[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Słuchaj, Danny, muszę znalezć tę książkę. Po to tu przyjechałam. Zrobiliśmy to, co
ty chciałeś, zobaczyliśmy, jak zegar wybija godzinę. Teraz...
- Ale wcale nie wybił dziesiątej dwa razy! - przerwał Danny.
- Danny, mówiłam ci, och, wszystko jedno! - westchnęła Claire. - Słuchaj, jak tylko
wróci Patrick, pójdziemy się czegoś napić, dobrze? Potem trzeba jeszcze iść do biura rzeczy
znalezionych i odnieść ptaszka, a teraz muszę kupić książkę. Więc idz i uważaj na Patricka.
W każdej chwili może wrócić pod zegar i będzie nas szukać. Może sobie gdzieś pójść i znów
się zgubić. A wtedy w ogóle się niczego nie napijemy, rozumiesz? No, idz już, bądz
grzecznym chłopcem!
- Dobrze, dobrze - mruknął Danny. Wyszedł ze sklepu i spojrzał w stronę zegara
poprzez tłum zabieganych ludzi. Patricka nie było. Westchnął głęboko i przycisnął nos do
zimnej szyby okna wystawowego. Zobaczył Claire snującą się między regałami. Wciąż
oglądała grzbiety książek. Kopnął gładką podłogę. Nudził się i chciało mu się pić. Jak dotąd,
ta wyprawa do Kasztanowej Wioski przyniosła same rozczarowania. Wyciągnął z kieszeni
piłeczkę golfową i ścisnął ją palcami. Zwietnie układała się w zagłębieniu dłoni. Podobało mu
się to. Była gładka, okrągła, a jednocześnie twarda, dokładnie taka, jak trzeba.
Znowu spojrzał na zegar. Nadal ani śladu Patricka. Zajrzał do sklepu. Claire
wyciągnęła z półki jakąś książkę i uważnie oglądała okładkę. Nie podniosła głowy.
Danny podjął decyzję. Nadszedł czas, żeby wziąć sprawy w swoje ręce. Jak tak dalej
pójdzie, trzeba będzie jechać do domu. A przecież chciał jeszcze spróbować swoich sił w
Zgubione-Znałezione i wygrać nagrodę.
Patrick na pewno wszedł do wielkiego sklepu w pobliżu zegara, tam gdzie były radia,
telewizory i podobne rzeczy. Zaraz po drugiej stronie placyku. Danny postanowił, że tylko
podejdzie do drzwi i zajrzy do środka. Jeśli zobaczy Patricka, zawoła go. Potem wrócą razem
do Claire, a potem kupią picie.
Odsunął się od wystawy i obejrzał na siostrę. Nadal stała pogrążona w lekturze. Danny
potruchtał ostrożnie przez gładką podłogę. Minął zegar. Pomyślał, że dzisiaj akurat tyka
bardzo głośno. Nerwowo ściskał piłeczkę, spodziewając się w każdej chwili usłyszeć
rozzłoszczoną siostrę, wołającą go z powrotem do sklepu.
Nikt go jednak nie zawołał i Danny bardzo szybko dotarł do drzwi sklepu. Zajrzał do
środka. Paliło się tam jasne światło i mnóstwo ludzi przechadzało się, oglądając towary.
Patricka nie było - w każdym razie nie przy wejściu. Danny wsunął się głębiej. Wiedział, że
nie powinien wchodzić za daleko. W takim sklepie jak ten, łatwo się zgubić. Wszystkie
przejścia między półkami wyglądały identycznie.
Wyciągnął szyję, patrząc na koniec rzędu telewizorów. Patrick lubił telewizję. Może
teraz tam go właśnie znajdzie. Ale ekrany migotały tylko bezgłośnie. Nikt na nie nie patrzył.
Przejście było puste.
Danny westchnął, a potem sapnął ze zdziwienia. I zamrugał oczami. Raz, drugi.
Przejście było puste. A potem, znienacka, coś się zmieniło. Ktoś... pojawił się znikąd, przed
ostatnim telewizorem, na końcu rzędu. A tym kimś okazał się... do domu. A przecież chciał
jeszcze spróbować swoich sił w Zgubione-Znalezione i wygrać nagrodę. Patrick na pewno
wszedł do wielkiego sklepu w pobliżu zegara, tam gdzie były radia, telewizory i podobne
rzeczy. Zaraz po drugiej stronie placyku. Danny postanowił, że tylko podejdzie do drzwi i
zajrzy do środka.
Jeśli zobaczy Patricka, zawoła go. Potem wrócą razem do Claire, a potem kupią picie.
Odsunął się od wystawy i obejrzał na siostrę. Nadal stała pogrążona w lekturze. Danny
potruchtał ostrożnie przez gładką podłogę. Minął zegar. Pomyślał, że dzisiaj akurat tyka
bardzo głośno. Nerwowo ściskał piłeczkę, spodziewając się w każdej chwili usłyszeć
rozzłoszczoną siostrę, wołającą go z powrotem do sklepu.
Nikt go jednak nie zawołał i Danny bardzo szybko dotarł ao drzwi sklepu. Zajrzał do
środka. Paliło się tam jasne światło i mnóstwo ludzi przechadzało się, oglądając towary.
Patricka nie było - w każdym razie nie przy wejściu. Danny wsunął się głębiej. Wiedział, że
nie powinien wchodzić za daleko. W takim sklepie jak ten, łatwo się zgubić. Wszystkie
przejścia między półkami wyglądały identycznie.
Wyciągnął szyję, patrząc na koniec rzędu telewizorów. Patrick lubił telewizję. Może
teraz tam go właśnie znajdzie. Ale ekrany migotały tylko bezgłośnie. Nikt na nie nie patrzył.
Przejście było puste.
Danny westchnął, a potem sapnął ze zdziwienia. I zamrugał oczami. Raz, drugi.
Przejście było puste. A potem, znienacka, coś się zmieniło. Ktoś... pojawił się znikąd, przed
ostatnim telewizorem, na końcu rzędu. A tym kimś okazał się...
- Patrick! - pisnął Danny, wybałuszając oczy ze zdumienia. - Patrick!
Claire, ze zmartwioną miną, rozglądała się po placyku przed księgarnią. Gdzie się
podział Danny? Gdzież on jest? Powiedziała mu, żeby się nie ruszał. Widziała go przez szybę
jeszcze parę minut temu.
Wpakowała kupioną książkę do torby przewieszonej przez ramię. A jeśli porwał go
jakiś szaleniec? Jeśli teraz właśnie ktoś obcy wyprowadza go z centrum handlowego i zabiera
wjakieś miejsce, gdzie go nigdy nie znajdą? Zrobiło jej się gorąco. Mama - co by powiedziała
mamie?
Danny rzucił się pędem w stronę brata.
- Patrick! - pisnął przerazliwie. - Gdzie byłeś? Skąd się tu wziąłeś? - Patrick szedł w
jego stronę niepewnym krokiem, pomiędzy migoczącymi ekranami telewizorów. Potrząsał
głową, jakby dopiero co się obudził. Spojrzał nieprzytomnie na Danny ego, nie odpowiadając
na pytanie.
- Czy to była magiczna sztuczka? Tak? - pytał Danny.
Patrick oblizał wargi.
- Zgubione-Znalezione - mruknął. - Muszę... - urwał.
- Ojej! - zapiszczał podniecony Danny. - Zgubione-Znalezione! Zdobyłeś jakieś
nagrody?
- Nagrody? - Patrick znowu potrząsnął głową. Potem odetchnął głęboko i potarł oczy.
Spojrzał nieco przytomniej. Zmarszczył brwi.
- Danny, co ty tu robisz? - zapytał. - Gdzie jest Claire?
- Tam. - Danny wskazał pulchnym paluszkiem za siebie.
- Dobrze, słuchaj, powiedz jej, że muszę coś zrobić i że spotkamy się przy zegarze o
jedenastej.
Jasne? - Ominął Danny ego, kierując się do wyjścia.
- Patrick, ale... - Danny aż podskoczył, przestraszony. Piłeczka golfowa wypadła mu z
ręki, ukucnął, żeby ją podnieść.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]