[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Amanda uniosła głowę do góry.
Będzie warto to zrobić, chociażby po to, żeby
udowodnić ci, że się mylisz.
Nie mylę się. Próbował nie dostrzegać pary
starszych ludzi, którzy wyszli przed dom, żeby im się
przyjrzeć. Nawet gazeciarz zatrzymał się na chwilę,
żeby zobaczyć, jak piękna bogini pokazuje brooklyńskie-
mu gliniarzowi, gdzie jest jego miejsce. Duke zastana-
wiał się, czy robią zakłady na temat wyniku tej
sprzeczki. Do diabła, nawet on postawiłby na boginię.
Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że reputacja
twojego ojca może wpłynąć na twoją samodzielną
karierę? Albo że jego przyjaciele będą się spodziewali, że
potraktujesz ich z równą uprzejmością jak on?
Amanda zacisnęła rękę na torebce tak mocno, że
wyglądało to, jakby musiała zwalczać chęć uderzenia
go nią w głowę.
Czy wydaje ci się, że jestem osobą, która mogłaby
współpracować z mafią?
Zawahał się z odpowiedzią o sekundę za długo. To
był błąd, za który będzie musiał zapłacić. Powiedziało
mu o tym rozczarowanie na jej twarzy. Nawet pomi-
mo tego, że jej usta wciąż były lekko spuchnięte po ich
wspólnej nocy, a na jej obojczyku widniały ślady
pozostawione przez jego nieogoloną brodę, Duke wie-
dział. Zbyt daleko odeszli od siebie, żeby móc to teraz
wszystko naprawić. Wiedział, że tak może się stać. Nie
wiedział tylko, że tak bardzo go to zaboli.
Amanda wyciągnęła rękę i taksówka zatrzymała się
przy chodniku obok nich.
Duke próbował ratować to, co jeszcze zostało,
mimo że wiedział, że przegrał.
Nie myślę tak, ale mogłabyś zostać postawiona
w sytuacji...
Uniosła obydwie dłonie, żeby przerwać jego wyjaś-
nienia, wycofując się w stronę taksówki.
Porozmawiam z ojcem dla spokoju ducha i żeby
udowodnić, że się mylisz.
Amando...
Podszedł do taksówki, żeby otworzyć jej chociaż
drzwi, ale ubiegł go wyjątkowo uprzejmy taksówkarz.
Do diabła! Dlaczego wydawało mu się, że cały
Brooklyn jest po jej stronie? Duke patrzył, jak Amanda
uśmiecha się do starszego dżentelmena, który miał być
jej kierowcą, i zastanawiał się, czy nie powinien był
ostrożniej podejść do kwestii jej ojca.
Kiedy Amanda wsiadała do taksówki, jej złoty smok
zabłysnął w słońcu.
To przypomniało mu, jakim był głupcem myśląc, że
może dla niej pokonywać smoki.
Rozdział czternasty
Amanda zaciągnęła ostatni manekin na wystawę,
mając nadzieję, że to już wystarczy do stworzenia
pierwszej z serii ostatnich wystaw. Jej ojciec będzie
sobie musiał znalezć kogoś innego. Musiała prowadzić
swoją firmę i nie mogła pozwolić sobie na stratę czasu.
Miała jednak zamiar odejść z hukiem.
W tym celu włożyła pistolet-zabawkę do jednej
z plastikowych rąk manekina. Ta seria wystaw będzie
częściowo komentarzem do sytuacji politycznej i częś-
ciowo satyrą na rodzinę Matthewsów.
I hołdem dla Duke a.
Skłamałaby, mówiąc, że odejście od niego nie spra-
wiło jej bólu. Ale co innego mogła zrobić?
Nie ufał jej, nie patrzył na nią jak na człowieka,
który jest po stronie ,,dobrych . Mogła cała wymalo-
wać się w gwiazdy, a on i tak patrzyłby na nią tak
samo, jak jego koledzy.
W oczach Duke a była naznaczona środowiskiem,
w jakim wyrosła. Być może skopiował sobie tę kasetę,
żeby przypominała mu, kim naprawdę była Amanda
kobietą, która przyjazniła się z kryminalistami i na-
grywała striptiz, żeby ich kusić.
A jednak jakaś część jej osoby cieszyła się, że była dla
niego na tyle atrakcyjna, że chciał oglądać to nagranie.
Musiała podziękować mu za tę nową pewność siebie.
Amanda zaciągnęła pudełko jedwabnych krawatów
na wystawę i zaczęła się przez nie przekopywać.
Przeszukała już dwa inne pudełka w poszukiwaniu
odpowiedniego wzoru dla manekinów przedstawiają-
cych ,,dobrych , ale jej ojciec miał ograniczony zasób
oryginalnych krawatów.
yli mieli na sobie czarne golfy i garnitury w prążki.
Obrońcy prawa nosili kowbojskie kapelusze i marynar-
ki. Symbolizm jej wystawy będzie czytelny nawet dla
najbardziej spieszącego się przechodnia.
Szkoda, że w prawdziwym życiu rozpoznawanie
prawdziwej natury ludzi nie przychodziło tak łatwo.
Kiedy Amanda spotkała Duke a, dostrzegła tylko jego
wygląd zewnętrzny, który bulwersował ją, a jedno-
cześnie przemawiał do jej poczucia stylu.
Nie udało jej się jednak dostrzec wysokiego poczucia
moralności, szlachetności, które stanowiły część jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]