[ Pobierz całość w formacie PDF ]

KACZTKO
Asceta sufi, Shams-e Tabrazi, opowiada o samym sobie
taką historię:
Od dziecka uwa\ano mnie za nieprzystosowanego.
Chyba nikt mnie nie rozumiał. Mój własny ojciec powiedział
mi kiedyś:
- Nie jesteś dostatecznie szalony, by cię zamknąć w domu wariatów,
ani te\ dostatecznie skupiony, by dać cię do klasztoru.
Nie wiem co z tobą zrobić. -
A ja odpowiedziałem:
- Raz wło\ył ktoś kacze jajo do gniazda kury. Gdy kaczątko
przebiło skorupę chodziło razem z matką kwoką,
a\ kiedyś doszli do stawu.
Kaczątko poszło sobie prosto do wody, a kura została na brzegu,
gdakając przestraszona.
Tak więc, kochany ojcze, ja wszedłem w ocean i w nim znalazłem
swoje miejsce. I nie mo\esz winić mnie za to, \e ty zostałeś
na brzegu.
LALKA SOLI
Lalka z soli przeszła tysiące kilometrów po ziemi,
a\ pewnego razu dotarła do morza.
Zafascynowała ją ta ruchoma i dziwna masa,
całkowicie ró\na od wszystkiego co dotąd widziała.
- Kim jesteś? - zapytała lalka z soli morze.
Morze odpowiedziało z uśmiechem:
- Wejdz i zobacz.
I lalka weszła w morze. Ale im bardziej w nie wchodziła,
tym bardziej się rozpuszczała, a\ nie zostało z niej prawie nic.
Nim rozpuścił się ostani kawałek, lalka zawołała zdumiona:
- Teraz ju\ wiem, kim jestem!
KIM JESTEM?
Jest to opowiadanie Attara de Neishaur.
Kochanek zapukał do drzwi swojej ukochanej.
- Kto tam? - zapytała ukochana z wnętrza.
- To ja. - powiedział kochanek.
- W takim razie idz sobie. W tym domu nie zmieścimy się ty i ja.
Odrzucony kochanek odszedł na pustynię, gdzie spędził
na medytacjach wiele miesięcy, rozwa\ając słowa ukochanej.
Wreszcie wrócił i znowu zapukał do drzwi.
- Kto tam?
- To ty.
I drzwi otwarły się natychmiast.
KOCHANEK GADUAA
Pewien kochanek przez wiele miesięcy starał się
o względy ukochanej bez \adnego rezultatu,
cierpiąc okrutne męki odrzucenia.
Wreszcie ukochana ustąpiła i powiedziała:
- Przyjdz tam a tam, o tej a o tej godzinie.
I tam o umówionej porze, wreszcie spotkał się kochanek
ze swoją ukochaną. Wło\ył rękę do torby i wyjął plik miłosnych listów,
jakie napisał w ostatnich miesiącach. Były to listy pełne namiętności,
w których wyra\ał swój ból i gorące pragnienia wyra\ania miłosnych
rozkoszy i połączenia się z nią. I zaczął je czytać swojej ukochanej.
Mijały godziny, a on czytał i czytał.
Wreszcie dziewczyna powiedziała:
- Co z ciebie za głupiec! Wszystkie te listy mówią o mnie i o tym,
\e mnie pragniesz. No więc teraz siedzę przy tobie.
A ty czytasz swoje głupie listy.
- Teraz siedzę przy tobie - powiedział Bóg do swego czciciela -
a ty rozmyślasz na mój temat, mówisz o Mnie swoim językiem
i czytasz, co o Mnie jest napisane w twoich ksią\kach.
Kiedy wreszcie zamilkniesz i zakosztujesz Mnie ?
ODRZUCI "JA"
Uczeń: - Przychodzę zaofiarować ci moją słu\bę.
Mistrz: - Jeśli odrzucisz swoje "ja", będziesz słu\ył naprawdę.
Mo\esz oddać wszystkie swoje dobra na pomoc dla biednych
i wydać swoje ciało na spalanie, a nie mieć absolutnie miłości.
Zachowaj swoje dobra, a odrzuć swoje "ja". Nie pal ciała;
spal swoje "ego". A miłość wypłynie sama.
ZOSTAW SWOJE NIC
Myślał, \e najwa\niejsze to być ubogim i surowym.
Nigdy nie zdawał sobie sprawy, \e to, co naprawdę wa\ne,
to odrzucić swoje "ego", \e "ego" jednakowo dobrze tuczy
się na tym, co święte, jak na tym, co światowe, na ubóstwie
i na bogactwie, na surowości \ycia i na luksusach.
Nie ma nic takiego, czym "ego" nie posłu\yłoby się,
aby się nadymać.
Uczeń: - Przychodzę do ciebie z niczym w rękach.
Mistrz: - Więc wypuść to natychmiast!
Uczeń: - Ale jak ma wypuścić, jeśli to jest nic?
Mistrz: - W takim razie zabierz je sobie!
Z twojego nic mo\esz zrobić prawdziwą własność.
I nieść z sobą własną rezygnację jak trofeum.
Nie zostawiaj swojej własności. Zostaw swoje "ego".
MISTRZ ZEN I CHRZEZCIJANIN
Pewien chrześcijanin odwiedził mistrza zen i powiedział:
- Pozwól, \e przeczytam ci parę zdań z Kazania na Górze.
- Posłucham z największą przyjemnością - odparł mistrz.
Chrześcijanin przeczytał kilka zdań i popatrzył na niego:
Mistrz uśmiechnął się i rzekł:
- Kimkolwiek był ten, kto powiedział te słowa, na pewno
był Człowiekiem Oświeconym.
Ucieszyło to chrześcijanina, czytał więc dalej.
Mistrz przerwał mu i powiedział:
- Człowieka, który wygłaszał te słowa, naprawdę mo\na
by nazwać Zbawicielem ludzkości.
Chrześcijanin wzruszył się. Doczytał do końca, mistrz
powiedział wtedy:
- To kazanie zostało wygłoszone przez Człowieka,
który promieniał boskością
Radość chrześcijanina nie miała granic.
Odszedł zdecydowany wrócić raz jeszcze i przekonać mistrza zen,
\e powinien zostać chrześcijaninem.
Wracając do domu spotkał siedzącego przy ście\ce Chrystusa.
- Panie! - powiedział rozentuzjazmowany. -
Doprowadziłem tego człowieka do wyznania, \e jesteś boski!
Jezus uśmiechnął się i powiedział:
- I có\ innego osiągnąłeś poza tym, \e nadęło się twoje
chrześcijańskie "ego"?
POCIECHA DLA DIABAA
Staro\ytna legenda chrześcijańska:
Kiedy Syn Bo\y został przybity do krzy\a i oddał ducha,
zstąpił prosto z krzy\a do piekła i uwolnił wszystkich grzeszników,
którzy cierpieli tam męki.
I diabeł zasmucił się i płakał, gdy\ myślał, \e nie będzie ju\ miał
więcej grzeszników w piekle.
Wtedy powiedział Bóg:
- Nie płacz, będę musiał ci wysłać wszystkich tych świętych ludzi,
którzy mają upodobanie w samoświadomości swej dobroci
i we własnym przekonaniu o potępieniu grzeszników.
I piekło znowu się napełni na całe pokolenia,
a\ przyjdę powtórnie.
LEPIEJ SPA NIś OBMAWIA
Sa'di di Shiraz opowiada taką historię o sobie samym:
Jako dziecko byłem chłopcem zapalonym do modlitwy i nabo\eństw.
Pewnej nocy brałem udział w czuwaniu, razem z ojcem, trzymając
święty Koran na kolanach.
Wszyscy, którzy byli z nami, zaczęli naraz zasypiać i po chwili
ju\ głęboko spali. Rzekłem więc do niego ojca:
- Nikt z tych śpiochów nie jest w stanie otworzyć oczu
i podnieść głowę, aby zmówić swą modlitwę.
Pomyślałby ktoś, \e pomarli.
Mój ojciec odpowiedział:
- Mój kochany synu, wolałbym, \ebyś i ty spał zamiast obmawiać.
Zwiadomość własnej cnoty jest niebezpieczeństwem, na jakie
nara\eni są ci, którzy wchodzą na drogę modlitwy i pobo\ności.
MNICH I KOBIETA
W drodze do swojego klasztoru mnisi buddyjscy napotkali
nad brzegiem rzeki przepiękną kobietę. Podobnie jak oni,
chciała przejść przez rzekę, ale woda wezbrała za bardzo.
Tak więc jeden z mnichów wziął ją na plecy i przeniósł
na drugi brzeg.
Drugi mnich był wielce zgorszony. Przez dwie pełne godziny
krytykował takie zaniedbanie w zachowaniu świętej reguły:
Czy\by zapomniał, \e jest mnichem? Jak mógł się odwa\yć
dotknąć kobiety i przenosić ją na drugi brzeg rzeki?
Czy\ nie poddaje to w wątpliwość świętej religii?
I tak dalej...
Oskar\ony słychał cierpliwie tego nie kończącego się kazania. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •