[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czasach krucho było z pieniędzmi. Richelieu dwukrotnie podejmował Marion de l Orne,
znaną heterę Paryża. Podejmował ją z niesłychaną rozrzutnością, a nawet po drugiej wizycie
posłał jej przez swego lokaja Bournaisa pełną sakiewkę złota. Hetera rozrzuciła pieniądze
lekkomyślnie po ulicy i opowiadała każdemu o tym wydarzeniu.
W drodze na dziedziniec d Artagnan przystanął na chwilę, by rzucić; okiem na wręczony
mu list. Muszkieter byÅ‚ caÅ‚Ä… sprawÄ… wielce zaciekawiony. Adres na liÅ›cie brzmiaÅ‚: Hèléne de
Sirle, Parc du Montmorency .
Oszołomiony pospieszył do konia, którego trzymał za uzdę pachołek, i skoczył na siodło,
nie rzuciwszy okiem na wspaniałego wierzchowca. Czekając na pismo, pozwolił myślom
lawirować po głowie. Jedno było dla niego jasne, to że jego misja kończyła się z chwilą
doręczenia tego listu.
Wobec tego rozmyślał gdy tę misję wykonam, spieszę z pomocą Portosowi. A
kardynał posyła mnie do samej miejscowości i do tej samej osoby, do której poleciła jechać
królowa! Ach, gdyby tu był teraz Atos ze swym zaradnym umysłem... Jakiż ze mnie głupiec!
Przyszło mu wówczas na myśl, że skoro Atos znajduje się w Lyonie, cóż łatwiejszego, jak
go odwiedzić i zabrać ze sobą. Myśl podziałała na umysł d Artagnana tak zbawiennie, że nie
mógł doczekać się chwili, by zabrać Portosa i wyjechać.
W tej chwili okropne wspomnienie obudziło się w jego głowie. Zabrzmiały w uszach
słowa umierającego:
A ponad to wszystko ona ona sama!
Ona sama! Dziecko w klasztorze w St. Saforin pod opiekÄ… nieznanego Betsteina. Aramis i
Bassompierre, i spisek... Co to wszystko miało właściwie znaczyć? Skąd wzięło się dziecko?
Byłoż to dziecko, o którym Richelieu mówił w swej wiadomości dla madame Chevreuse? Na
myśl o Chevreuse doznał d Artagnan pewnej ulgi. A, a! zawołał on półgłosem, wycierając
krople potu z powiek. A więc sprawa dotyczy pani Chevreuse, a nie królowej... Zwietnie! A
oto moje pisma nadchodzÄ….
Sekretarz zbliżył się do niego, wręczył mu listy i sakiewkę.
32
D Artagnan zawrócił konia, podkręcił wąsa i za chwilę lotne zwierzę unosiło go z bram
miasta, gdzie straż mu salutowała. D Artagnan odsalutował i w dwie minuty pózniej był już w
drodze do Portosa.
33
ROZDZIAA V
Z czterech listów wysłanych dochodzi jeden
W chwili, kiedy d Artagnan i Portos opuszczali Grenoble, sprawy Francji znajdowały się
w różnych rękach i warunkach. Cesarscy zdobyli krwawym bojem Mantuę, a Casale było w
stanie oblężenia. Z drugiej strony armia posuwała się aż po Sabaudię i Piemont, co wywołało
tym większą nienawiść królowej matki do Richelieugo.
Król i kardynał opuścili armię dla ważnego powodu szerzącej się tam febry. Ludwik
XIII, na ogół człowiek chorowity, przybył do Grenoble, by wypocząć i podleczyć się.
Zamierzał wrócić na front, widocznym jednak było, że raczej połączy się z dworem. Królowe
były w Lyonie, a Paryż sam się rządził.
Bassompierre zawitał do Grenoble bardziej w roli tryumfującego Cezara, aniżeli
znękanego generała. Zastał króla w ubieralni i tam został przyjęty radośnie w chwili, kiedy
fryzjer zakręcał loki Jego Królewskiej Mości.
Ha! Nasz ukochany marszałek porzucił rozkosze wojny, by się z nami połączyć
zawołał król w chwili, kiedy Bassompierre przykląkł, by ucałować rękę władcy. Franciszku,
proszę odpowiedz mi na pytanie. Słyszałem, że wjeżdżając do Madrytu jako nasz ambasador,
uczyniłeś to na mule. Prawda li to jest?
Prawda, Najjaśniejszy Panie, szczera prawda! Bassompierre zaśmiał się serdecznie.
Marszałek był przystojnym mężczyzną, wyglądał wspaniale w jasnej, lśniącej zbroi. Jego
serdeczny, dzwięczny śmiech, jego swoboda w obejściu i szczerość wniosły do pokoju
odświeżające tchnienie poranka. Muł był najczystszej krwi andaluzyjskiej, bezcenny
podarek od samego cesarza. Muł, który wycisnąłby łzy zazdrości z oczu biskupa...
Proszę, proszę przerwał mu król nie myślałem, że dożyję dnia, w którym osioł
dosiądzie muła!
Obecni zaśmiali się głośno. Bassompierre pochylił się prze królem w eleganckim ukłonie.
Prawda, rzeczywista prawda potwierdził marszałek. Ale wszystko jest możliwe u
pomazańców nieba. Wszak w dniu wjazdu do Madrytu zastępowałem Waszą Królewską
Mość.
Zręczna odpowiedz marszałka zachwyciła króla. Ludwik wybuchnął głośnym śmiechem,
uniemożliwiając fryzjerowi dalszą pracę około włosów.
Franciszku, twój język jest jedynym wśród tysięcy, kocham cię za to wołał król
niezwykle rozbawiony. Mówią, że chętniej straciłbyś przyjaciela, aniżeli dobry dowcip.
Uważaj, Franciszku, nie strać przyjaciela we mnie.
Niech Bóg mnie zachowa, Wasza Królewska Mość rzekł Bassompierre z uczuciem
przywiązania gdyż wówczas musiałbym szukać przyjaciela w Jego Eminencji.
Niemożliwe, Betstein, niemożliwe! zaśmiał się król serdecznie, na dowód pewnej
poufałości wymawiając nazwisko Bassompierre a po niemiecku. Nasz dobry kardynał nie
pielęgnuje pięknych pań na swym dworze.
W takim razie odpalił dowcipny lotaryńczyk nie pozostaje nam nic innego, jak
wracać obydwom do Lyonu, Najjaśniejszy Panie, i zażyć nieco swobody.
Ludwik chrząknął na tę nagłą propozycję. Nie było tajemnicą, że król zakochał się po uszy
w pannie de Hautefort, pierwszej damie dworu. Była to jednak miłość czysta, bezinteresowna.
Oparłszy się o tył fotela, Ludwik znów powierzył fryzurę włosów balwierzowi. Król był
34
wcale przystojny, na swój sposób mały barbarzyńca, posiadał bardzo nierówny temperament.
Rósł na duchu jedynie w towarzystwie Bassompierre a.
Człowiek jedyny, który mógł żartować z królem jak z równym sobie, ruszył pomiędzy
otoczenie. Jego majestatyczna postać dominowała nad wszystkimi, nawet nad
nieprzyjaciółmi. A tych miał sporą garstkę. Jego towarzyska ogłada, siła charakteru, która tak
bardzo sprzyjała powodzeniu zarówno u kobiet jak i przy kartach lub w pełnieniu czynności
ambasadora, zapewniały mu pierwszorzędne świadectwo u zazdrosnych wrogów.
Jeden z tych wrogów, któremu przypadła do gustu dowcipna wymiana zdań kawalera z
królem, postanowił zrównać się z marszałkiem i uznał chwilę za odpowiednią do podjęcia
wÄ…tku intrygi.
Więc, monsieur zwrócił się do Bassompierre a wolno nam sądzić, żeś wstąpił w
szranki partii Guise ów?
Co takiego? zapytał zdziwiony marszałek. Ja? Cóż nasuwa ci takie przypuszczenia?
Pytający wzruszył ramionami.
Dlaczego nie. Sądząc z objęć, w których trzymałeś siostrę Guisego, księżniczkę de
Conti?...
Ha! zaśmiał się głośno i serdecznie Bassompierre. Nonsens, drogi panie, nonsens!
Zapewniam cię, że w daleko gorętszym uścisku trzymałem twoją żonę i bynajmniej nie
kocham ciebie więcej z tej racji!
Król zatrząsł się od śmiechu, obecni zawtórowali mu głośno. W tej chwili zapowiedziano
przybycie kardynała. Richelieu wszedł, powitał zebranych wyniośle, ucałował rękę króla i
pozdrowił gorąco Bassompierre a.
Król dopiero teraz przypomniał sobie d Artagnana i zapytał o niego.
Już odjechał, sire odpowiedział kardynał. W chwili, kiedy otrzymał listy dla dworu,
dosiadł konia i pomknął.
Jaka szkoda, żem go nie widział! wtrącił się do rozmowy Bassompierre. Lubię tego
młodzieńca. Jest gwałtowny, odważny i dobry oficer. A przede wszystkim jest wierny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]