[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie będą układały się tak, jak sobie zaplanowałaś.
- Co masz na myśli, mamo?
- Nie ma dymu bez ognia. Co zrobisz, kiedy okaże się, że twój mąż jest
odpowiedzialny za śmierć pierwszej żony? Jak będziesz się czuła? - Pani
Hunter chwyciła córkę za rękę. - Boję się o ciebie. Nie mogę uwolnić się od
przeczucia, że wychodząc za niego, narażasz swoje życie. - Po policzkach pani
Hunter zaczęły spływać łzy. - Kocham cię, moje dziecko, chociaż może w to
nie wierzysz.
- Och, mamo... - Sara pokręciła głową i przeszedł ją zimny dreszcz.
Obawy matki w połączeniu ze wstrętnym listem z pogróżkami wzbudziły jej
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
niepokój. - Nie martw się, proszę. John nigdy by mnie nie skrzywdził.
- A jednak ta biedaczka musiała mieć jakiś powód, bytargnąć się na
życie. Co będzie, gdy pewnego dnia odkryjesz, że John miał w tym swój
udział?
- Niczego takiego nie odkryję, to niemożliwe - odparła Sara, dumnie
unosząc głowę. - Jak możesz podejrzewać coś podobnego?! Zapomniałaś, jaki
John był dla nas dobry, jak pomagał Charlesowi, kiedy zostałam
uprowadzona? Charles bardzo go szanuje, podobnie jak Arabella, Elizabeth i
Daniel.
- To prawda, zawsze był serdecznym przyjacielem twojego brata. Sama
już nie wiem co o tym wszystkim myśleć. - Pani Hunter westchnęła bezradnie.
- Może się mylę. Może naprawdę jestem niemądra, jak to powiedział twój brat,
ale boję się o ciebie.
- Będę szczęśliwa, gdy zostanę żoną Johna. I będę z nim bezpieczna. -
Sara wyciągnęła ręce do matki. - Nie kłóćmy się już, proszę.
- Obyś była szczęśliwa i bezpieczna - powiedziała pani Hunter, ale w jej
głosie nadal pobrzmiewała nuta powątpiewania. - Wybacz, córko, jeśli byłam
dla ciebie niemiła, ale twój postępek mnie rozgniewał. Wzięłaś pod uwagę, w
jakim znalazłabyś się położeniu, gdyby John nie poprosił cię o rękę?
Pomyślałaś o swojej reputacji? Nawet teraz musisz być przygotowana na to, że
nie wszędzie będziesz mile widziana jako żona Johna.
- Wiem, że ryzykowałam - przyznała Sara. - Gdyby John nie poprosił
mnie o rękę, musiałabym całkowicie wycofać się z życia towarzyskiego, może
nawet wyjechać za granicę,tym razem już na dobre. Gdyby jednak John umarł,
nic już nie miałoby dla mnie znaczenia. Jest jedynym mężczyzną, którego
pragnę poślubić. Wybacz, ale nigdy nie mogłabym wyjść za księcia. Kocham
Johna i wiem, że on mnie kocha - zakończyła Sara stanowczo.
Tak, John ją kocha, powtarzała sobie, gdy tego wieczoru położywszy się
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
do łóżka, została sam na sam z myślami, a także wątpliwościami zasianymi
przez matkę. Pani Hunter miała bowiem tę zdolność: tu rzucone słowo, tam
pytanie, zawieszony głos, łzy w oczach... Dlaczego John nie oświadczył się
wcześniej, w czasie wizyty w domu Arabelli? Albo na balu u Elizabeth?
Dlaczego, skoro ją kochał, ożenił się z Andreą? Dlaczego Andrea odebrała
sobie życie, zostawiając męża i maleńkie dziecko? Musiała nosić w sercu jakąś
straszną tajemnicę, która popchnęła ją do samobójstwa. Chyba że ktoś pomógł
jej umrzeć.
Długo przewracała się z boku na bok, aż w końcu udało się jej zasnąć.
- Tak się cieszę, droga Saro. - Arabella uścisnęła szwagierkę. - Zawsze
uważałam, że John to mężczyzna dla ciebie. Wiem, że będziesz z nim
szczęśliwa.
- Będę - odparła Sara, wolna już od wszelkich wątpliwości. - Ty i
Charles jesteście dla mnie tacy dobrzy, Bello. Nie mogę doczekać się naszego
wieczorku tanecznego i ślubu, oczywiście. Rozmowa toczyła się w sypialni
Sary, zapełnionej pudłami i pakunkami z rzeczami, które składały się na
wyprawę szczęśliwej panny młodej.
- Zadowolona jesteś ze swojej sukni ślubnej? - zapytała Arabella,
spoglądając na leżącą na łóżku kreację. - Moim zdaniem, jest śliczna.
- Tak, bardzo mi się podoba - przytaknęła Sara i zaniepokoiła się,
widząc, że jej droga przyjaciółka pobladła. - Dobrze się czujesz, Bello?
- Nic mi nie jest, tylko muszę położyć się na chwilę. Doktor zalecił mi,
żebym po południu odpoczywała.
- W takim razie połóż się, a ja pójdę na spacer. Dzień taki piękny.
Sara poszła nad jezioro. Bardzo lubiła tu przychodzić, przyglądać się
łabędziom i rozmyślać w spokoju. Napawając się miłym sercu widokiem,
spojrzała ku przeciwległemu brzegowi i dojrzała na tle lasu sylwetkę.
Wzdrygnęła się. Między drzewami stał jakiś mężczyzna w spodniach do
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
konnej jazdy i ciemnym surducie. Głowę miał odkrytą. Nie ruszał się, po czym
zrobił kilka kroków i, zatrzymując się na samym brzegu jeziora, wbił
spojrzenie w Sarę, jakby chciał ją wystraszyć albo przestrzec. Przed czym? Nie
miała pojęcia.
W jego postawie i zachowaniu było coś niepokojącego i wyzywającego.
Sądząc po ubiorze, musiał być dżentelmenem. .. może oficerem... Z pewnością
nie jednym z ludzi zatrudnionych w majątku. Chciała już zawołać do niego,
zapytać, czego chce, co robi na gruntach jej brata, ale on odwrócił się i zniknął
niczym zjawa. Sarę przeszedł zimny dreszcz. Nie ma się czego bać,
powiedziała sobie w duchu. Dzień jest piękny, a ona całkowicie bezpieczna.
Nikt jej przecież nie porwał.
A jednak miły nastrój prysł i spacer nie sprawiał jej już takiej
przyjemności. Odwróciła się i ruszyła w kierunku domu. Kim był ten
człowiek, który przyglądał się jej natarczywie z drugiej strony jeziora?
Dlaczego tak się w nią wpatrywał? A może tylko się jej przywidziało?
Kiedy zbliżyła się do domu, zobaczyła zatrzymujący się na podjezdzie
otwarty powozik. To Charles i John wracali z Yorku, dokąd pojechali
poprzedniego dnia i gdzie załatwiali jakieś swoje sprawy. Rzuciła się ku nim z
radosnym okrzykiem, zapominając o niemiłym zdarzeniu, mającym miejsce
nad jeziorem.
Wieczór udał się nadzwyczajnie. Arabella wydała kolację dla przyjaciół i
sąsiadów. Wszyscy znali się dobrze, lubili i czuli swobodnie w swoim
towarzystwie. Każdy gratulował Sarze i życzył szczęścia na nowej drodze
życia.
Po kolacji poproszono, by zagrała na fortepianie. John stanął obok
instrumentu, przewracał kartki z nutami, a kiedy skończyła, usiadł obok niej i
dali krótki popis na cztery ręce, który został nagrodzony entuzjastycznymi
oklaskami oraz prośbami o bis. Zachęcani przez wdzięcznych słuchaczy grali
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
aż do chwili, gdy podano herbatę. Pani Hunter przed pójściem spać zajrzała do
sypialni córki.
- Bardzo ładnie dziś grałaś, Saro. Myślę, że wieczór należy zaliczyć do
udanych. Mam zastrzeżenia, wiesz o tym, ale muszę przyznać, że pan
Elworthy ma doskonałe maniery i widzę, że jest lubiany.
- Owszem, mamo. Ty też postaraj się go polubić, proszę, przez wzgląd
na mnie. Wybacz nam, że ceremonia nie będzie taka, jakiej pragnęłaś. Wiem,
że życzyłabyś sobie uroczystego ślubu w Londynie, z mnóstwem gości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]