[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wzrok.
Uśmiechnęła się. Wyciągnęła rękę i opuszkami palców musnęła ledwie
widoczną szramę pod jego okiem.
 Aadnie się goi.
Ich oczy się spotkały. Wyczytali w nich to samo dręczące pytanie, na które
ani jedno, ani drugie nie potrafiło odpowiedzieć.
 Chodzmy ju\&  Nick odezwał się pierwszy.
Melissa, skinąwszy głową, oderwała rękę od jego policzka. Pomimo
wszelkich rozterek, jedno wiedziała na pewno: Nick zajmował coraz więcej
miejsca w jej sercu, a jego obecność działała na nią jak balsam na ranę.
Przyłączyli się do tłumu, który czekał na rozpoczęcie parady.
 Popatrz, zaraz zaczną!  Melissa wspięła się na palce.
Zamiast oglądać paradę, Nick nie odrywał wzroku od twarzy Melissy. Po raz
pierwszy widział ją tak o\ywioną& Zdał sobie nagle sprawę, jak wiele kosztowała
ją zdrada Wayne'a. Dopiero teraz, w rozbawionym świątecznym tłumie, zobaczył
Lissę, o jakiej śnił od dawna: swobodną i roześmianą, patrzącą ufnie na ludzi.
Kiedy na czele paradującej grupy piłkarzy pojawił się Wayne, Melissa
przytuliła się do Nicka i wsunęła dłoń w jego rękę. Sposępniał na chwilę. Niczego
nie pragnął bardziej ni\ jej bliskości, ale jak\e chciałby, \eby przytuliła się do
niego szczerze, a nie na złość byłemu narzeczonemu. Melissa jednak wcale nie
patrzyła na Wayne'a.
 Masz taką minę  zakpiła  jakbyś połknął ość.
 Zauwa\yłaś, kogo to niesie w następnej grupie?
 Masz na myśli Albertę? Nie przejmuj się. Udzieliłam jej powa\nego
ostrze\enia.
 Wykazałaś się wielką odwagą  odparł ponuro.
 Powiedziałam, \eby trzymała się jak najdalej od ciebie.
 To wielka ulga dowiedzieć się, \e nikczemna Alberta Beasley przestanie
wreszcie nastawać na moją cnotę  oświadczył uroczyście.
Melissa uraczyła go promiennym uśmiechem, a potem mocnym kuksańcem
w bok.
 Wiesz, co chciałam powiedzieć.
 Oczywiście, \e wiem&  szepnął czule, patrząc z uwielbieniem na
odmienioną Melissę.  Chciałaś powiedzieć, \e nie ma na ciebie mocnych.
 Strzelony, zatopiony. Pojętny z ciebie facet.
Nick uwielbiał jej uśmiech. Zachwycał się nim jak skończonym dziełem
sztuki. Wydawał mu się doskonalszy w swojej harmonii od budowli Sullivana i
bardziej inspirujący od strzelistych wie\ gotyckiej katedry.
Paradę zamykał jadący na syrenie wóz stra\acki. Mo\e pod wpływem tej
syreny instynkt samozachowawczy Nicka tak\e uruchomił wewnętrzny sygnał
alarmowy. Zejdz na ziemię, mówił mu głos rozsądku. Melissa jest niedościgłym
marzeniem.
Tak jak zało\enie własnego interesu. Nick zadrwił z siebie i ze swojego
zdrowego rozsądku. Jedno i drugie było mrzonką. Nie mógłby jej zapewnić
poczucia bezpieczeństwa. Poza tym Lissa kochała Wayne'a. Powinien wbić to
sobie do głowy. Oczywiście, \e gdyby się uparł, mógłby ją w końcu uwieść& Ale
jak długo by to trwało? Nie miał ochoty na krótką przygodę. Nie z nią. Chciał ją
kochać przez całe \ycie.
 Koniec parady  powiedziała.  Idziemy do parku. Muszę pokwestować na
rzecz biblioteki, a potem przez godzinę będę sprzedawać bilety wstępu. Nie ma
lekko  pociągnęła Nicka za rękę.  Rada Miejska obiecała nam w tym roku część
dochodów z imprezy.
Kiedy Melissa sprzedawała bilety, Nick krą\ył po parku, który zamienił się
w świąteczny jarmark.
 Nicky!  usłyszał kobiecy głos za plecami.  Nicky, to naprawdę ty? 
Stała przed nim pulchna blondynka o dość wyzywającej urodzie.
 Przykro mi, ale&
 To ja. Peggy Sue. Peggy Sue Hammond. Na pewno mnie pamiętasz.
Kobieta jego marzeń w czasach, kiedy był jedenastoletnim mę\czyzną.
Podglądał ją przez okno z kryjówki na drzewie. Nosiła czarny stanik, który śnił mu
się po nocach.
 Cześć, Sue. Co u ciebie słychać? Jak ci się wiedzie?
 Okropnie, ale pomówmy raczej o tobie. Nie do wiary&  Sue bez cienia
za\enowania po\erała Nicka wzrokiem.  O ile pamiętam, długo dojrzewałeś, ale&
no, no, dla takiego efektu warto było się pomęczyć.
Przypomniał sobie, \e subtelne maniery nigdy nie były, jej najmocniejszą
stroną.
 Czy wiesz, \e ju\ całe miasto mówi o tobie? Nauczyłam się, co prawda, nie
słuchać plotek, ale pracuję w salonie piękności Cut N Curl, razem z Rosie, więc
sam rozumiesz& Wiem dokładnie, jak to było z nią i Wayne'em. Ja akurat jestem
ostatnia do tego, \eby rzucić w kogokolwiek kamieniem. Człowieku, po dwóch
rozwodach do głowy by mi nie przyszło oceniać innych. Ale jaki wiatr przygnał cię
do Greely po tylu latach?
 Przyjechałem na urlop.
 Komu ty to mówisz? Nikt nie przyje\d\a do Greely na wakacje. Większość
z nas nie mo\e się doczekać, \eby stąd prysnąć.
 A jednak, sądząc po tym tłumie, mnóstwo ludzi postanowiło zostać.
 A skąd! Większość z nich to farmerzy z okolic. Biedacy przyjechali się
rozerwać, zapomnieć na chwilę o swoim beznadziejnym \yciu.
 Niewa\ne. Znam ludzi, którzy mieszkają w takich miasteczkach jak Greely
i nie narzekają na beznadziejne \ycie. Mają silne poczucie więzi z rodziną,
sąsiadami, przyrodą& Poka\ mi w wielkim mieście sąsiadów, którzy troszczą się o
siebie nawzajem, na których zawsze mo\esz liczyć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •