[ Pobierz całość w formacie PDF ]

esamifloresami, wyszytymi na ramionach - pochwalił Hesker. - Weszli do sterowni, oglądają
aparaty. Stoją przy fotelu Nawigatora i teraz dopiero widać, jak niewielkiego są wzrostu,
osiemdziesiąt centymetrów, najwyżej metr.
- W małym ciele wielki duch - przypomniał filozof Akon. - Chociaż nie wierzę w
uduchowienie zbójców.
- Zbójcy, rozbójnicy, któż to wiedzieć może? - zdenerwował się tolerancyjny Tytus. -
Obrażamy ich, nie znając intencji. A jeżeli własnymi metodami prowadzą badania naukowe?
Egin roześmiał się.
- Podobne badania naukowe przeprowadzał rozbójnik w zamierzchłych czasach, a ponieważ
z zamiłowania był anatomem, chętnie i często zabijał napotkanych na drodze podróżnych, by
poznać tajemnice ludzkiego ciała.
- Co proponujesz? - zapytał Dowódca.
- Przerwanie tych badań. - Egin zmienił obraz. Na ekranach ukazały się pojazdy, krążące
wokół gwiazdolotu. Nieco dalej myszkowała druga grupa.
- Szukają naszej eskadry - przemówił Tytus. - Prawdopodobnie próbują nawiązać kontakt i
rozpocząć rozmowy.
- Spełnimy te życzenia - zapewnił dobrodusznie Egin. - Umiemy szybko znikać i równie
szybko powracać. Oczywiście nawiążemy kontakt. Następnie maszyny zlikwidują otwór w
uszkodzonym gwiazdolocie, stwarzając dogodne warunki dla przeprowadzenia intymnej,
przyjacielskiej rozmowy.
- Myszy wpadły do pułapki - zmartwił się nieszczerze Kosmolog. - A Egin, oby żył
wiecznie, wystąpi w roli gospodarza-kota. Mam nadzieję, że pozwolisz im pisnąć.
- Za chwilę zobaczą trójwymiarowy obraz mojej postaci na tle ściany korytarza.
- I będą pewni, że stanął przed nimi sam Egin, odpowiedzialny za bezpieczeństwo
kosmonautów.
- Tak, ekrany są rozmieszczone we wszystkich pomieszczeniach i korytarzach, obserwujcie
reakcję miłych gości.
Była doprawdy zaskakująca. Zaledwie Egin przekazał swój obraz i pojawił się w korytarzu
przed wejściem do sterowni, błysnęła smuga światła.
- Strzelają do mnie - ucieszył się. - Bez uprzedzenia. Niegrzeczne  indory".
Druga błyskawica uderzyła w trójwymiarowy obraz, dokładnie w sam środek czoła Egina.
- Zdemolują korytarz - powiedział Dowódca. - Przemów do nich, uśmiechnij się.
- Witam serdecznie w skromnych progach gwiazdolotu - odezwał się Egin. - Co za przemiłe
spotkanie z przedstawicielami Innej Cywilizacji.
Głos Egina sprawił, że małe istoty w brązowych skafandrach znieruchomiały.
- Oni myślą - kpił Laurin. - Usiłują rozwiązać problem: dlaczego doskonała broń nie zabiła
naszego przyjaciela? Przecież nie chybili. Widzę ich bardzo duże oczy i zwężone zrenice. Są
wściekli, zdejmują z pleców jakieś instrumenty, to zapewne skuteczniejsza broń.
- Gotowi spalić statek - zmartwił się Tytus.
Egin zmienił obraz i  goście" zobaczyli gwiazdoloty Grupy Północnej i rakiety obronne
przygotowane do kontrakcji.
- Zgłupieli - stwierdził z satysfakcją Kosmolog. - Te obrazki bardziej przemawiają do
wyobrazni niż grzeczne powitanie Egina.
- Proszę o pozwolenie użycia broni neutralizującej agresywność - rzekł Egin. - Uczyni to Pa
- m rias, który pozostał na statku, by kierować pracą maszyn, usuwających uszkodzenia.
Paweł Do przekonsultował propozycję Egina z komendantem zespołów. Wszyscy wyrażali
zgodę na użycie nieszkodliwej broni. Odpowiednio poinstruowany robot wrzucił do sterowni
niewielki granat, który eksplodował po sekundzie.  Goście" zdjęli hełmy.
- Wreszcie odpowiedzieli na twoje powitanie - powiedział Laurin. - Nie wiemy, czy
przemówił instynkt samozachowawczy, czy podziałała broń. Jakże są potulni! Słyszę bełkot.
- Raczej gulgotanie - poprawił Egin. - Głowy maleńkie, purpurowe gęby, oni naprawdę są
podobni do indorów.
Tłumaczenie bełkotliwej mowy intruzów kosmicznych zajęło sporo czasu. Zespół
językoznawców i elektroników kilkakrotnie zmieniał programy dla maszyn tłumaczących, aż
wreszcie rozszyfrowały pierwsze słowa:
- Bronimy swojego miejsca wśród gwiazd - była to odpowiedz na pytanie Egina:  Dlaczego
zrobiliście dziurę w statku?"
- Mówiono niegdyś - odezwał się Strateg Soke - że atak to najlepsza forma obrony. Oni też
tak rozumieją.
- Nikt nie zamierza zająć waszego miejsca w Kosmosie - wyjaśniał cierpliwie Dowódca
rozpoczynając coraz sprawniej tłumaczony dialog. - Jesteśmy przedstawicielami cywilizacji
naukowo-technicznej egzystującej w Innym Układzie Słonecznym. Badamy Kosmos. Czemu
uszkodziliście gwiazdolot?
- Badanie Kosmosu surowo wzbronione - brzmiała zdumiewająca odpowiedz.
- Kto zabronił?
- Obcym nie wolno badać nieba, które należy do nas. Egin począł sapać, filozof Akon
szepnął:
- Nareszcie poznaliśmy właścicieli Mlecznej Drogi i okolic.
- Czy wasz Kosmos ma granice? - zapytał Paweł Do. - Nie zauważyliśmy żadnych znaków.
- Kosmos jest bezgraniczny, a znaków pełno.
- Jakich znaków?
- Rozpylamy obłoki świecącego gazu.
- Zniszczyły wiele naszych rakiet.
- Bo przekroczyliście granice wewnętrznego obszaru.
- Bałamutna gadanina - powiedział Egin do kosmonautów. - Są bezczelni i prawią nam
impertynencje.
- Nie znamy praw, które obowiązują w tych stronach - Paweł Do postanowił kontynuować
rozmowę, nie zważając na złe maniery zuchwałych istot. - Przybywamy z odległych stron.
- Odległe strony i inne prowincje kosmiczne należą do Jedynego Państwa Niebieskiego
Zrodka. Wszędzie ustanowiono te same prawa - recytowało indywiduum w brązowym skafandrze,
bogato szamerowanym srebrnobiałymi esamifloresami. - My czuwamy, by przestrzegano praw i
karzemy tych, co je łamią.
- Rodzaj żandarmerii kosmicznej - wymruczał filozof Akon. - Nadmierna pewność siebie i
niebywała pycha dosłownie rozsadza te antypatyczne istotki. Zapytaj, Pawle, skąd wiedzą, że ich
prawa są słuszne i sprawiedliwe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •