[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Elf w milczeniu zgryzał ziarnka kawy, trącił ciało owada srebrną, długą szpilą, rozejrzał się po
okolicy (znalezliśmy się wtedy w skalistym parowie, w którym rosło trochę roślin, cień i
gdzieniegdzie jakieś zródełko).
Okazuje się nagle, że jedna mucha - i to nieżywa - stanowi dla nas większe zagrożenie niż
cały rój.
Elah z kamienną twarzą wyjaśnił, że to pułapka - zrobilibyśmy jeszcze kilka kroków,
przeszlibyśmy obok owada niezauważenie - i katastrofa. Nie bardzo chciało mi się w to
wierzyć, człowiek wychowany na Ziemi wzrasta w nieufności do otaczającego go świata,
wszystko podaje w wątpliwość, wszystko kwestionuje - a już najbardziej słowa innego
człowieka. Tymczasem tutaj, w Trzecim Zwiecie, jeśli się coś powiedziało - powiedziało się
serio, nie ma miejsca na żarty. Więc kiedy Elah powtarzał, że byliśmy w śmiertelnym
niebezpieczeństwie i że ta niby-mucha to pułapka, wiedziałem, że nie drwi.
Cały czas mam tę scenę przed oczyma.
Magia, mruczy elf, czując najwyrazniej potrzebę wyjaśnienia kilku oczywistości
ignorantowi, to nie wasze pistolety, magia jest subtelna - czasem zaklęcie realizuje się przez
pokomplikowany układ wielu pozornie niezwiązanych z sobą elementów.
- Widzisz? - pyta mnie, machając ręką w stronę rozpiętej przy skale misternej pajęczyny.
- Widzisz? - krzyczy, wskazując czarną, przełamaną na pół gałązkę. - Widzisz? - tym razem
podchodzi do kupki zeschłych liści. - Widzisz?
Nic nie widziałem.
Tymczasem (pojąłem to znacznie pózniej) w parowie rozpięta była sieć zaklęcia,
prawdziwe domino, uruchamiające moce, których my na Ziemi nie widzimy, nie czujemy i nie
potrafimy używać. Jeden fałszywy krok...
Elah to jednak (mimo swojego nałogu) tropiciel najwyższej klasy - i dlatego ze spokojem
trąca owada srebrną iglicą. Zaklęcie zostało rozbrojone, można ruszać dalej. A mucha? - pytam
wtedy, elf zaś kiwa głową z uznaniem, nagradzając mnie za to, że trafnie zaczynam czytać
prawidła rządzące Trzecim Zwiatem. Wez, mówi, może się jeszcze przydać. Może kiedyś my
na kogoś zastawimy pułapkę.
***
Trzynasty z Miotu utrzymuje, że pułapka to dzieło dzikich - krążą tutaj o nich legendy.
Ponoć żyją na Pograniczu, żyli tu od zawsze i żyć będą, choćby świat się walił. Mówi się, że
sympatyzują z Dziwką, z Antymiastem, lecz trudno powiedzieć, by w sposób zdecydowany
opowiadali się po którejś ze stron - dlatego Biała Wieża toleruje ich istnienie.
Brnąc przez Pogranicze przez kilka dni, podróżujemy w cieniu tych opowieści - wciąż
mam wrażenie, że ktoś nas śledzi (a to poruszy się krzak, a to widzenie obwodowe wychwyci
jakiś cień, a to rozlegnie się stukot spadających kamieni).
Być może chodzi im o to, co niesiemy ze sobą (mnóstwo przedmiotów z Ziemi - a zatem,
mierząc to tutejszą skalą wartości - mamy przy sobie niewyobrażalne bogactwo). A może
przyczyną jest woda - wody mamy akurat sporo, zbiorniki zostały odpowiednio przygotowane
jeszcze w Białej Wieży, dostosowane za pomocą inkantacji, mieszczą kilka tysięcy litrów - w
krainie wiecznej suszy, wiecznego niedoboru wody jesteśmy więc prawdziwymi krezusami,
napaść na nas może każdy, niekoniecznie poplecznik Dziwki, starczy, że taka osoba będzie
akurat dostatecznie spragniona (a tutaj o to nietrudno).
Osobnym problemem tych przestrzeni są studnie. Kiedyś - nie tak dawno, przed
nawrotem Wszetecznicy, gdy szedł tędy intensywny handel, gdy na sztucznie nawadnianych
polach uprawiano bawełnę i kilka ziół mających właściwości magiczne, władcy Białej Wieży
ogłosili wielki program kopania studni. Nie było to zadanie łatwe, tutejsza gleba jest oporna i
niechętna, dlatego planów nigdy w całości nie zrealizowano, mimo wszystko jednak powstało
wiele punktów czerpania wody. Jaki był więc pierwszy pomysł stronników Dziwki? Zatruć
studnie! To dzięki studniom ta kraina żyje, to dzięki nim utrzymuje ścisłe związki z Białą
Wieżą, studnia stanowi najwrażliwsze miejsce tutejszych społeczności, centrum ich małego
wszechświata. Temperatura jest tu bowiem tak wysoka, że prędzej czy pózniej wszyscy
spotkają się przy kołowrocie.
Ale jak zatruć? Tak, by wszyscy poumierali? Nie, słudzy zła są zli, lecz w żadnym razie
nie są nieracjonalni, ba, są racjonalni do bólu, przerazliwie praktyczni.
Po co ich zabijać, myślą więc słudzy zła, emisariusze Antymiasta? Czy nie można
zamienić ich w naszych stronników? Ależ to niezwykle proste, trzeba po prostu wypełnić
studnie wodą z sadzawek retencyjnych; wtedy właśnie na scenę tych zmagań wkraczają
plastikowe baniaki, dar narodów Ziemi dla Trzeciego Zwiata.
Wkrótce południowo-wschodnia część Pogranicza odrywa się od Białej Wieży i dryfuje
prosto w stronę Południa.
***
Zapytałem kiedyś Elaha - czy jest coś, co mogłoby powstrzymać zło, coś, czego zło się
boi. Zamyślił się.
- Jest - powiedział wreszcie, po długim milczeniu. - To bohaterstwo, czynnik, którego nie
potrafią zmierzyć, przeliczyć, zrozumieć. Dlatego walczą z tym w sposób szczególnie okrutny.
- Czyli jak? - spytałem.
- Zobaczysz - zachrypiał tylko i zionął przeżutą kawą.
Nie minął tydzień, jak zobaczyłem.
FOTOGRAFIA 9 - KLATKA
W Trzecim Zwiecie, gdzie spojrzysz, natkniesz się na kwestie ostateczne.
Bohaterstwo jest dobrym przykładem - my, na Ziemi, znamy niewielu bohaterów (taka
postawa wymaga bowiem, byśmy robili coś wbrew sobie; występowali do walki wtedy, gdy
wygodniej stać z boku, podnosili głos, gdy rozsądniej siedzieć cicho, odmawiali - choć
rozsądniej byłoby przyjąć korzyść i żyć spokojnie). Innymi słowy - chcąc być bohaterami, my, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •