[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jej pierwsze podboje w Nowym Jorku. Pewnie uznała, \e musi
być ostro\na. Albo \e taki właśnie ton obowiązuje przy tego
rodzaju rozmowach...
- Tak, siódma będzie dobra.
- Cieszę się. I Linc... chciałam ci podziękować za to, \e
się mną zająłeś.
- Nie ma za co.
- Wiesz, nie byłam pewna, czy będziesz miał ochotę na
seks przy odsłoniętych oknach. Nie zdą\yłam jeszcze kupić
zasłonek... Ale to oczywiście nie mogło odstraszyć tak
obytego faceta jak ty.
Linc wybałuszył oczy, patrząc w stronę ciemnych
prostokątów okien. Zupełnie o tym zapomniał!
- Tak, nie mogło - bąknął. - Zresztą przy tych świecach
niewiele pewnie było widać.
- Pewnie niewiele - potwierdziła.
Jednak po pierwszym szoku myśl o tym, \e ktoś mógłby
ich widzieć, nie wydała mu się ju\ tak przykra. Czy\by, dzięki
Trudy, odkrył w sobie coś z ekshibicjonisty? Gdyby był
mądrzejszy, zakończyłby ten związek, zanim odkryje kolejne
dziwne rzeczy.
- Nie musisz kupować zasłonek - dorzucił. - Będę o
siódmej.
- Na pewno? Nic ci nie wypadnie?
- Nie, nic - odparł z niezmąconą pewnością.
Rozdział dwunasty
W poniedziałek Meg przez cały ranek zastanawiała się, jak
te\ poszło przyjaciółce. Zastanawiała się nawet, czy nie
zadzwonić, ale Trudy musiała być bardzo zajęta pierwszego
dnia pracy w Babcock and Trimball i Meg nie chciała jej
przeszkadzać. Cała się jednak gotowała, \eby dowiedzieć się
czegoś o przystojnym Faulknerze.
Postanowiła doczekać do lunchu i zabrać Trudy do małego
baru, unikanego przez innych pracowników firmy, gdy\ ich
zdaniem serwował on posiłki dla  chłopa od kosy". Być mo\e,
ale tłuczone ziemniaki i tłusty sos do mięsa przypominały jej
rodzinne Virtue. A poza tym będą tam mogły spokojnie
porozmawiać.
W końcu udało się. Meg odebrała przyjaciółkę wprost z
biura i wyciągnęła na zaśnie\oną ulicę. Ju\ na wstępie
ucieszyło ją to, \e Trudy miała na sobie skórzany płaszcz
Linca, a nie starą kurtkę, jak przy zakupach. Gdyby to od niej
zale\ało, byłaby to pierwsza z ich wspólnych rzeczy.
Do baru przeszły pieszo, a następnie Meg wpuściła Trudy
do środka.
- Wiem, \e to niezbyt modne miejsce - powiedziała, kiedy
zasiadły przy pokrytym ceratą stoliku w jednej z ló\. - Ale za
to mo\na tu spokojnie porozmawiać. A ja chcę się dowiedzieć
wszystkiego o wczorajszym wieczorze!
- Myślisz, \e nie przyjdzie tu nikt z mojej pracy? Czy\by
ktoś się tutaj zatruł?
Meg pokręciła głową.
- Nie, ale wszyscy uwa\ają to jedzenie za zbyt wiejskie. -
Podsunęła jej wydrukowane na jednej kartce i zafoliowane
menu. - Zajrzyj do karty, to tak jakbyś się znowu znalazła w
domu.
Trudy zaczęła przeglądać listę potraw, a potem parsknęła
śmiechem.
- Masz rację, dania te same co u Hansona. Nawet pachnie
tu tak samo, mocną kawą i sma\oną cebulą.
- Wskazała jedną z potraw. - Klopsiki w sosie
chrzanowym. Myślałam, \e jak tu przyjadę, to ju\ nie będę
miała ochoty na klopsiki.
- Wcale nie musisz. Pieczony indyk te\ jest dobry.
Posłuchaj, jak ci poszło z Lincem?
- Dzień dobry, czym mogę słu\yć? - spytała kelnerka, na
którą Meg nawet nie zwróciła uwagi.
- Poproszę klopsiki w sosie chrzanowym i kawę -
powiedziała Trudy.
Meg z przyjemnością stwierdziła, \e przyjaciółka wygląda
na zadowoloną z \ycia. Wszystko więc musiało być w
porządku. Jednak teraz potrzebowała szczegółów.
- A dla pani? - kelnerka spojrzała na Meg.
- To samo, tylko proszę o ziołową herbatę zamiast kawy -
rzuciła szybko. - No, gadaj - zwróciła się do Trudy, kiedy
tylko kelnerka zniknęła na zapleczu. - Spodobał mu się strój
słu\ącej?
Trudy poło\yła dłonie na ceracie i skinęła głową.
- Mhm.
- Zwietnie, opowiedz mi wszystko - ściszyła głos,
poniewa\ nie chciała zgorszyć siedzącego obok, starszego
mał\eństwa.
Trudy zaczęła mówić, zaczynając od gafy, a kończąc na
wspaniałym stosunku, jaki w końcu odbyli. Opowiadała ze
smakiem i wieloma szczegółami, tak \e sama Meg poczuła się
w końcu podniecona.
- I coś? Został na noc? Trudy potrząsnęła głową.
- Wcale tego nie chciałam - westchnęła. - Byłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •