[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamilkła.
- Ach, karnawał! - rzekł Franco z entuzjazmem. Tajemnicza kobieta, pomyślał Piętro. Taka właśnie
była,
i to doprowadzało go do szaleństwa.
Odprowadził Franca i Serafinę do pokoi na górze, udając, że nie słyszy ich aluzji na temat pozostania
w rezydencji jeszcze kilka dni, życzył im dobrej nocy i wrócił do siebie.
Ruth w koszuli i spodniach siedziała z talerzem makaronu. W niczym nie przypominała zjawy w
krynolinie, i przez chwilę nawet Piętro zawahał się, czy to była ona.
- Gdzie się ulotniłaś?
- Tu i tam. Widziałeś mnie. - Westchnęła. - Nigdy bym nie pomyślała, że na świecie jest tylu
atrakcyjnych mężczyzn. Przynajmniej zdaje mi się, że byli atrakcyjni. Nie wiadomo, co kryło się pod
maską. - Wzruszyła ramionami.
- Pod koniec balu kilka masek spadło.
- Lepiej gdyby nie spadły. Lepiej marzyć niż stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością.
- Tak uważasz?
- Och, nie wiem. Skąd mam wiedzieć, co myślę po takiej nocy. Jest karnawał i jak dobra wenecjanka
korzystam z niego, bo to mój ostatni karnawał.
Zaniosła talerz do kuchni. Kiedy wróciła, Piętro zdjął już czarny kostium i przebrał się.
- Nie wiesz, czy ostatni - zauważył.
- Wiem. Mam plany i pora, żebym wyjechała.
- A co z Ginem?
- Przecież on nie wraca. Muszę o nim zapomnieć i rozpocząć nowe życie. Z dala od niego i od ciebie.
- Wyjeżdżasz? Po dzisiejszej nocy?
- Dzisiejsza noc nigdy nie miała miejsca.
- Wciąż masz mi za złe tamten wieczór?
- Kiedy nie chciałeś się ze mną kochać? Nie o to chodzi. Po prostu nagle zaczęłam wszystko jasno
widzieć. Marzenie było piękne, ale trzeba stawić czoło rzeczywistości. Wybacz, że sprawiłam ci tyle
kłopotów.
- Niezupełnie rozumiem.
- To oczywiste. Zrobiłam coś głupiego. Zakochałam się w tobie, przyznaję. Uwolniłam się od Gina.
Jest dla mnie ważny tylko dlatego, że mógłby mi coś przypomnieć. Ale to ciebie kocham. Nie
zrozumiałeś tego dzisiaj w nocy?
- Więc to naprawdę byłaś ty? Przez moment...
- Tak, ja. Jedna z Ruth. Te inne są bardzo rozsądne, muszą być. Nie czuj się zakłopotany. Wiem, że
muszę odejść. Nie chcę niszczyć twojego małżeństwa.
- Jakiego małżeństwa? Moja żona umarła.
- Ale ty wciąż jesteś jej mężem i tylko ją potrafisz kochać. Pragniesz jedynie zamknąć się w tym
mauzoleum z Lisettą, bo w ten sposób możesz udawać, że ona żyje.
- Nic o tym nie wiesz.
- Wiem, że w środku umierasz i pozwalasz na to. A nawet cię to cieszy, bo myślisz, że dzięki temu
będziecie razem. Ale to niemożliwe. Ona nie żyje, a ty nie przywrócisz jej życia.
- Nie muszę jej przywracać życia! - krzyknął. - Ona nie umarła. Jest tutaj, wszędzie, cały czas. Ilekroć
otwieram
drzwi, wiem, że ona jest po drugiej stronie. W każdym pokoju. Kiedy zasypiam i kiedy się budzę.
- I nie możesz się doczekać, kiedy ją odnajdziesz.
- Nie muszę jej szukać, ona mnie znajdzie.
- Była tu dzisiaj?
- Tak - rzucił szorstko.
- Czy musisz się temu poddawać? - zawołała. - Dla nas nic nie zostaje?
- Zostałoby, gdyby sprawy układały się inaczej. Chcesz, żebym ci powiedział, że cię kocham? Na to
czekasz?
- A możesz to powiedzieć? - Zabrakło jej tchu.
- Ja... - Stał zrozpaczony, słysząc w swojej głowie słowa, które go dręczyły. - Nie! - wybuchnął. - Nie
kocham cię.
Serce Ruth zabiło mocniej. Kochał ją. Przekonała ją o tym gwałtowność jego zaprzeczenia.
- Myślę, że kochasz - rzekła. - Czy tak trudno to przyznać?
- To nieprawda. To nie może być prawda.
- Ona nie żyje. Jesteś wolny.
- Wolny? Nigdy nie będę wolny, wiesz, dlaczego? Bo ją zabiłem. Nie ma ucieczki z tego więzienia.
Zabiłem ją.
- Co ty pleciesz?
- Zmarła, rodząc dziecko, którego nie powinna była nosić. Była za słaba, ale udawała, że da sobie radę.
A ja udawałem, że jej wierzę. Chciałem tego dziecka. Pragnąłem go bardziej niż jej, wiedziała o tym.
Zrobiła to dla mnie. Zrobiłaby wszystko, byle mnie zadowolić, bo wiedziała... że jej nie kocham.
Gdy padły te słowa, zaległa śmiertelna cisza.
- Na pewno choć trochę ją kochałeś - odezwała się Ruth. - Ożeniłeś się z nią.
- Lubiłem ją. Była miła i łagodna, znałem ją prawie całe życie. Pokazywałem ci zdjęcia.
- Graliście w kości. Pamiętam.
- Kiedy dorosła, tańczyłem z nią, zawsze czułem się jak jej brat. Nie przyszło mi do głowy, że ona...
Ruth zrozumiała, że mała Lisetta podziwiała starszego chłopca, potem się w nim zadurzyła, a wreszcie
zakochała. On zaś z typową dla mężczyzn ślepotą nie był tego świadomy.
- Kiedy zacząłem się interesować dziewczętami, trochę zwariowałem - podjął. - Byłem synem księcia
Bagnelli. Mogłem mieć każdą. Nie daj sobie wmówić, że w dzisiejszym świecie tytuł się nie liczy.
Liczy się tak jak dawniej.
Ruth pomyślała o Francu i Serafinie.
- Tytuł daje wolność - ciągnął. - Nie będę ci opowiadał o moich postępkach. Powiedzmy, że brałem,
co się dało, uważając, że mi się to należy. Nie jestem z tego dumny.
Przypomniała sobie słowa Jessiki, że sypiał tylko z najlepszymi. Musiały być wyjątkowe, nie tylko
piękne, ale z tym czymś, żeby był z nich dumny. Mario z zazdrością sugerował, że Piętro mógł
przebierać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •