[ Pobierz całość w formacie PDF ]
noworodkiem.
- Ale te położne się rządzą! - zażartował Ed. Postanowili, że matka i
dziecko zostaną przeniesieni z sali operacyjnej do jednego z pokoi dla
chorych. Kate już wszystko przygotowała. Poprosiła, by posiłki im
dostarczano, a także by przyniesiono panu Flynnowi z jego kabiny
wszystko, co niezbędne. Zorganizowała też dla niego miejsce do spania.
75
RS
- Zajrzyj do innych pacjentów - Maddy zwróciła się do Eda. - My w
międzyczasie przeniesiemy mamę i maleństwo, a jak wrócisz, wypijemy
za szczęśliwe narodziny.
- Szampan o wpół do piątej rano?
- Myślałam raczej o herbacie.
- W takim razie przyjdę. - Ed raz jeszcze pogratulował pani Flynn i
wyszedł z sali.
Po trzech kwadransach dołączył znów do Kate i Maddy. Kate została
ulokowana w pustej kabinie lekarza, matka i dziecko zaś w sąsiednim
pomieszczeniu. Znajdował się tam dzwonek, pani Flynn mogła w każdej
chwili wezwać położną.
- Uczcijmy to radosne wydarzenie herbatą - powiedziała Maddy - i
czekoladowymi herbatnikami.
Brzmi to dobrze.
- A po naszym skromnym przyjęciu Kate prześpi się trochę.
Wyciągnęliśmy ją z łóżka w środku nocy.
- Zdrzemnę się tylko - odparła Kate. - Będę czuwała nad moimi
pacjentkami.
Ed przyjął od niej kubek herbaty i ciastko.
- Nie powiedziałaś mojemu ojcu, że się tutaj wybierasz?
Kate uśmiechnęła się.
- Nie. Ty też go nie pytałeś o zdanie, inaczej pojawiłby się w porcie i
miałby co nieco do powiedzenia na ten temat. On lubi o wszystkim
wiedzieć, więc nie będzie zachwycony, jak o tym usłyszy.
- Zostaw to mnie. Myślisz, że będzie na ciebie zły? %7łe przypłynęłaś
tutaj bez jego pozwolenia?
76
RS
- Nick był już kiedyś na mnie zły, a ja na niego - rzekła pogodnie
Kate. - I jakoś z tym żyjemy.
Maddy nie rozumiała, co znaczy to szczególne spojrzenie Kate, gdy
mówiła o Nicku. Było w tym coś więcej niż sympatia. Może tęsknota?
Wzruszyła ramionami. Jest środek nocy, Kate z pewnością pada z nóg.
- A co z imieniem dla panny Flynn? - zapytała. -Pamiętajcie, że ma
mieć związek z morzem.
- Marina, samo się narzuca - odparła z miejsca Kate.
- Albo coś w tym stylu: Maris czy Marnie albo Rina.
- Marina mi się podoba - rzekła Maddy. - Jeszcze jakieś propozycje?
- Dorian znaczy dziecko morza. - Kate okazała się ekspertem od
imion.
Maddy się skrzywiła.
- Nie można tak krzywdzić dziecka. Wyobrazcie sobie tylko: Dorian
Flynn.
Kate pokręciła głową.
- Rodzicom wszystko wolno. Dzięki Bogu to dziewczynka. Gdyby to
był chłopiec, mogliby go nazwać Errol.
Maddy uczestniczyła już w podobnych posiedzeniach po
narodzinach dziecka albo szczęśliwie zakończonej operacji. Jeżeli ludzie
zaangażowani w to zawodowo mieli trochę czasu, siadali razem poruszeni,
pełni satysfakcji i zadowolenia. Czasami przerzucali się żartami, tak jak
teraz. Po raz pierwszy od wielu godzin Maddy ogarnął spokój.
- Chciałabym kiedyś mieć dziecko - wyznała nagle. - Był taki
moment, kiedy myślałam, że tak się stanie, widziałam już swoją
przyszłość z mężem i dziećmi, w domu z ładnym ogrodem. Kupiłam
77
RS
nawet księgę imion. Chciałam nazwać córkę Hannah, a syna Luke. Ale na
tym się skończyło.
- Masz jeszcze mnóstwo czasu - stwierdziła Kate. -Przyjdzie na
ciebie pora.
- Być może. Albo skupię się na pracy i zakończę karierę jako
przełożona pielęgniarek w jakimś wielkim szpitalu.
- Przełożona? - Kate prychnęła. - No, no.
Ed siedział z półuśmiechem na twarzy i nie włączał się do rozmowy.
Nie dzielił ich radosnego podniecenia. Może był tylko zmęczony. Ale
przecież wszyscy byli zmęczeni.
Raptem zadzwonił telefon Eda.
- Dobrze, że pan do mnie dzwoni, zaraz będę - powiedział Ed i
spojrzał na Maddy. - Pani Gillan, kabina D35. Steward twierdzi, że jest
bardzo słaba, trochę panikuje. Zobaczę, co się dzieje.
- Pójdę z tobą - rzekła Maddy. - A Kate zostanie tutaj i zdrzemnie
się.
Pani Gillan przeszła już najgorsze i z wolna dochodziła do siebie.
Gorączka jej spadła, ale nie odzyskała jeszcze sił. Była pełna lęków i
wymagała przede wszystkim pocieszenia. Ed zbadał ją, zapewnił, że
wszystko idzie ku dobremu i dał jej coś na sen. Dodał jeszcze, że razem z
Maddy posiedzą przy niej chwilę. Kiedy gawędził z pacjentką, Maddy
zauważyła, że robi to z pewnym wysiłkiem. Gdzieś zniknęła lekkość, z
jaką rozmawiał z chorymi, i jego dobry humor. Uznała, że powinna go
wspomóc.
78
RS
- Właśnie odebraliśmy poród - poinformowała panią Gillan. -
Człowiek nie spodziewa się czegoś takiego na statku wycieczkowym, ale
zdarza się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]