[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zsunęliśmy się z dachu po drzwiach bloku. Chwyciła nas za ręce i pociągnęła do
siebie. Wprowadziła między prycze i wskazując na barłóg pełen kolorowych kołder i na
dziecko leżące pośrodku rzekła z afektacją:
- Patrzcie, przecież ono niedługo umrze! Powiedzcie, co ja mam robić? Dlaczego ono
tak nagle zachorowało?
Dziecko spało bardzo niespokojnie. Było jak róża w złotym otoku: rozpalone policzki
i złota aureola włosów.
- Jakie ładne dziecko - szepnąłem cicho.
- Aadne! - krzyknęła Mirka - pan wie, że ładne! Ale ono może umrzeć! Muszę je
ukrywać, żeby nie poszło do gazu. Esmanka może je znalezć. Pomóżcie mi!
%7łyd położył jej rękę na ramieniu. Otrząsnęła się gwałtownie i zaczęła łkać.
Wzruszyłem ramionami i wyszedłem z bloku.
Z daleka widać było wagony idące wzdłuż rampy. Przywoziły nowych ludzi, którzy
będą szli. Drogą między odcinkami wracała do wagonów jedna grupa Kanady i minęła drugą,
która szła na zmianę. Z lasu podnosił się dym. Usiadłem koło gotującego się kotła i mieszając
smołę, myślałem długo. W pewnej chwili złapałem się na myśli, że chciałbym mieć takie
dziecko o rumianych we śnie policzkach i rozrzuconych włosach. Roześmiałem się z
niedorzecznej myśli i poszedłem na dach przybijać papę.
Pamiętam również drugą blokową, wysokie, rude dziewczynisko o szerokich stopach i
czerwonych dłoniach. Nie miała u siebie budy, tylko parę kocy rozłożonych na łóżku i parę
zawieszonych na sznurkach zamiast ściany.
- Niech nie myślą - mówiła, wskazując kobiety leżące głowa przy głowie na pryczach
- że człowiek ucieka od nich. Nic im nie mogę dać, ale nic od nich nie zabiorę.
- Wierzysz w życie pozagrobowe? - spytała mnie podczas jakiejś żartobliwej
rozmowy.
- Czasami - odpowiedziałam powściągliwie. - Raz wierzyłem w więzieniu, a raz,
kiedy byłem bliski śmierci w obozie.
- A jeśli człowiek zrobi zle, to będzie karany, prawda?
- Chyba tak, o ile nie ma jakichś wyższych norm sprawiedliwości niż ludzka.
Rozumiesz - ujawnienie sprężyn, pobudki wewnętrzne, nieważność winy wobec istotnego
2
sensu świata. Czy zbrodnia popełniona na płaszczyznie może być karana w przestrzeni?
- Ale tak po ludzku, normalnie! - krzyknęła.
- Powinna być ukarana, to jasne.
- A ty byś robił dobrze, jakbyś mógł?
- Nie szukam nagrody, ja kryję dachy i chcę przeżyć obóz.
- I myślisz, że ich - kiwnęła głową w nieokreślonym kierunku - nie trzeba karać?
- Myślę, że ludziom, którzy cierpią niesprawiedliwie, nie wystarczy sama
sprawiedliwość. Chcą, żeby winowajcy też ucierpieli niesprawiedliwie. To odczują jako
sprawiedliwość.
- Tyś jest mądry chłop! Ale zupy tobyś sprawiedliwie rozdać nie umiał, żeby nie dać
swojej kochance! - rzekła z ironią i weszła w głąb bloku. Kobiety leżały piętrami na buksach,
głowa przy głowie. W nieruchomych twarzach świeciły się wielkie oczy. W obozie zaczynał
się już głód. Ruda blokowa łaziła między buksami i zagadywała kobiety, aby nie myślały.
Wyciągała z buks śpiewaczki i kazała śpiewać. Tancerki i kazała tańczyć. Deklamatorki i
kazała mówić wiersze.
- Ciągle, ciągle pytają mnie, gdzie są ich matki, ojcowie. Proszą, żeby do nich napisać.
- Mnie też proszą. Trudno.
- Ciebie! Ty przyjdziesz i pójdziesz, a ja? Proszę ich, błagam, która ciężarna, niech się
nie zgłasza do lekarza, która chora, niech siedzi w bloku! Myślisz, że wierzą? Przecież
człowiek chce tylko ich dobra. Ale jak im pomóc, kiedy same pchają się do gazu!
Jakaś dziewczyna śpiewała na piecu modny przebój. Gdy skończyła, kobiety z buks
zaczęły klaskać. Dziewczyna uśmiechała się i kłaniała. Ruda blokowa chwyciła się za głowę.
- Ja już nie mogę dłużej! Przecież to wstrętne - syknęła i wskoczyła na piec. - Złaz! -
krzyknęła do dziewczyny. Na bloku zrobiło się cicho. Blokowa podniosła rękę.
- Cicho! - krzyknęła, choć nikt nie wymówił słowa. - Pytałyście mnie, gdzie są wasi
rodzice i wasze dzieci. Nie mówiłam wam, bo mi was żal. Teraz wam powiem, żebyście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]