałem Halliego.
Czaszka truposza patrzyła w dół. Powoli, jakby z pogardą, podniósł nogę i kopnął pokonanego. Raz,
drugi...
Halli jęknął i odtoczył się nagle na bok. Svein odstąpił o krok, kompletnie zaskoczony.
Chłopak błyskawicznie zerwał się na równe nogi, pojękując przy tym z bólu. Odwrócił się do herosa.
Jego kamizelka była przecięta na piersiach, lecz spod postrzępionego materiału nie wypływała krew,
nie widać też było żadnej rany, a jedynie lśniący srebrzysty pas.
- Nadal przynosi szczęście, widzisz? - wydyszał Halli. - Chciałbyś pewnie mieć taki?
Wciąż zasapany, sięgnął do boku, pomacał, szukając jakiejś broni.
Nie miał miecza ani noża. Nic. Prócz...
Zapomniany trowi pazur Bjorna handlarza.
Drżącymi rękami wyciągnął go zza pasa - mały, złowrogi sierp czerni.
- No chodz - prowokował Halli.
Czarne oczodoły spojrzały na niego spod krawędzi hełmu. Miecz uniósł się nad skałę. Postać postąpiła
o krok do przodu, by zadać decydujący cios.
Cienka, jasna linia rozbłysła na moment za plecami Sveina, uderzyła w jego szyję tuż pod hełmem.
Kręgosłup pękł, odłamki kości poleciały na ziemię. Czaszka przekrzywiła się na bok we wnętrzu hełmu,
blask księżyca oświetlił jej wnętrze wypełnione pajęczynami.
Aud wyciągnęła rzeznicki nóż i ponownie zamierzyła się do ciosu. Tym razem trafiła w kolczugę na
karku i nie wyrządziła herosowi żadnej krzywdy.
Jednak Halli także przeszedł już do działania. Olbrzym w zbroi wymachiwała na oślep mieczem i
próbowała jednocześnie poprawić wolną ręką opadającą czaszkę. Halli przysunął się bliżej, uchylił się
przed świszczącym ostrzem i uderzył pazurem trowa w rękę trzymającą miecz.
Pazur przeszedł przez kość jak przez masło. Nadgarstek rozprysnął się na drobne kawałki. Dłoń z
mieczem spadły na skałę. Kości pokryły się siatką pęknięć i rozpadły w proch. Miecz zabrzęczał raz
jeszcze i znieruchomiał.
Okaleczona ręka przemknęła nad głową Halliego. Heros rzucał się jak szalony, kopał, próbował uderzać
drugą ręką. Przekrzywiona czaszka wpatrywała się bezradnie w księżyc.
Halli i Aud tańczyli wokół olbrzyma, doskakiwali, uderzali, uchylali się przed jego ciosami.
- Halli, szyja! - krzyknęła po chwili Aud.
Przez moment Halliemu wydawało się, że coś słyszy, jakiś cichy głos w swojej głowie, jakby
dobiegający z wielkiej oddali.
 Przestań! Jestem twoim Ojcem, Założycielem twojego..."
Halli pochylił się nisko i stanął za plecami truposza.
- Och, już rozmawialiśmy o tym. Nie jesteś niczym prócz kości i powietrza. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •