[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ależ ty jesteś pewny zwycięstwa! No, no!
Gerhard zaśmiał się triumfująco. Oczy jego zabłysły dumą. Nie, nie miał wątpliwości, że uda
mu się pozyskać miłość Reginy. Z całego jej zachowania wynikało, że szturmem zdobył to
młode, czyste serduszko. Uciekła wprawdzie przed nim, ale to nic. To dowód, że zawstydziła się
własnych uczuć i pragnęła je ukryć. Zwykły dziewczęcy wybieg, czarujący w swej niewinności.
Młodzieniec podszedł do Birknerowej, otoczył ją ramieniem i przycisnął tak mocno, aż
krzyknęła z bólu.
 Puść mnie, ty wariacie!  zawołała.
 Matko, jak ci się zdaje, czy Renia będzie moją żoną?
 Muszę powiedzieć  tak , bo mnie zmiażdżysz, ty szalona głowo!
 Matko, mnie się zdaje, że jesteśmy stworzeni dla siebie, że musieliśmy się spotkać! Tak
chciało przeznaczenie!
 Możliwe, ale teraz puść mnie, Gerhardzie!
Gerhard jednak nie puścił przybranej matki. Wziął ją na ręce jak dziecko i zaniósł na kanapę,
gdzie posadził ją obok męża.
 Tak, siedz tutaj, matko. A teraz pomówimy o czym innym. Przyniósł sobie krzesło, które
postawił obok kanapy.
 Jutro mam odwiedzić Massenburgów...
 Naprawdę? Zaprosili cię?
 Tak, w hotelu oddano mi zaproszenie.
 Od generała?
 Rzecz jasna. Chce mnie przedstawić żonie i córkom.
 No, no!
63
 Generał pragnie, bym często bywał u nich.
 Pewno się bardzo cieszysz?
Oczy młodzieńca zabłysły.
 Ogromnie, matko! Przecież generał to mój najlepszy przyjaciel, a dotychczas widywaliśmy
się bardzo rzadko.
 Poznasz nareszcie dziewczęta.
 Z tego cieszę się najbardziej.
 A jego żona...?
 Z nią właściwie nic mnie nie łączy. Postaram się schodzić jej z drogi.
 Dlaczego? Mówią, że jest dobra.
 Być może. Słyszałem, że ma być bardzo dumna i wyniosła.
 Ciekawe, co też ona sobie myśli...  szepnął Birkner.
 Mniejsza o to. Zapewne przyjmie mnie u siebie niezbyt chętnie. Trudno, to jej sprawa.
Zresztą nie zależy mi wcale na niej. Byleby tylko pozwoliła mi widywać jak najczęściej Małgosię
i Frydę... To mi zupełnie wystarczy.
 No, to prawda!  rzekł Birkner.
 Polubisz na pewno jego córki  wtrąciła Birknerowa  są bardzo miłe i takie grzeczne.
Wcale nie dumne.
 Czy są podobne do ojca?
 Chyba nie, prędzej do matki. Panna Małgorzata jest bardzo spokojna, poważna nad wiek. Ja
tam co prawda wolę młodszą...
 Frydę?
 Tak! Boże, jaka ona śmieszna! Usta jej się nie zamykają!
A zawsze opowiada takie zabawne rzeczy, że człowiek nie może się powstrzymać od śmiechu.
 Ogromnie się cieszę, moi kochani.
 Nic dziwnego!
 No więc jutro tam będę. Nie mogę się doczekać tej chwili.
Bońcia patrzyła z rozczuleniem na swego  chłopaka . Jakże on wyrósł, jak zmężniał! Stał się
przystojnym mężczyzną, w całym znaczeniu tego słowa. Musiał się na pewno podobać kobietom.
Jak czas leci... Dopiero co wspinał się na najwyższe drzewa, przeskakiwał najgłębsze rowy, a
teraz już jest inżynierem, a nawet myśli o ożenku...
64
 O czym tak myślisz, matko?  zapytał Gerhard.
 Myślę, czy nie zapomnisz o nas, gdy zaczniesz bywać u generała.
Gerhard spojrzał z powagą na przybranych rodziców.
 Nie wolno wam tego mówić, ani nawet myśleć o tym. Byłem słabym, bezbronnym
dzieckiem, gdy mój opiekun umieścił mnie u was. Nie zapomnę nigdy tego, coście dla mnie
robili. Nigdy!
Chyba uważacie mnie za przyzwoitego człowieka, nie za niewdzięcznika?
 No, chyba, jesteś dobrym, poczciwym dzieckiem!  powiedział Birkner, patrząc z
rozrzewnieniem na wychowanka.
W milczeniu uścisnęli sobie dłonie.
 Pan Bóg czuwał nad tobą, mój synu! Dobry ci zgotował los!  odezwał się po chwili
staruszek.
 Tak, ojcze!
 Gerhard zasłużył sobie na taki los!  rzekła Birknerowa.
 Pewnie, pewnie!
 Jestem też bardzo wdzięczny Panu Bogu za to, że tak łaskawie pokierował moim życiem.
Wybuduję mu za to piękny, wspaniały kościół. Taki, że ludzie z podwójną ochotą będą do niego
chodzić.
 A kto tam właściwie zasiada w komitecie budowy?  spytał Birkner.
 O, rozmaici ludzie. Na ogół można z nimi dojść do porozumienia, nie robią mi trudności.
 Słuchaj, czy tam nie zasiada również pan Kirchner? Przecież on interesował się zawsze tym
nowym kościołem.
 Kirchner? Czy masz na myśli skarbnika miejskiego?
 A właśnie!
 Ma się rozumieć, że należy do komitetu, a nawet ma pierwszy głos. Przecież to on zarządza
funduszem przeznaczonym na budowę tej świątyni.
 Aha!
 Co z nim właściwie jest, ojcze? Masz bardzo kwaśną minę, mówiąc o nim. Powiedz mi, o co
chodzi.
 Nie... nic takiego... Bardzo pobożny i bogobojny człowiek...
 Tak? Oj, coś mi się w twoim tonie nie podoba...
65
 Kirchner  to przyjaciel Ludwisi!
 Czy być może?
 Bywa u niej bardzo często, prawi jej słodkie słówka i mam wrażenie, że się w nim baba
zakochała po uszy.
 A on?
 Cóż on? Jemu chodzi o pieniądze.
 No to niechże się z nią jak najprędzej ożeni. Ja pierwszy pobłogosławię ten dobrany
związek...
 Hm, sęk tylko w tym, że się pan Kirchner bardzo długo namyśla. Pewno mu jest za brzydka.
Ostatecznie jest dość przystojnym mężczyzną  wyjaśniła Birknerowa.
 Wiesz, stara, to rzecz gustu. Mnie się tam Kirchner nie podoba ze swoją gładką, tłustą,
ogoloną twarzą. Do licha! Powinni się naprawdę pobrać, jedno jest warte drugiego.
 Mówię ci, stary, że nic z tego nie będzie!  oświadczyła proroczym tonem pani Ernestyna.
 Skąd wiesz?
 Dawniej miał rzeczywiście poważne zamiary względem Ludwiki. Ale teraz wszystko się
zmieniło... Rozmyślił się i basta!
 Ale dlaczego?
 Przez Reginkę!
 Rozumiem, Kirchner wie, że pan radca podzieli swój majątek sprawiedliwie na dwie części.
Ludwika dostanie mniej, niż przypuszczał, więc ta cała sprawa przestała mu się opłacać...
 Nie o to tylko chodzi...
 A o co?
 Ano ten Kirchner zaleca się do dziecka, do naszej Reginki. Patrzy w nią jak w tęczę, robi do
niej słodkie oczy i stara się o rozmowę sam na sam.
 Co też ty mówisz, stara?
 Mówię jak jest! Ostatnio przyszedł nawet do kuchni, niby poprosić o słoik konfitur dla
jednego ze swoich chorych. Dawniej nigdy nie zwracał się z tym do mnie, tylko do panny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •