[ Pobierz całość w formacie PDF ]

aferze? Czy to nie krzyżuje ich planów?
- Tylko na krótką metę. Znają różne sztuczki i są potężną firmą.
- A ty nie możesz z nimi wygrać. - Było to stwierdzenie,
podsumowanie tego, co powiedział przed chwilą. Niestety, Deirdre
dotknęła nie zagojonej rany.
- Co, u diabła, mogę zrobić? - wybuchnął. - Napuścili na mnie
tyle osób w tak krótkim czasie, że właściwie moja praktyka w
Hartfordzie stała się niemożliwa! Nie zatrudni mnie żadna większa
korporacja. Poza tym wpłynęło to również na moje życie osobiste.
Nancy - kobieta, z którą się spotykałem - natychmiast zwinęła żagle.
Nieważne, że nasze rozstanie było wyłącznie kwestią czasu, idzie o
fakt. Zanim zorientowałem się, o co chodzi, pozbawiono mnie funkcji
szefa kampanii, mającej na celu zbiórkę pieniędzy na szpital. To boli.
Przykleili mi etykietkę kanciarza i nawet jeśli niektórzy ludzie wierzą
151
RS
w moją niewinność, też dbają o pozory. Cholera, nie mogłem nawet
znalezć partnera do tenisa. Stałem się pariasem.
- Nie mogą tego zrobić!
- Już to zrobili. - Jego gniew rósł coraz bardziej. - Harowałem
jak głupi osioł, by coś osiągnąć, a oni załatwili mnie jednym
machnięciem ręki. I wiesz, co jest najgorsze? Nie przewidziałem tego!
Okazałem się naiwny... głupi! Deirdre zerwała się z kanapy i
pokuśtykała w jego stronę.
- To nie twoja wina...
- Jak mogłem pracować tyle czasu z tymi ludzmi i nie poznać się
na nich? - przerwał jej. - Jestem zbyt ufny! Zawsze taki byłem!
Ujęła go pod ramię.
- Jak można żyć, nie wierząc ludziom, Neil? Alternatywą jest
sceptycyzm albo, jeszcze gorzej, mania prześladowcza, a tak nie da
się żyć na dłuższą metę.
- A moi przyjaciele? Przekabacili nawet moich przyjaciół!
- Prawdziwi przyjaciele nie daliby się przekabacić.
- Wobec tego nie znam się na ludziach.
- Jesteś dla siebie zbyt surowy... Nie trać nadziei, z pewnością
znajdziesz nowych klientów.
- Nie takich, na jakich mi zależy. Zawsze pracowałem dla
wielkich korporacji, a te będą strzegły się mnie jak ognia.
- Może poza Hartfordem...
- To oznaczałoby przeprowadzkę. A ja nie mam ochoty na
przeprowadzkę, przynajmniej nie z tego powodu.
152
RS
- Neil, sprawy wcale nie wyglądają tak beznadziejnie. Jesteś
dobry w swoim zawodzie.
- Skończmy rozmowę na ten temat!
- Tak, masz rację. Przestań się wreszcie nad sobą użalać. Nie ty
jeden masz problemy! Ja mam je również!
- Tyle że twoje niedługo się skończą. Zdejmą ci gips i...
- To nie tylko kwestia nogi. Myślisz, że byłabym w takim
podłym humorze wyłącznie z powodu nogi? Chodzi o coś całkiem
innego. Jeśli wydaje ci się, że masz monopol na życiowe problemy, to
jesteś cholernym egocentrykiem!
Zapadła cisza. Po raz pierwszy od chwili gdy rozpoczął swą
tyradę, Neil przestał myśleć o swoich sprawach.  Chodzi o coś
całkiem innego" - powiedziała. Nagle przeraził się, że cały jego świat
legnie w gruzach.
- Co to znaczy?
- Cóż za ironia losu! - roześmiała się z przymusem.
- Tobie brakuje korporacji, dla której mógłbyś pracować, a ja
mam korporację, której nie chcę za skarby świata!
- O czym ty mówisz?
- Joyce Enterprises - odpowiedziała niechętnie. - Słyszałeś o
niej?
- Oczywiście. Mieści się... - nagle doznał olśnienia -.. .w
Providence. Jesteś właśnie z tych Joyce'ów? To twoja korporacja?
-Prawdę mówiąc to rodzinna firma. Mój ojciec zmarł sześć
miesięcy temu i siostra przejęła pałeczkę.
- Nie skojarzyłem nazwiska zmarszczył brwi Neil.
153
RS
- Nigdy... jakoś mi nie pasuje...
- Do mnie? - uśmiechnęła się smutno. - Masz rację. A właściwie
to ja do niej zupełnie nie pasuję i to stanowi problem. Moi rodzice
zawsze pragnęli, by firma pozostała w rękach rodziny. Sandra - moja
siostra - nie może sobie poradzić. Mam dwóch wujków, którzy tak
samo nie nadają się do interesów, jak moja matka.
- Chcą więc, byś ty się tym zajęła. - Neil podszedł i stanął przed
Deirdre.
- Dokładnie tak.
- A ty nie chcesz.
- Zdecydowanie nie. Raz spróbowałam i mam dość do końca
życia. Nie odpowiada mi codzienne strojenie się i przyjęcia, a tego
wymaga się od szefa firmy. Nie cierpię dyplomatycznych rozmówek
ani też wystawiania siebie na pokaz.
- W to bardzo wierzę - zażartował.
- Chciałabym, żeby uwierzyła w to również moja rodzina. Ale to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •