[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wybiera. A skoro wiedzą oni, to wie i pół szkoły. Nie miała jednak serca psuć
koleżance nastroju, więc zamiast odpłacić jej pięknym za nadobne, grzecznie
odprowadziła ją do drzwi.
RS
67
- Powodzenia! Helen? - zawołała, gdy ta była już w połowie drogi do
swojego domu. Chciała ją zapytać, czy przypadkiem nie popełnia szaleństwa,
zapraszając Guya, i czy nie robi największego w życiu błędu. W ostatniej
chwili zabrakło jej odwagi, więc tylko pomachała Helen na do widzenia.
Koleżanka znała ją jednak na tyle dobrze, że bez trudu domyśliła się, co ją
trapi.
- Powodzenia, Madison! - zawołała. - Zobaczysz, wszystko będzie dobrze!
Dasz radę!
Wkrótce przekonała się, że Helen miała rację.
Kiedy otwierała Guyowi drzwi, była nieprzytomna ze zdenerwowania. Nie
pojmowała, jak mogła być tak głupia, by zgodzić się na to spotkanie. Bała się,
że nie będzie miała o czym z nim rozmawiać, albo że Emily nie zaakceptuje
pojawienia się w domu obcego mężczyzny. Na szczęście wystarczyło jedno
spojrzenie na uśmiechniętego i swym zwyczajem ubranego na luzie Guya, i
niepokój minął.
Przyniósł tyle jedzenia, że starczyłoby dla całej armii. Madison natychmiast
zajęła się nakrywaniem do stołu, ciesząc się, że ma czym zająć drżące ręce.
Po chwili do kuchni zajrzeli Emily i Richard, zwabieni odgłosami rozmowy.
- Dobry wieczór. - Emily podejrzliwie przyjrzała się niespodziewanemu
gościowi. - A kim pan jest?
- Mam na imię Guy. A ty pewnie jesteś Emily?
Nie odpowiedziała. Podeszła trochę bliżej, i położywszy ręce na biodrach,
mierzyła go długim, czujnym spojrzeniem. Guy domyślił się, że dziewczynka
czeka na wyjaśnienia.
- Jestem lekarzem i pracuję w szpitalu razem z twoją mamą. Przyszedłem
porozmawiać z nią o ważnych sprawach.
- Zawodowych? - zapytała z komiczną powagą.
- Tak. Przy okazji kupiłem różne smaczne rzeczy. Spróbujesz?
- Ble! Nie lubię jedzenia, które cuchnie - skrzywiła się, patrząc z odrazą na
zielone tajskie curry, które Madison właśnie wykładała na talerz.
- Szkoda, bo w ten sposób eliminujesz mnóstwo pysznych rzeczy. A co
lubisz?
- Tuńczyka - odparła, pokazując szczerbaty uśmiech. - Ale on to dopiero
brzydko pachnie!
- Za to jest zdrowy, więc można mu wybaczyć nieładny zapach. Może
jednak spróbujesz curry? - zachęcał Guy.
RS
68
Madison z niedowierzaniem obserwowała, jak po chwili namysłu jej
wybredna córka sięga po widelec.
- To jest takie... - Słownik pięciolatki okazał się zbyt ubogi, by Emily
mogła opisać swoje doznania imakowe. Zamiast więc mówić, po prostu
włożyła do buzi jeszcze jedną porcję. - Bardzo smaczne - pochwaliła. -
Trochę piecze w język, ale może być. Mamusiu, zrobisz mi to kiedyś na
kolację?
- Oczywiście - odparła Madison, choć wolałaby, by jej córka miała mniej
wyrafinowany, a co za tym idzie, mniej kosztowny gust kulinarny.
- Emily, no chodz już! - Richard, który zaczynał się nudzić, postanowił
ponaglić koleżankę. - Przecież mamy oglądać film, zapomniałaś?
- Będziecie oglądali film? - wtrącił Guy. - Wobec tego mam coś dla was -
powiedział, podając Emily jedną z torebek.
- Popcorn? - domyśliła się Madison, widząc rozradowane miny dzieci. -
Każdy pięciolatek oddałby za to duszę
Kiedy dzieci pobiegły z powrotem do salonu, usiedli do stołu. Jedzenie było
wyśmienite, spraw do omówienia mnóstwo, więc ani razu nie zapadła
krępująca cisza. Początkowo trzymali się bezpiecznych tematów,
rozmawiając głównie o pracy i kolegach ze szpitala. I dopiero gdy skończyli
posiłek, Madison zdobyła się na odwagę, by powiedzieć to, co leżało jej na
sercu:
- Jeśli chodzi o wczoraj...
- Błagam, nie mów, że ci przykro. Nie deprecjonuj tego, mówiąc, że
żałujesz...
- Wcale nie żałuję! - Zmiało spojrzała mu w oczy. - Jestem zażenowana,
zawstydzona i zdumiona, że tak łatwo straciłam głowę...
- Nie rób sobie z tego powodu wyrzutów. Domyślam się, że takie
zachowanie nie jest w twoim stylu. Jeśli cię to pociesza, w moim też nie.
- Naprawdę? - Uniosła brwi. - A ja myślałam, że nie brakowało
pielęgniarek, które chętnie spędziłyby parną tropikalną noc pod twoją
moskitierą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]