[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trochę ubrań, które wymagają zacerowania. Gdybym wiedziała, że się
pojawisz, zrobiłabym to wcześniej. Chcę je dziś odnieść.
Wziął pudełko z kąta kuchni i zaniósł do salonu. Usiadła koło kominka i
zaczęła szyć, podczas gdy on spacerował po pokoju, popijając kawę.
- Przyzwyczaiłeś się do rządzenia - stwierdziła, nawlekając nitkę.
- Tak, ale nienawidzę tego.
Kamila nagle zdała sobie sprawę, jak trudno byłoby mu się poddać i
zgłosić na policję. Zamknęła oczy, modląc się, aby morderca został
odnaleziony jak najszybciej.
- Kamila? - spytał cicho. - Wydawało mi się, że zasnęłaś.
- Nie, myślałam tylko, że skoro nie chcesz tu zostać sam, mógłbyś
pojechać ze mną.
- To szaleństwo.
RS
48
- Nie - zaprzeczyła ze spokojem. - Policji nigdy w życiu nie przyjdzie do
głowy, aby szukać cię w  Słonecznym Przytułku", ciebie, pana Kennetha
Hollowaya z Przedsiębiorstwa Holloway. Ludzie tam są bardzo mili, nie ma
żadnych straży i nikt nie spodziewa się tam twojej obecności.
- Nie, dziękuję-odparł z uśmiechem.
- A więc zostaniesz tutaj i będziesz przemierzał kilometry wkoło pokoju?
Zadepczesz mi przez to dywan.
Ken zrobił jeszcze jedną rundę, po czym zatrzymał się przy kominku.
- A co z ludzmi w przytułku? - spytał i Kamila wiedziała już, że zmienił
zdanie.
- Oni nie zadają pytań. Panuje tam pewna lojalność. Ludzie, którzy nie
mają szczęścia w życiu, trzymają się razem.
- Chryste, ty naprawdę ufasz ludziom! - wykrzyknął zdumiony. - Zostanę
tutaj.
- Rób jak chcesz, przyjacielu. Idę się uczesać, a potem wychodzę.
Poszła do sypialni i jak zwykle zaczęła upinać włosy w kok, gdy nagle
przypomniała sobie, co powiedział o tej fryzurze. Zaplotła więc warkocz,
zastanawiając się, czy to uczesanie zyska jego aprobatę.
W domu panowała cisza. Ken stał przy oknie.
- Ken, wychodzę.
- Słuchaj, jeśli mam wyjść, to muszę się przebrać. Ten strój za bardzo
rzuca się w oczy.
Spojrzała na jego kosztowne ubranie, szyte prawdopodobnie na
zamówienie.
- Poczekaj.
Zaczęła przekopywać torbę z nie używanymi ubraniami i wróciła,
trzymając parę męskich dżinsów i sweter.
- Te są czyste. Możesz je włożyć?
- Tak, poczekaj dwie minuty. - Wyrwał jej rzeczy z ręki.
Wrócił po chwili.
- O rety, dżinsy pasują jak ulał! Uśmiechnął się szeroko.
- Chyba nie dam rady usiąść.
- Gdybyś jeszcze nie był tak cholernie przystojny... - cedziła słowa, a on
chwycił ją mocno w talii.
- Mów dalej! - zawołał dokładnie tym samym tonem.
- Lepiej chodzmy.
- Jesteś tchórz. Bardzo dobrze, a więc z powrotem do bagażnika. I módl
się, żeby dżinsy wytrzymały.
RS
49
- Nie możemy używać twojego prawdziwego imienia. Jak mam do ciebie
mówić?
- Wszystko jedno. Wymyśl coś.
- No i kto jest teraz ufny?
- Jeśli chodzi o ciebie, to się nie boję - powiedział. Kolejny raz nastrój
zmienił mu się tak gwałtownie; od niefrasobliwych żartów przeszedł do
poważnego tonu. -Jeszcze jedno. Czy możesz zatrzymać się przy sklepie i
zrobić dla mnie zakupy? Oddam ci pieniądze.
- Nie musisz mi oddawać.
Nie zwracając na nią uwagi, ciągnął z rozbrajającym uśmiechem:
- Kup butelkę białego wina kalifornijskiego albo hiszpańskiego. A potem
zatrzymaj się przy sklepie z ubraniami i kup mi parę rzeczy, dobrze?
Zapiszę ci moje wymiary. Jeśli zjem obiad, jutro na pewno nie wcisnę się w
te spodnie.
Roześmiała się i oboje usiedli, żeby zrobić listę.
W końcu poszli do samochodu. Kamila czuła się niepewnie. Jeśli ktoś
kręcił się po okolicy, mógł ich bez trudu zauważyć.
- To jedzie z tobą w bagażniku - oznajmiła, gdy postawił karton z
ubraniami na tylnym siedzeniu. - Bardzo tu niewygodnie?
- Lepiej niż w więzieniu - stwierdził ponuro.  Jedzmy, kochanie.
Słowo wymknęło mu się bezwiednie i sam był nim zaskoczony. Nie
należał do mężczyzn szafujących pieszczotliwymi określeniami. Kamila
zdawała się nie zauważać tego, co powiedział, ale był pewien, że udaje.
Spojrzała na niego i zauważył, że z wielką przykrością zamyka go w ciasnej
kryjówce. Chwilę pózniej odeszła, a on został w ciemnościach.
Zatrzymali się na szkolnym dziedzińcu. Ken przesiadł się obok
dziewczyny. Dwa razy stawali po zakupy.
Ken prowadził auto aż do przytułku położonego w starej części miasta, w
dzielnicy pełnej pustych teraz mieszkań. Po jednej stronie ulicy, na rogu
znajdował się warsztat, a obok sklep z częściami, po drugiej - pusty,
dwupiętrowy dom.  Słoneczny Przytułek" mieścił się w budynku z
popękanymi szybami i łuszczącą się farbą. O frontowe okno oparto
tabliczkę z ręcznie namalowaną nazwą przytułku.
Zaparkowali od tyłu. Ken wysiadł i wziął paczkę z ubraniami. Szli
starannie zamiecioną ścieżką do tylnych drzwi.
W środku roznosił się zachęcający zapach gulaszu i kawy.
Zciany w stołówce zostały niedawno pomalowane zieloną farbą, ale
wszystko inne wymagało remontu. Przy metrowej ściance działowej między
kuchnią a jadalnią utworzono kontuar.
RS
50
Rozglądając się dokoła, Ken uświadomił sobie, jak bardzo był odcięty od
świata. Zajmowały go interesy, oddawał się przyjemnościom, wydawał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •