[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gdy ojciec potrzebował pomocy. Czasami bywałem niecierpliwy i
szorstki.
- Byłeś cierpliwy jak anioł, Svend! Trudno sobie wyobrazić lep-
szego syna!
- Ojciec poszedł teraz do Boga.
- Tak, on jest u Boga, a ty musisz myśleć o żywych.
- Dziękuję, że przyszłaś, Klaro. Dziękuję, że jesteś dla mnie tak
miła.
Potrząsnęła głową.
- To zrozumiałe, że przyszłam. Kocham cię, wiesz o tym.
Ukrył twarz w dłoniach, pochylił się nad stołem i rozpłakał. Klara
gładziła go po plecach i po włosach, aż się uspokoił.
- Musimy iść dalej, Svend - szeptała. - %7łycie musi płynąć dalej.
R
L
Pauline rozmarzyła się i upuściła pędzel. Odgłos drewnianej opraw-
ki uderzającej o podłogę wyrwał ją z odrętwienia, aż podskoczyła.
Li-am kazał jej iść na zajęcia, tak jak zwykle, ale już pożałowała, że
przyszła. Powiedział, że by sobie nie darował, gdyby nie wykorzystała
możliwości rozwijania talentu, którą otrzymała.
Colbi0rnsen w jednej chwili znalazł się przy niej. Posłał jej zdzi-
wione spojrzenie, schylił się, podniósł pędzel z podłogi i podał jej z
lekkim ukłonem.
- Czy jest pani dziś zmęczona, panno Selmer?
- Trochę. yle spałam - odparła i poczuła, że się czerwieni.
Nadal bacznie się jej przyglądał.
- Chyba nie jest pani zakochana? Musi się pani tego wystrzegać. -
Uśmiechnął się żartobliwie. - Jest pani na to zbyt utalentowana, proszę
o tym pamiętać.
Pauline poczuła, że policzki palą ją jeszcze bardziej. Czy tak wy-
raznie po niej widać, że jest zakochana.
%7łe nie jest w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, by jak
najszybciej wrócić do Liama.
Ręka jej drżała, gdy zanurzała pędzel w granatowej farbie. Col-
biørnsen wyciÄ…gnÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ i zabraÅ‚ jej pÄ™dzel. DodaÅ‚ trochÄ™ czerni do
granatu.
- Więcej cienia pod dachem, panno Selmer. Więcej cienia i ciem-
niej. - Poprowadził pędzel w stronę płótna i pociągnął granatowoczarną
kreskę. Następnie wziął czysty pędzel i nadał kresce miękkości. - Tak. -
Oddał Pauline pędzel i poszedł dalej do następnego ucznia, młodego
chłopaka ze Stavanger.
Miałaby największą ochotę zebrać przybory do malowania, przebiec
przez park w dół do Welhavensgate. Bardzo się bała, że Liam może
wyjechać, jak planował wczoraj rano. To byłoby najprostsze na świe-
cie: spakować rzeczy i opuścić mieszkanie, gdy jej nie było i nie mogła
go powstrzymać swą miłością i sztuką przekonywania. Mógłby wstąpić
do kościoła przed dalszą podróżą, uklęknąć i poprosić o wybaczenie.
R
L
Może wstąpi do klasztoru i zacznie żyć w modlitwie i samoudręczeniu,
aż poczuje, że Bóg mu wybaczył.
Im dłużej przebywała z dala od Liama, tym bardziej wydawało się
jej prawdopodobne, że nie będzie go w domu, gdy wróci z zajęć. Gry-
zła końcówkę pędzla, nie mogąc się skoncentrować na obrazie, który
stał przed nią na sztalugach. Co Liam mógł teraz porabiać? Siedział w
domu czy spacerował po mieście? Wybrał się do kościoła czy może już
ją opuścił i stał na pokładzie statku? Wszystko wydawało się równie
prawdopodobne. Wszystko poza tym, że na nią czeka i powita ją, gdy
ona wróci ze szkoły. I że nadal będzie ją kochał.
- Moje panie i moi panowie! - Colbiernsøn klasnÄ…Å‚ w rÄ™ce i wszedÅ‚
na niewielki podest przeznaczony dla modeli. - Zrobimy teraz przerwÄ™,
żebyście mogli coś przekąsić i nabrać nowych sił, lecz najpierw oznaj-
mię wam nowinę, która wydaje się jednocześnie radosna i pasjonująca.
Uczniowie odłożyli pędzle i ścierki, zdjęli peleryny i fartuchy i w
napięciu skupili się wokół nauczyciela. Pauline słyszała, że Colbiorn-
søn lubiÅ‚ planować wycieczki i uroczystoÅ›ci, ale pomyÅ›laÅ‚a, że jej to
nie dotyczy. Nie teraz. Pragnęła tylko znalezć się w pustym mieszkaniu
razem z Liamem. Nie zostało im wiele czasu, wkrótce wróci Olga.
- Wszyscy słyszeliście zapewne o światowej sławy skrzypku, Er-
landzie Lychem? - zaczÄ…Å‚ Colbiornsøn.
Studenci sztuki skinęli głowami i mamrotali coś między sobą.
- Otóż artysta ten wróciÅ‚ z tournée po Ameryce. Razem z rodzinÄ… i
przyjaciółmi zatrzymał się w Skogso i planuje dać koncert, po którym
odbędą się różne uroczystości oraz wycieczka po okolicy.
W grupie rozległ się radosny szmer. Pauline zerknęła na ścienny
zegar. Co ją czeka, kiedy wróci do domu? Liam czy samotność? Obie
możliwości wydawały się równie prawdopodobne. Nie może jej opu-
ścić, nie może zostawić tego, co się między nimi zrodziło, rozkoszy i
bliskości. Ale nie może też odejść z Kościoła.
- Pan Lyche zwrócił się wczoraj do mnie - mówił dalej Colbiern-
sen, gestykulując. - Koncert odbędzie się za dwa tygodnie. Wtedy
przypłynie po nas statek. Tak, moi przyjaciele, zostaliśmy zaproszeni
R
L [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •