[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale jak na razie mój plan się nie sprawdza. Oczywiście, on jest tu dopiero od paru dni.
W jej pomarszczonych policzkach pojawiły się nagle dołeczki. Muszę przyznać
się panu do czegoś, monsieur Poirot. Tak naprawdę, to sama go polubiłam i nie
potrafię nic na to poradzić. To znaczy, zdaję sobie sprawę, jakie z niego ziółko, lecz
nie umiem oprzeć się jego urokowi. Oj, tak, chyba wiem, co Sara w nim widzi. Tylko
jestem już dość stara, by wiedzieć z doświadczenia, że Desmond nie nadaje się na
męża. Mimo to naprawdę lubię jego towarzystwo& I wydaje mi się dodała, jakby
zamyślona że ma także dobre strony. Wie pan, spytał mnie, czy mógłby przywiezć
tu swoją siostrę. Miała niedawno jakąś operację i leżała w szpitalu. Desmond
powiedział, że byłoby mu przykro, gdyby musiała spędzić całe święta w szpitalu.
Dlatego spytał, czy nie byłby to dla nas zbyt wielki kłopot, gdyby ją zabrał. Obiecał,
że będzie nosił jej posiłki i opiekował się nią. To chyba ładnie z jego strony, prawda?
Rzeczywiście. Wykazał się troskliwością, która wydaje się nie pasować do jego
charakteru.
Och, sama już nie wiem. Można troszczyć się o swoją rodzinę, a jednocześnie
chcieć wykorzystać zamożną młodą pannę. Wie pan, Sara będzie bardzo bogata.
Trochę odziedziczy po nas& Nie będzie tego dużo, gdyż większość pieniędzy
przypadnie wraz z tą posiadłością Colinowi, naszemu wnukowi. Jednak jej matka była
bardzo zamożna i Sara, kiedy skończy dwadzieścia jeden lat, odziedziczy wszystkie te
pieniądze. Teraz ma dopiero dwadzieścia& Tak, to naprawdę bardzo ładnie, że
Desmond tak dba o swoją siostrę. I wcale nie próbuje stwarzać wrażenia, że to jakaś
ważna figura. Z tego co wiem, dziewczyna pracuje jako sekretarka w jednym z
londyńskich biur. A chłopak dotrzymał słowa i rzeczywiście nosi jej posiłki. Może nie
zawsze, ale bardzo często. Więc myślę, że jednak ma on także jakieś zalety& Ale
mimo wszystko powtórzyła z wielką stanowczością nie chcę, żeby Sara wyszła
za niego.
Z tego, co słyszałem i co mi pani powiedziała odparł Poirot wynika, że to
byłaby prawdziwa katastrofa.
Czy myśli pan, że będzie w stanie jakoś nam pomóc? spytała pani Lacey.
Myślę, że to możliwe odrzekł Poirot choć nie chciałbym zbyt wiele
obiecywać& Gdyż musi pani wiedzieć, madame, że tacy panowie są bardzo
inteligentni. Lecz proszę nie rozpaczać, może uda się jednak coś zrobić. W każdym
razie, uczynię wszystko, co w mojej mocy, choćby z wdzięczności za to, że była pani
taka uprzejma i zechciała zaprosić mnie na te święta. A niełatwe musi być dzisiaj ich
przygotowanie.
Rzeczywiście westchnęła pani Lacey i pochyliła się ku niemu. Czy wie
pan, monsieur Poirot, o czym naprawdę marzę& ? Co chciałabym mieć?
Nie, ale proszę mi powiedzieć, madame.
Wprost marzę o niewielkim nowoczesnym domku& Nie, może niekoniecznie
musi być parterowy, ale w każdym razie nieduży, nowoczesny i łatwy do
prowadzenia. Stałby gdzieś w parku, miał dobrze wyposażoną kuchnię i nie byłoby w
nim tych długich korytarzy.
To bardzo praktyczny pomysł.
Niestety nie dla mnie odparła pani Lacey. Mój mąż kocha ten dom.
Uwielbia tu żyć. Nie ma nic przeciwko pewnym niewygodom, a myśl o
przeprowadzeniu się do małego nowoczesnego domku wprost napawa go wstrętem!
A więc poświęca się pani dla niego? Pani Lacey wyprostowała się.
Nie uważam tego za poświęcenie, monsieur Poirot odparła. Wyszłam za
niego, by go uszczęśliwić. A on jest dla mnie dobrym mężem i przez wszystkie te
razem spędzone lata dał mi wiele szczęścia. Ja pragnę odwzajemnić mu się tym
samym.
A więc będą państwo dalej tu mieszkać?
Tak. To nie jest wcale aż tak nieprzyjemne.
Ależ skąd odparł Poirol pospiesznie. Wręcz przeciwnie, to bardzo
wygodny dom, zwłaszcza dzięki centralnemu ogrzewaniu i ciepłej wodzie.
Wydaliśmy wiele pieniędzy na te udogodnienia powiedziała pani Aąccy.
Udało nam się sprzedać kawałek ziemi. Teren gotowy pod zabudowę, tak to określają.
Na szczęście znajduje się on po drugiej stronie parku i nie widać go z domu. Tak
naprawdę jest to dość brzydki zakątek w brzydkiej okolicy& Ale udało nam się
uzyskać wysoką cenę. Tak więc stać nas było na modernizację.
A co ze służbą?
Och, z tym jest dużo mniej problemów, niż pan myśli. Oczywiście nie wygląda
to tak jak kiedyś. Przychodzą do nas różni ludzie z wioski. Dwie kobiety rano, pózniej
następne dwie, które przygotowują obiad, podają go i sprzątają po nim. I jeszcze dwie
wieczorem. Jest naprawdę dużo łudzi, którzy chcą popracować kilka godzin dziennie.
A jeśli chodzi o Boże Narodzenie, to w ogóle mamy dużo szczęścia. Zawsze
przyjeżdża do nas droga pani Ross. To wspaniała kucharka, proszę mi wierzyć. Kilka
lat temu przeszła na emeryturę, ale w nagłej potrzebie zawsze nam pomaga. No i jest
jeszcze nasz wspaniały Peverell.
Państwa lokaj?
Tak. On także jest już na emeryturze i mieszka w niewielkim domku niedaleko
stąd, ale upiera się, aby w każde święta podawać do stołu. Jestem naprawdę
przerażona, monsieur Poirot, gdyż jest już tak stary i zniedołężniały, że ilekroć bierze
coś do rąk, obawiam się, że to upuści. Do tego ma chore serce i boję się, by się nie
przepracował. Jednak byłby bardzo urażony, gdybym nie pozwoliła mu przyjść.
Zawsze oburza go stan naszych sreber, ale nim miną trzy dni, wszystko lśni jak nowe.
Tak, to naprawdę stary, wierny przyjaciel. Uśmiechnęła się do Poirota. A więc,
jak pan widzi, czekają nas szczęśliwe święta. I do tego białe dodała, wyglądając
przez okno. Widzi pan? Zaczyna padać śnieg, O, wracają dzieci. Czas, żeby je pan
poznał.
Poirot został uroczyście przedstawiony. Najpierw Colinowi i Michaelowi
wnukowi i jego koledze, miłym piętnastolatkom, z których jeden miał ciemne, a drugi
jasne włosy. Pózniej ich rówieśnicy, Bridget, tryskającej energią dziewczynie o
kruczoczarnych włosach.
A to moja wnuczka Sara powiedziała pani Lacey.
Poirot spojrzał z pewnym zainteresowaniem na Sarę, przystojną pannę o gęstych
rudych włosach. Zachowywała się nerwowo i nieco wyzywająco, lecz dla babki była
bardzo czuła.
A to jest pan Lee Wortley.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]