[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Okseń, wstawaj, do dzieła! zakazywał wójt z furmankami do Aucka.
 Ale nie mnie, bom ja wczoraj z drogi.
 I tobie i wszystkim, co konie mają, bo to pod żołnierzy, to ni dworska sprawa, ale
skarbowa, cesarska.
 Nie pojadę.
 Pojedziesz, Okseń, pojedziesz, jużem ja wóz naładował i koniom dał obroku.
 To ty sam jedz, ojcze kiedy już potrzeba. Ja z drogi, niechaj w domu wypocznę.
 Mnie nakazano do ciesielki z siekierą.
 To ja pójdę za ciebie.
 Oj, nie, bo ekonom wyraznie mnie kazał iść.
Ty wiesz ja taki majster.
Okseń mruczał i klął, ale cóż było począć, trzeba było słuchać  począł się wybie-
rać.
 A na wiele dni chleba wziąć?  spytał ojca.
 Nie wiem  rzekł stary wzruszając ramiona  mówią, że to i tydzień może zabawi.
 Sto czortów ich...  zawołał Okseń rzucając worek o ziemię.  Tydzień.. nie poja-
dę! A jak ja tu tę wiedzmę samą znowu zostawię?
 A cóż? Tak jak i wprzód  rzekł powolnie Ułas.  To już taka dola, s k a c z y, w r
a ż e, j a k p a n k a że30. Kiedy się jemu zachciało twojej żonki, ustąpże się z drogi i
milcz, kiedy chcesz spokoju, bo cię tak z roboty w robotę, z posyłki w posyłkę gnać
będą, aż zdechniesz. lepiej daj jej pokój, bo to ty nie pierwszy i nie ostatni. Tobie gło-
wa z karku nie spadnie, a zobaczysz, jaki w chacie będzie dostatek.
 Dobrze tobie gadać  odpowiedział Okseń  a ja jak wspomnę na to, to mi się aż
krew gotuje.
 Tak to zawsze z początku, j a k t e n p o w i a d a ł  rzekł stary obojętnie. 
Chcesz pokoju, to zapomnij o tym. Niechaj ona sobie robi, co chce; jak się sprze-
ciwisz, ja tobie mówię, będzie zle.
W tej chwili dał się z ulicy słyszeć głos wójta wywołującego do pańszczyzny.
Okseń wybiegł przed chatę.
 Dobry deń, panie wójcie
 Dobry dzień. Jedzcie do Aucka.
- Ale ja wczoraj powrócił.
- Tak przykazali.
 To niech choć stary w domu zostanie.
 Oj, nie! Okseń stary do ciesielki, Pryśka do plewidła, Pauluk do oranki z wołami,
a ty z końmi pod żołnierzy.
 Oni nas zamęczą  rzekł Okseń ponuro i wszedł do chaty.
 Albom ci ja nie mówił  mruczał stary.  Ot, milczałbyś, to by lepiej było, a jak ty
będziesz strasznym, to tobie dadzą rady; u pana dłuższe palce niż u ciebie ręce.
29
Znajdziemy się na sprawę  zajmiemy się tą sprawą.
30
Skacze, wraże  (ukr.) skacz, przeklęty, jak pan każe.
38
 Zobaczym  rzekł Okseń.
- Zobaczysz  mruknął Ułas.
Słońce się już wznosiło ponad czarny pas lasów, kończący zawsze wszelki widok
poleski, gdy nabrawszy chleba, ubrawszy się w dwie świty dla zapasu, wziąwszy sa-
kwy, które uwiązał do kołka u wozu, Okseń zapalił fajkę u ognia mrucząc i nie żegna-
jąc żony, siadł wreszcie na wóz stojący u wrót.
Sto czortów ich m..., niech sobie, co chcą, robią, zresztą  rzekł do siebie  ja taki
kiedyś się zemszczę. Nie ja pierwszy, mówi stary, i nie ja ostatni.
W tej chwili spotkał się na ulicy z Lewkiem i Paulukiem, którzy z fajkami w gębie i
siekierami na plecach coś po cichu z sobą szeptali.
 Dobry deń. A gdzie Ulana?  spytał Lewko.
 A w chacie.
 A cóż?
 A nic.
 I ty jej darował?
 Dobrze jeszcze, że ona mnie darowała, wszak się ona do mnie porwała, tak zhar-
działa. Licho jej teraz da rady. Niechaj sobie robi, co chce; przyjdzie kolej na mnie.
Sto czortów!
Lewko pokiwał głową.
 A ty jedziesz znowu?
 Cóż robić, kiedy wyganiają.
 No, to my na nią będziem oko mieli  rzekł Lewko.
 Ja jej dopilnuje  dodał Pauluk.
 Sto czortów!  spluwając zawołał Okseń.  Niechaj teraz robi, co chce  dajcie jej
pokój!
 Cóż to, Ułas ciebie ugadał?
 Nie Ułas, ale ja sam się namyślił. Toć, toć to nie ja pierwszy, nie ostatni, a z pa-
nem taki nie wojować. Dam ja im rady, kiedy się oni nie spodziewają, i zapłacę za
swoje. Teraz licho z nim. Darmo nie pilnujcie, bo nie upilnujecie, już na to poszło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •