[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie mam takich planów - powtórzył Jared. - Lubię jezdzić z miejsca na
miejsce.
- To się może prędzej czy pózniej znudzić - zauważył Phil. - Kilka lat
temu byłem na dłuższym kontrakcie. Nie mogłem się już doczekać, żeby wrócić
do domu. Nie znałem języka, brak mi było amerykańskiej kuchni, telewizji.
Wypadów na piwo z przyjaciółmi. Ty też musisz za tym tęsknić, Jared.
- Czasami - zgodził się. - Zdążyłem się przyzwyczaić.
- Do życia tu też zdążysz się szybko przyzwyczaić. Założę się, że gdy
noga ci się zrośnie, nie będziesz już chciał wyjeżdżać.
Jared tylko wzruszył ramionami. Bardzo w to wątpił. Kiedy ostatnim
razem był w Nowym Orleanie, liczył dni do wyjazdu.
- Teraz gdy masz Jenny, wszystko się zmieni - oznajmił Harry.
ROZDZIAA 10
Jak myślisz? - spytał Jared, starając się zignorować miłe uczucie ciepła,
które go ogarnęło na sugestię, że jest w stałym związku z Jenny.
- Kiedy się jest wolnym i samotnym, to jedno miejsce jest równie dobre
jak drugie - ciągnął Harry. - Gdy jednak znajdziesz kogoś bliskiego, to chcesz z
nim być. Wszyscy wiemy, że trudno brać ze sobą kobiety na Bliski Wschód.
Jeśli nadal wolisz pracę przy odwiertach, a nie w biurze, to mamy przecież
szereg platform wiertniczych u wybrzeży Zatoki Meksykańskiej, co jak sam
przyznasz, jest o wiele bliżej domu niż Emiraty Arabskie.
- Jestem za młody, żeby się wiązać - powiedział Jared na wpół
żartobliwie. Nie podobał mu się poważny ton, jaki wkradł się do rozmowy.
Phil klepnął go w plecy i wstał.
- Tylko nie czekaj zbyt długo, przyjacielu, bo inni sprzątną ci sprzed nosa
najlepsze kąski. Mogę wam jeszcze coś podać?
- Ja już dziękuję - powiedział Harry, też się podnosząc. - Musimy już iść.
Dzieci zerwą nas jutro skoro świt.
Jared patrzył z ulgą, jak inne pary zaczynają zbierać się powoli do
wyjścia. Sam też już miał ochotę się pożegnać.
- Miło mi się rozmawiało z twoimi znajomymi - powiedziała Jenny parę
minut pózniej, kiedy jechali do domu. Ulice na przedmieściu były puste, ale
wiedziała, że w dzielnicy francuskiej będzie tłok. - Szczególnie miłe były Joline
i Cathy Emmerson. Radziły, żebym rozejrzała się za pracą nauczycielki tutaj, w
Nowym Orleanie.
- A co z twoją szkołą? - spytał. Po co Jenny myśli o przeniesieniu się do
Nowego Orleanu? Jej dom jest w Whitney. Nie ma powodu się przeprowadzać.
- Nie podpisałam jeszcze umowy na następny rok. Dostanę ją dopiero
pierwszego sierpnia.
- Lepiej zostań tam, gdzie znasz ludzi.
- Jak ty? - spytała drwiąco. Jared potrząsnął głową.
- To prawda, ja nie chciałem mieszkać w Whitney. Po ślubie z Andreą
kupiliśmy tam piękne mieszkanie i zaczęliśmy się urządzać, jak przystało na
nowożeńców, tylko że ona to kochała, a ja nienawidziłem.
- Po co w ogóle się żeniłeś?
- To wypadło jakoś samo z siebie.
- Nie kochałeś jej?
Popatrzył na Jenny, na jej twarz wydobywaną z mroku samochodu przez
reflektory jadących z naprzeciwka pojazdów.
- Wtedy wydawało mi się, że ją kocham. I że ona kocha mnie. Potem się
okazało, że pragniemy zupełnie różnych rzeczy. Ja chciałem podróżować,
zobaczyć trochę świata, wykorzystać geologiczne wykształcenie. A ona chciała
męża, który będzie spędzać w domu każdą minutę wolną od pracy. To było...
klaustrofobiczne.
- Jeśli tak, to może lepiej, że się rozstaliście i zakończyliście to
małżeństwo. Jednak ja też chciałabym, żeby mój mąż spędzał ze mną czas po
pracy. Ale tylko wtedy, gdyby sam tego chciał, a nie z poczucia obowiązku.
- Pozwól, że dam ci dobrą radę. Jak już znajdziesz ten swój ideał, to
zostaw mu trochę swobody. Prawo do rozporządzania sobą. Wolność wyboru.
- Przyjęłam do wiadomości - powiedziała sucho.
- Przyjęłaś do wiadomości, ale nie uznajesz moich racji?
- Uznaję. Wiem, że nie powinnam zamykać go w klatce. Z drugiej strony
mam nadzieję, że mój mąż sam będzie chciał ze mną przebywać. Inaczej po co
się pobierać? Ostatecznie można poprzestać na randkach. Co się stało z Andreą?
- Wyszła powtórnie za mąż i mieszka teraz w Baton Rouge. Słyszałem, że
ma dwójkę czy trójkę dzieci.
- A więc dostała to, czego chciała. Jest szczęśliwa?
- Moja matka twierdzi, że tak. Widuje się z nią czasami. Rodzice Andrei
nadal mieszkają w Whitney i ona przyjeżdża tam w odwiedziny.
Jenny chciała go zapytać, czy on też jest szczęśliwy. Zapewne dostałaby
szybką odpowiedz twierdzącą, ale czy rzeczywiście nigdy nie czuje się
samotny? Nie potrzebuje nikogo bliskiego? Chce do końca życia włóczyć się po
świecie? Może mężczyzni nie mają takich potrzeb jak kobiety?
- Wiedziałam, że po powrocie wpakujemy się w sam środek nocnego
ruchu - zauważyła, skręcając w Royal Street, gdzie na dobre ugrzęzli w korku.
%7łądne rozrywki tłumy turystów przewalały się z jednej strony ulicy na
drugą, samochody oblepiały każdy wolny skrawek, taksówki wstrzymywały
ruch, wypuszczając pasażerów.
Jenny posuwała się w żółwim tempie, bez skutku szukając miejsca do
zaparkowania.
- Chyba będę musiała wysadzić cię przed domem i spróbować gdzieś
dalej - powiedziała.
- Nie ma mowy. Nie będziesz chodzić tu sama po nocy.
Mogę równie dobrze jak ty przejść parę kroków. Mój gips jest do tego
przystosowany.
- Cały dzień byłeś dziś na nogach. Nie czujesz się zmęczony?
- Nie na tyle, żeby puścić cię bez eskorty. Po zmierzchu w tej okolicy
lepiej uważać. Muszę dopilnować, żebyś bezpiecznie dotarła do domu.
Jenny kiwnęła głową. Mimo nogi w gipsie, Jared z pewnością potrafiłby
obronić ją w niebezpiecznej sytuacji. Zrobiło jej się ciepło koło serca. W jej
życiu nie było nikogo, kto by się o nią martwił, gdy pózno wracała.
Przejechali parę przecznic, zanim dostrzegła zwalniające się miejsce.
Korzystając z okazji, szybko wślizgnęła się w lukę między zaparkowanymi
samochodami.
- Gwarno tu jak w dzień - zauważyła, kiedy szli zatłoczonym chodnikiem
pośród rozbawionych przechodniów.
- Za dużo turystów - mruknął Jared.
Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie, przepuszczając hałaśliwą
grupkę osób z naprzeciwka. Nie podobały mu się spojrzenia, jakimi paru
mężczyzn obrzuciło Jenny.
- To właśnie dzięki turystom ta dzielnica tętni życiem. Byłeś tu kiedyś
podczas karnawału?
- Parę razy, gdy byłem młodszy. Dopiero wtedy rozpętuje się prawdziwe
szaleństwo.
- Chciałabym to kiedyś zobaczyć. W zeszłym roku przyjechałam tu na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]