[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kołysząc uwodzicielsko biodrami, \eby zauwa\yć coś jeszcze. W ogóle prawie nie
dostrzegam innych kobiet, kiedy ona jest w pobli\u.
 Jej, dobrze, \e mi to mówisz!  Oczy April rozbłysły.  Będę się musiała do ciebie
przykleić na stałe, bo inaczej o mnie zapomnisz!
 Po prostu nazywam rzeczy po imieniu, proszę pani  mruknął Jace, próbując przygarnąć
ją do siebie i starając się jednocześnie nie wbić jej w \ołądek dzwigni biegów.
 Niech diabli wezmą ten samochód  poddał się w końcu.  Przypomnij mi następnym
razem, \e mamy jechać twoim.
 Tak jest!  zasalutowała April, rozbawiona jego niezadowoleniem. Stwierdziła z
satysfakcją, \e Jace wcią\ dobrze się bawił w jej towarzystwie. Nadal mu na niej zale\ało.
Nie rozbiła ich związku tą idiotyczną randką z Leo. Przestała się nagle uśmiechać. No i on nie
zdołał zrujnować wszystkiego swoim występem z Sandrą. Przypomniały się jej słowa Sama,
\e mają oboje z Jace em szczęście, \e na siebie natrafili.
 O czym myślisz, Flynn?  zapytał Jace, kiedy skręcali w kierunku domu.  Nic nie
mówisz.
 Myślę o tym, co mi powiedział dzisiaj Sam.
 Tak? Na pewno coś szalenie mądrego  rzucił sucho. Udała, \e nie dostrzega kpiny w
jego głosie.
 Czy wiesz, \e Sam nigdy nie był zakochany?
 Niektórzy zagarniają dla siebie całe szczęście tego świata  stwierdził ironicznie Jace.
Znowu udała, \e nie słyszy.
 Biedny Sam.
 Dlaczego biedny? Nie wydaje mi się, \eby miał coś przeciwko takiemu stanowi rzeczy.
Szczerze mówiąc, robi wra\enie bardzo szczęśliwego kawalera, nie znam drugiego takiego.
April pochyliła się do niego i pocałowała go w szyję, gdzieś w okolicach ucha.
 Bo biedny Sam nigdy nie miał okazji przekonać się, jak cudownie jest kochać i być
kochanym. Pewnego dnia obudzi się zupełnie sam i nie będzie nikogo, kto dotrzymałby mu
towarzystwa.  Zerknęła na niego spod długich rzęs. Czy rozumiał, do czego zmierzała?
Najwyrazniej nie.
 Zgodzę się z tobą, pod warunkiem \e nie zakocha się i nie będzie chciał być kochany
przez moją kobietę  powiedział bardzo powa\nie i nachylając się ku niej pocałował ją w
czubek nosa, starając się wło\yć w tę prostą czynność całe uczucie, jakie \ywił do tej drobnej
istoty, siedzącej u jego boku. Była wszystkim, czego potrzebował i o czym marzył.
April parsknęła śmiechem w odpowiedzi, chocia\ czuła \al, \e nie czytał w jej myślach.
Mo\e jednak z czasem zrozumie...
W samochodzie zapanowała cisza. Oboje byli zmęczeni pełnym wra\eń dniem.
April przyglądała się z boku silnym rękom Jace a, pewnie trzymającym kierownicę.
Czuła nieodpartą chęć pogłaskania go. Tak bardzo go kochała. Pragnęła, aby ją przytulił i
ukołysał. Czuła, \e miłość wypełnia ją bez reszty.
Jace prowadził samochód powoli stromym podjazdem. Dłoń April spoczywała na jego
ramieniu. Czerpał wielką radość z jej bliskości. Stała się dla niego czymś znacznie więcej, ni\
kochanką i towarzyszką \ycia. April Flynn była wszystkim, czego pragnął. Dawała mu tyle
radości i ciepła. Tak bardzo do niego pasowała!
Czy chciała mu dać do zrozumienia, \e pragnęłaby utrwalenia ich związku, czy mo\e
raczej delikatnie starała się zakomunikować, \e powinien poszukać sobie kogoś innego, z kim
będzie mógł doczekać starości? Musi wytę\yć cały swój męski instynkt, by zrozumieć
dobrze, o co jej chodzi. Przez chwilę ogarnął go lęk. Wiedział, \e z trudnością zniósłby
rozstanie. Zniszczyłoby go to zupełnie.
Nieprzyjemny dreszcz przebiegł mu po plecach. Przypomniał mu się ten... ten facet,
którego widział z April. Stracił wtedy zupełnie panowanie nad sobą. Wiedział o tym i było
mu wstyd ju\ w połowie drogi do domu, po tej awanturze w biurze. Zdawał sobie sprawą, \e
zachował się jak nieokrzesany cham, ale odezwały się w nim wtedy najgorsze instynkty.
Potem, kiedy wrócił do domu bez niej, rozmyślał z narastającym przera\eniem o tym, co
oboje w złości wykrzyczeli. Jej wściekłość była na pewno uzasadniona. Nie miał prawa
osądzać April, podczas gdy sam umówił się z inną kobietą. April miała podstawy do
niezadowolenia. Chciał do niej zadzwonić i powiedzieć, \e się mylił, ale nie znalazł w sobie
dosyć siły. To dlatego udawał, \e się upił. Nie zdobył się na odwagę, aby przeprosić ją za
swoje zachowanie.
Ale ona to zrobiła. Przeprosiła go i wzięła na siebie część winy. Okazała się bardziej
dojrzała od niego. Naprawdę chciał, Bóg mu świadkiem, chciał! Ale wstrzymywała go duma.
Teraz, kiedy uzmysłowił sobie, jak silne uczucia \ywi do April, nigdy ju\ nie pozwoli, aby
temperament lub upór stanął na drodze do szczęścia. Nie dopuści, \eby zazdrość rozdzieliła
ich kiedykolwiek.
Jak dziecko zacisnął kciuki na szczęście. Pomyślał gorzko, \e dobrymi chęciami piekło
jest wybrukowane.
 No i jak uwa\asz? Pikowany kombinezon narciarski czy kilka grubych swetrów i
ortalionowy dres?  April zwróciła się do Jace a, który le\ał na sofie, przerzucając jakiś
scenariusz.
Uśmiechnął się do niej. Stała przed nim, krygując się w swoim nowym,
jaskrawo-pomarańczowym kombinezonie z biało-czarnymi pasami na rękawach. W
zestawieniu z tymi kolorami jej śniada cera nabrała odcienia dojrzałej brzoskwini. Czarne
włosy odcinały się wyraznie od barwnego stroju.
 Myślę, \e i tak, i tak będzie dobrze, ale najbardziej wolę naturalne wydanie  orzekł,
puszczając do niej oko.
 Naturalne?  parsknęła.  To znaczy w skórze z lamparta czy w spódnicy z bananowych
liści?
Odrzucił na bok papiery i rozło\ył ramiona. Skorzystała z zaproszenia i wtuliła się z całej
siły. Musnął wargami czubek jej głowy i szepnął:
 Naturalny, czyli w stroju Ewy. Dobrze wiesz, o co mi chodziło.
 Rozpustniku!  zawołała, całując go w pierś.
 I jest to niezbędny strój, biorąc pod uwagę to, co chcę z tobą robić.
 Mo\na wiedzieć, co takiego?
 Pieścić i kochać twoje słodkie, drobne ciało bez przerwy przez co najmniej trzy
tygodnie.
 Tylko? A co planujesz na ostami tydzień?
 Odpoczynek!  roześmiał się i łaskocząc ją pod pachami przewrócił i uło\ył na sobie.
Dzwonek telefonu przerwał ich figle.
 Odbiorę!  zawołała April, szybko ześlizgując się z kanapy.  A ty dokończ swoją
lekturę.
Ale kiedy zorientowała się, kto telefonuje, po\ałowała, \e w ogóle podniosła słuchawkę.
 Muszę mówić z Jace em  za\ądała Sandra Tanner w sposób nie znoszący sprzeciwu.
 Kto mówi?  spytała słodko April. Odrobina zabawy jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
 Sandra. Będzie wiedział, o kogo chodzi  brzmiała pewna siebie odpowiedz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •