[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trawę. Z miejsca, w którym leżeli, widać było jedynie szczyty nagich skał bielejące w
blasku słońca. Zdawało jej się, że znalazła się w świecie swych marzeń; świecie wolności,
w którym nie czyha na nią niegodziwość i zło; istnieje tylko Pierre i miłość.
 Teraz myślisz o mnie  rzekł miękko artysta.
 Jakże mogłabym myśleć o czymś innym, kiedy jestem tak szczęśliwa?  odparła
Simonetta.  Lecz to trochę... przerażające, że potrafisz czytać w moich myślach.
 Nie tyle czytam w twoich myślach, co w uczuciach  powiedział Pierre.  Promieniu-
ją w moją stronę, a kiedy łączą się z moimi, stajemy się jedną osobą. Och, najdroższa moja,
jakże mogę pozwolić ci odejść?
Powiedział to głosem pełnym bólu. Simonetta obróciła się na bok, aby znalezć się bliżej
niego i objąwszy go ramionami, rzekła:
 Kocham cię... kocham... cokolwiek się stanie, zawsze będę pamiętać, że dałeś mi coś
wyjąt-
kowo cennego... coś świętego... Będę Bogu dziękować na kolanach za to, że... ciebie
spotkałam.
Pierre milczał i nie poruszał się. Simonetta uniosła nieco głowę i spojrzała na niego.
Mężczyzna zwrócił głowę ku niebu i zamknął oczy. Mimo to dostrzegła cierpienie, które
malowało się na jego twarzy i nadawało jej wyraz, jakiego jeszcze u Pierre'a nie spotkała.
Nie miała pojęcia, dlaczego ukochany tak się nagle zmienił i co go przygnębiło. Wiedziała
jedynie, że w tej chwili go kocha, i oddałaby życie, żeby oszczędzić mu cierpienia.
ROZDZIAA 6
Pierre milczał i zdawał się nieobecny duchem. Simonetta przelękła się.
 Pierre!  krzyknęła głośno.  Pierre! Otworzył oczy i przez chwilę leżał patrząc na
dziewczynę. Potem usiadł i przyciągnął ją bliżej do siebie. Utkwił wzrok w widocznej
spoza trawy świątyni miłości.
 Posłuchaj mnie, kochana  zaczął cicho.  Muszę się z tobą pożegnać i wyjechać z
Les Baux.
 Wyjechać... dlaczego?  zaprotestowała Simonetta.  Czy... to... z mojej winy?
 Nie, w żadnym razie  odparł Pierre  lecz nie możemy tego dalej ciągnąć.
 Nie zniosę... twojego... wyjazdu.
 Muszę to zrobić i kiedyś zrozumiesz dlaczego.
 Chcę to zrozumieć teraz... Jak możemy puścić w niepamięć bezcenne chwile, które...
spędziliśmy razem?
Jej głos zadrżał, gdy powiedziała  bezcenne" i poczuła, że Pierre mocniej ją objął.
 W życiu każdego z nas  powiedział Pierre z powagą w głosie  zdarzają się chwile,
które są wspaniałe, piękne i jak powiedziałaś, bezcenne.  Jego głos stał się głębszy. 
Jedną z nich jest ta, kiedy po raz pierwszy cię ujrzałem. Stałaś w wejściu do świątyni i nie
byłem pewny, czy jesteś istotą ludzką czy zjawą z przeszłości.
Simonetta zaś pomyślała, że na zawsze zapamięta moment, gdy Pierre po raz pierwszy do
niej podchodził, i ciepło, które promieniowało z jego palców, gdy dotknął jej ręki. Nic
jednak nie powiedziała.
 Albo też chwila gdy siedzieliśmy w świetle księżyca u stóp zamku i wydało mi się, że
oboje przenieśliśmy się w przeszłość  ciągnął Pierre.
 Ja miałam takie samo wrażenie  wyjąkała Simonetta.  Wyobraziłam sobie zamek z
przeszłości... i słyszałam trubadurów... śpiewających pieśni o miłości.
 Pózniej  mówił dalej Pierre, jakby jej nie słyszał  choć nie chciałem cię dotknąć,
pocałowałem cię i wiedziałem, że nie ma na ziemi szczęśliwszego ode mnie człowieka, bo
niebo się przede mną otworzyło.
Simonetta przytuliła twarz do jego policzka.
 To było takie cudowne  wyszeptała.  Od tamtej chwili... należę do ciebie... i nie
potra-
fię sobie wyobrazić, że mógłby mnie pocałować... inny mężczyzna. Pierre zesztywniał.
 Nie wolno ci tak mówić  powiedział.
 Dlaczego, skoro to prawda?
 Bo nie możesz mi oddać swego serca. Będę się modlił, byś znalazła szczęście z innym
człowiekiem.
 Jakże to zrobić, skoro jestem szczęśliwa tylko... z tobą?
 Nie wiem, co ci odpowiedzieć  odparł Pierre.  Ale to jeszcze jeden powód, bym od-
szedł.
Simonetta chciała zaprotestować. Wiedziała jednak, że nie może go zatrzymać. Jeśli Pierre
musi odejść, widocznie jest im pisane się rozstać. Zastanawiała się, czy zaproponować, że
wyjedzie z nim. Nie musi wyjawić mu, kim jest. Niech zawsze myśli, że jest studentką
akademii, wolną i niezależną.
Była jednak na tyle inteligentna, by uświadomić sobie bezsens tego pomysłu. Zniknięcie
lady Simonetty Terrington-Trench wywołałoby wielkie zamieszanie. Wkrótce znalazłaby
ją policja albo ojciec. Wtedy Pierre mógłby zostać oskarżony o uprowadzenie jej.
 Nie wolno mi... go skrzywdzić  powiedziała do siebie.  Kocham go. Dosyć się już
przeze mnie nacierpi, jeśli hrabia wypełni swoją grozbę i utrudni mu sprzedaż obrazów.
Zdała sobie naraz sprawę, jak okrutne z jej strony było zatrzymywanie Pierre'a, skoro
powiedział, że musi odejść. Nie rozumiała, dlaczego nie mógłby się z nią widywać,
przynajmniej dopóki ona i ojciec nie wyjadą z Francji, lecz wiedziała, że Pierre ją ma
przede wszystkim na względzie, nie zaś siebie, i że jest od niej mądrzejszy.
Pierre widać zauważył, że pogodziła się z losem, bo powiedział:
 To co przeżyliśmy, było cudownym snem. Pożeglowaliśmy na skrzydłach ekstazy do
krainy czarów,, gdzie znalezliśmy miłość, której szukają wszyscy mężczyzni i kobiety,
choć ta często im się wymyka.
W jego głosie brzmiał smutek. Simonetcie zebrało się na płacz.
 Kiedy będziemy starzy  ciągnął Pierre  wrócimy pamięcią do tej cudownej chwili
naszego życia, wspomnimy światło na skałach i pomyślimy, że dostąpiliśmy łaski, bo dane
nam było nie tylko je widzieć, ale czuć je i na zawsze zachować w naszych sercach.
 Kocham... cię... Pierre!
 I ja cię kocham, moja najdroższa mała Wenus.
Spojrzał na nią i Simonetta pomyślała, że zaraz ją pocałuje. Ale on pomógł jej tylko wstać,
po czym objęci ruszyli powoli ku drodze.
Dopiero gdy znalezli się kilka stóp od ścieżki, Pierre zatrzymał się w cieniu drzew i rzekł
miękko:
 Spójrz na mnie, Simonetto! Dziewczyna odwróciła się w jego stronę
i uniosła twarz. Jej oczy były wielkie i zalęknione, a wargi lekko drżały. Pierre przyglądał
jej się długą chwilę.
 Jesteś taka piękna!  powiedział wreszcie.  Tak niesamowicie, niedorzecznie
piękna! Nie potrafię znieść myśli o tym, co przyniesie ci przyszłość.
Simonetta nie była w stanie nic odpowiedzieć, stała bez ruchu, a jego słowa wprawiały ją w
drżenie.
Pierre mówił głębokim, pełnym uczucia głosem i serce Simonetty zaczęło szybciej bić,
niemal tak szybko, jakby mężczyzna ją całował.
 Obiecaj mi  poprosił artysta  że gdziekolwiek pojedziesz i jakkolwiek potoczy się
twoje życie, będziesz pamiętać o miłości, którą tu znalezliśmy, że na zawsze zachowasz
piękne wspomnienia i nie poślubisz człowieka, którego nie pokochasz całym sercem.
Czekał na jej odpowiedz, więc Simonetta zdołała wyjąkać:
 Obiecuję...
Wtedy nie odrywając wzroku od jej twarzy, Pierre powoli objął dziewczynę i przyciągnął
ją do siebie. Nie pocałował jej w usta, jak się spodziewała, lecz najpierw przesunął wargi
po jej czole, oczach, delikatnych policzkach i małym ostrym podbródku.
Wreszcie pocałował ją w usta inaczej, niż robił to dotąd. Simonetcie zdało się, że to nie ich
wargi się stykają, lecz same dusze.
Nagle Pierre puścił dziewczynę i rzekł chrapliwie:
 Odejdz szybko, kochana, dopóki jeszcze mogę ci na to pozwolić. Niech Bóg zawsze ma
cię w swojej opiece.
Odwrócił się i zaczął iść ku sztalugom. Simonetta wiedziała, że to rozstanie na zawsze i nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •