[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jedynie obsypywałeś mnie prezentami. Dla ciebie wszystko sprowadza się
do pieniędzy.
- Jeśli nawet, to dlatego, że widziałem, czym może być ich brak - powiedział
tak porywczo, że spojrzała na niego zdziwiona.
- Pieniądze to nie wszystko, Rico.
- Spróbuj powiedzieć to kobiecie, która właśnie straciła męża i nie ma jak
wykarmić dwójki dzieci - rzucił szorstko. - Albo rodzinie przymierającej głodem i
tracącej dach nad głową.
Ten gwałtowny potok słów był czymś tak niezwykłym u Rica, że Stacy za-
milkła na chwilę, zaszokowana jego pełnym pasji wybuchem. Domyślała się, że
mówił o swojej matce. Niemal bała się odezwać, by nie przerwał i nie zamknął się
znowu w skorupie, jak czynił dotychczas zawsze, ilekroć próbowała poruszyć temat
jego dzieciństwa i śmierci ojca.
- Wspierałeś ją - odważyła się jednak powiedzieć.
Rzucił jej zniecierpliwione spojrzenie.
- Miałem tylko piętnaście lat i nie mogłem zapewnić jej takiego oparcia, ja-
S
R
kiego potrzebowała. - Wypił długi łyk wina i odstawił kieliszek na stół. - Więc nie
lekceważ tak łatwo pieniędzy, skoro nie doświadczyłaś ich braku - rzekł z chłodną
rezerwą. - Matka odejmowała sobie od ust, żebym ja miał co jeść, ale przez to stra-
ciła pokarm i nie mogła karmić piersią mojej kilkutygodniowej siostrzyczki. Co noc
dziewczynka płakała z głodu, a matka szlochała z rozpaczy. Zacząłem udawać, że
nie jestem głodny, aby mogła zjeść z czystym sumieniem.
Stacy przełknęła z wysiłkiem.
- Rico...
Uderzył dłonią w stół.
- Wiesz, co to znaczy być głodnym? Naprawdę głodnym?
Pokręciła głową, niezdolna wydusić ani słowa, a on zaśmiał się ponuro.
- A ja wiem, cara mia, podobnie jak moja matka. I w końcu to głód sprawił,
że postanowiłem odnieść sukces.
Miał tak przygnębioną minę, że zapragnęła pogładzić go pokrzepiającym ge-
stem, ale powstrzymała się, wiedząc, że uraziłaby tym jego sycylijską dumę.
- Poszedłem do naszego sąsiada, ojca Gia - mówił dalej bezbarwnym tonem. -
Poprosiłem, by dał mi pracę - jakąkolwiek pracę, żebym mógł wyżywić matkę i
siostrę. Ledwo starczało mu pieniędzy na utrzymanie własnej rodziny, ale wspo-
mógł mnie, a ja za to pracowałem u niego, choć w istocie niewiele miał dla mnie
roboty. Rozumiał jednak, że jestem Sycylijczykiem i człowiekiem honoru i nie
mogę przyjąć jałmużny. I wiedział, że pewnego dnia mu się odwdzięczę.
- I Gio jest nadal z tobą - rzekła poruszona do głębi Stacy.
Rico wypił kolejny łyk wina.
- Aączy mnie z nim więz silniejsza niż przyjazń. Zawdzięczamy jego rodzinie
wszystko. Bez pomocy jego ojca umarlibyśmy z głodu.
Wiedziała jednak, że to Rico ciężką pracą utrzymywał swych bliskich. Nic
dziwnego, że pieniądze były dla nich tak ważne, skoro zaznali głodu i biedy.
Nagle ogarnął ją wstyd. Aatwo było lekceważyć pieniądze, gdy zawsze miało
S
R
się ich pod dostatkiem.
- I spłaciłeś dług wdzięczności wobec ojca Gia - stwierdziła.
- Finansowo po wielekroć. A nasze rodziny łączą więzy głębokiej przyjazni i
lojalności.
Stacy milczała długo, wstrząśnięta opowieścią Rica i jego oddaniem dla
krewnych.
- Teraz pojmuję, dlaczego matka polega na tobie we wszystkim. Dla swoich
bliskich jesteś kimś w rodzaju boga. Ale moje życie wyglądało inaczej - wyznała z
prostotą i popatrzyła na niego z lekkim żalem, gdyż wiedziała, że jej nie zrozumie.
- Dlatego nie pragnęłam pieniędzy, tylko ciebie. Pragnęłam zgłębić twój charakter,
poznać twoje pasje, dowiedzieć się, co jest dla ciebie w życiu najważniejsze. I
chciałam, żebyś ty podobnie zainteresował się mną.
- Poślubiłem cię. Sądziłem, iż dowiodłem tym, że mi na tobie zależy - rzucił
sucho, a Stacy poczuła, że serce jej zamarło.
- Dlaczego mnie poślubiłeś? - ośmieliła się zapytać.
- Ponieważ kiedy cię poznałem, zdecydowałem, że nie pozwolę ci odejść -
odpowiedział władczym tonem.
- Ale jednak ostatecznie pozwoliłeś - rzekła cicho. - Nie próbowałeś mnie za-
trzymać i nie pojechałeś za mną.
Dopił wino.
- Zdradziłaś mnie.
- Nieprawda, byłam niewinna.
Gwałtownie postawił kieliszek na stole.
- Ten, kto jest niewinny, nie ucieka.
Wstała drżąca.
- Ale czyni to ten, kto jest wściekły. A ja byłam wściekła, Rico. Na ciebie,
na... - urwała, by nie wymówić imienia jego siostry.
- Zostawmy to - mruknął - zanim powiem albo zrobię coś, czego będę żało-
S
R
wał.
Stacy wbiła wzrok w blat stołu. Ona żałowała już tak wielu rzeczy - a najbar-
dziej tego, że wtedy odeszła, zamiast walczyć o swojego mężczyznę.
W oczach zakręciły się jej łzy.
- Nie płacz - powiedział Rico i pocałował ją czule.
- Nie płaczę - wyjąkała. - Tylko żałuję, że nie powiedziałeś mi tego wszyst-
kiego wcześniej.
Czuła na twarzy jego ciepły oddech i nagle zapragnęła Rica, bez względu na
to, co przyniesie przyszłość. Nie dbała o to, że wciąż wierzył w jej zdradę, której
nie popełniła. Liczyło się jedynie, że pożąda go i kocha. Gotowa była zapłacić każ-
dą cenę cierpienia, byle tylko móc teraz być z nim.
Wciąż całując Stacy, wziął ją bez wysiłku na ręce, zaniósł do sypialni na łóż-
ko i położył się obok niej.
- Masz cudownie gładką skórę - wymamrotał, pieszcząc jej uda.
- Tak bardzo cię pragnę - szepnęła i przytuliła się do niego.
Ogarnął pożądliwym wzrokiem jej ciało.
- Nie musisz mi tego mówić. Powiedziałaś, że cię nie znam, ale to jedno nie-
wątpliwie o tobie wiem.
- Nie chcę czekać ani chwili dłużej - wydyszała.
Rozpiął jej bluzkę, pod którą nie miała stanika.
- Dio, jesteś taka piękna.
- Proszę... teraz... - jęknęła i wbiła paznokcie w jego plecy, a potem zaczęła
go niecierpliwie rozbierać.
Kochali się z szaleńczą desperacją. Rozkosz eksplodowała w niej jaskrawym,
oślepiającym błyskiem. Przywarła mocno do Rica.
On jest i zawsze był jej mężczyzną.
Napawała się nim, jakby chciała nadrobić wszystkie te długie miesiące sa-
motności, gdy tęskniła do niego i nie miała nawet nadziei, że go jeszcze kiedy-
S
R
kolwiek ujrzy.
Zamknęła oczy. %7ładen inny mężczyzna nie da jej nigdy takiej rozkoszy. Tyl-
ko Rico. Jak mogła kiedykolwiek myśleć, że zdoła odejść i zapomnieć o nim?
Kiedy się obudziła, Rica jak zwykle już nie było w sypialni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]