[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Farra. Zostanie u nas na święta. Gdybyś mogła znalezć dla niego pokój&
 Oczywiście  Lydia uśmiechnęła się. Studiowała uważnie powierzchowność
przybysza: opaloną na brąz twarz, niebieskie oczy i swobodne, lekkie odchylenie głowy do
tyłu.
 Moja synowa  dokończył prezentacji Simeon.
 Czuję się trochę skrępowany, wdzierając się& to bardzo rodzinne święta.
 Jesteś członkiem rodziny, mój chłopcze  powiedział Simeon.  Czuj się jednym
z nas.
 Jest pan za dobry, sir.
Do pokoju powróciła Filar. Usiadła w milczeniu przy kominku, sięgnęła po swój
papierowy wachlarz i spuściła skromnie oczy.
CZZ III  24 GRUDNIA
I
Naprawdę chcesz, żebym został, tato?  spytał
Harry, odchylając głowę do tyłu.  A jeśli przeze mnie z domu zrobi się coś w
rodzaju gniazda os?
 O czym ty mówisz?  spytał ostro Simeon.
 Alfreda, wzorowego brata Alfreda, bardzo męczy moja obecność.
 A do diabła, niech męczy!  warknął Simeon.  Ja jestem panem tego domu.
 Mimo wszystko wydaje mi się, że w niemałym stopniu zależysz od Alfreda. Nie
chciałbym, żebyś przeze mnie&
 Zrobisz, co ci każę  przerwał mu ostro ojciec.
Harry ziewnął.
 Nie jestem pewien, czy będę się nadawał na domatora. Taki obieżyświat jak ja
udusi się, siedząc w jednym miejscu.
 Lepiej się ożeń i ustatkuj.
 Z kim mógłbym się ożenić? Jaka szkoda, że nie można poślubić własnej
siostrzenicy. Ta Pilar jest diabelnie atrakcyjna.
 Zdążyłeś zauważyć?
 Skoro mówimy o ożenkach; ten grubas George niezle wybrał, przynajmniej jeśli
idzie o urodę. Kim ona jest?
 Skąd mam wiedzieć? George poznał ją chyba na pokazie mody. Mówi, że jej ojciec
jest emerytowanym oficerem marynarki.
 Pewnie był pomocnikiem szypra na jakimś kabotażowcu  skrzywił się Harry. 
George, jeśli nie będzie uważał, może mieć z nią kłopoty.
 George  oświadczył Simeon Lee  to dureń.
 Więc czemu za niego wyszła? Dla pieniędzy?
Simeon znowu wzruszył ramionami.
 Sądzisz, że wyperswadujesz Alfredowi  spytał Harry  te jego fochy?
 Zaraz to załatwimy  odrzekł poważnie Simeon.
Sięgnął po dzwonek stojący na podorędziu.
Horbury ukazał się natychmiast.
 Poproś tu pana Alfreda.
Horbury wyszedł.
 Ten człowiek podsłuchuje pod drzwiami!  wykrzyknął Harry.
 Prawdopodobnie.
Do pokoju wpadł Alfred. Wykrzywił się na widok brata.
 Chciałeś, żebym przyszedł, ojcze?
 Siadaj. Pomyślałem, że musimy to i owo pozmieniać, skoro mamy dwoje nowych
domowników.
 Dwoje?
 Pilar zamieszka tu z nami, naturalnie. A i Harry wrócił do domu na dobre.
 Harry zamierza tu mieszkać?
 A czemu nie, stary?  spytał Harry.
Alfred zwrócił się gwałtownie ku niemu.
 Dobrze wiesz dlaczego nie!
 Przykro mi, ale nie wiem.
 Po tym wszystkim, co się stało? Postąpiłeś okropnie. Skandal&
 To wszystko przeszłość, stary  Harry machnął ręką.
 Zachowałeś się szkaradnie wobec ojca& po tym wszystkim, co zrobił dla ciebie.
 Wiesz co, Alfredzie, myślę, że to sprawa ojca, a nie twoja. Jeżeli on chce wybaczyć
i zapomnieć&
 Tak, chcę wybaczyć  potwierdził Simeon.  Przecież Harry jest moim synem,
Alfredzie.
 Tak, ale& jestem oburzony& ze względu na dobro ojca&
 W każdym razie Harry zostanie tutaj! Taka jest moja wola  położył delikatnie
dłoń na ramieniu Harry ego.
 Bardzo go lubię.
Alfred, blady jak papier, zerwał się i wyszedł. Harry, śmiejąc się, ruszył za nim.
Simeon usiadł. Chichotał. Nagle przycichł i rozejrzał się dookoła.
 Do diabła, kto tu jest? A, to ty, Horbury. Przestań się wreszcie skradać.
 Pokornie proszę o wybaczenie, sir.
 No dobra. Słuchaj, zamierzam ci coś polecić. Powiedz wszystkim, że mają przyjść
tu do mnie zaraz po lunchu. Wszyscy!
 Tak, proszę pana.
 I jeszcze coś. Jak będą tu szli, wszyscy razem, idz z nimi i w połowie korytarza
podnieś głos; tak żebym słyszał tu w pokoju, żebym wiedział, że już nadchodzą. Wymyśl byle
powód i krzyknij. Rozumiesz?
 Tak, proszę pana.
Horbury zszedł na dół.
 Gdyby pan chciał znać moją opinię, to myślę, że zapowiadają nam się bardzo
wesołe święta.
 Co to ma znaczyć?  spytał ostro Tressilian.
 Proszę tylko czekać i obserwować, panie Tressilian. Dzisiaj już Wigilia, a gdzie
jest ta świąteczna atmosfera? Chyba gdzieś bardzo daleko stąd.
II
Weszli do pokoju i zatrzymali się przy drzwiach. Simeon rozmawiał przez telefon.
 Siadajcie wszyscy, ja tylko parę słów  powiedział, odrywając się od słuchawki.
Zrobił zapraszający gest ręką i powrócił do rozmowy telefonicznej.
 Czy to kancelaria Charltona, Hodgkinsa i Bruce a? To pan, Charlton? Mówi
Simeon Lee& Tak& Nie, chciałbym, żeby wpadł pan do mnie, pragnę sporządzić nową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •