[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jej humor. Mitch pewnie by zemdlał z wra\enia. Felipe nie wydawał się zaniepokojony. Po prostu wziął
ją w ramiona. Wcią\ czuła przyjemne ciepło, a jej policzki płonęły, gdy zrozumiała, \e gdyby nie
przerwał, ona sama nie powstrzymałaby go w \aden sposób.
Kiedy rano zeszła na śniadanie, Felipe jeszcze siedział przy stole. Zaskoczyło ją to. Zazwyczaj o
tej porze był ju\ przy koniach.
- Dobrze się czujesz po nocnych przygodach? - spytał cicho, odsuwając dla niej krzesło.
- Tak. Ju\ prawie o tym zapomniałam. Spojrzał na nią ponuro i poczuła się jeszcze orzej.
- Ja... przepraszam za... Byłam zdenerwowana i...
- To jeszcze pogorszyło sprawę - przyznał z napięciem, ściskając fili\ankę z kawą. - Zbli\asz
się do Any i najwyrazniej wzięłaś na siebie du\ą odpowiedzialność. Nie mam prawa o to
prosić. Mo\e powinnaś wrócić do Anglii i zapomnieć o nas...
Maggie poczuła, \e ogarnia ją rozpacz. Chciał, \eby wyjechała, a ona przestraszyła się,
uświadamiając sobie, \e wcale nie miała na to ochoty. Myśl o powrocie do dawnego \ycia była wręcz
przera\ająca. Tu, z Felipe de Santisem, czuła się bezpiecznie i była zrozpaczona, \e chciał się jej
pozbyć.
- Jeśli wolisz, \ebyśmy wyjechali...
- Nie powiedziałem tego! - zaprotestował gwałtownie, wpatrując się w nią intensywnie. - To,
czego ja chcę, nie jest i nigdy nie było istotne. Zostałaś zmuszona do przyjazdu tutaj, a ja jeszcze
doło\yłem swoje, domagając się pomocy. Dwa razy ryzykowałaś dla Any. To ja jestem za nią
odpowiedzialny i przypuszczam, \e wolałabyś wrócić do domu. Nie będę się sprzeciwiał. Zajmę się
Devlinem Parnhamem.
Maggie zgnębiona spoglądała na swój talerz.
- Nie chcę opuszczać Any - wyznała cicho.
Zdą\ył tylko spojrzeć na nią, bo w tej chwili do pokoju wkroczyła Ana, pogodna i
zdecydowana.
- Kiedy senor Mitchell wróci, chciałabym, \ebyśmy wybrali się wszyscy na miłą wycieczkę -
oznajmiła z uśmiechem, siadając przy stole.
- Mo\e nasi goście nie mają ochoty na wycieczkę - rzekł sztywno.
- Są w hacjendzie ju\ długo - zauwa\yła Ana. - Wycieczka byłaby urozmaiceniem, a Mitch
mógłby zrobić mnóstwo dobrych zdjęć.
- Najwyrazniej wszystko ju\ zaplanowałaś - zauwa\ył Fe-lipe. - O jaką wycieczkę ci chodzi?
- Pojedziemy do Granady - obwieściła Ana stanowczo. -Mitchowi na pewno się spodoba.
- A co z seńoritą Howard? - spytał Felipe, nie patrząc na Maggie. Znowu zaczął u\ywać
sztywnych formułek.
- Jest pisarką, a Granada to cudowne miejsce. Chciałabyś pojechać, Maggie?
- Ee... tak. Bardzo - wykrztusiła, a Felipe spojrzał na nią z niedowierzaniem. Myślał, \e chce
tylko sprawić przyjemność Anie.
- Kiedy mamy jechać? - spytał, znowu gotów ustąpić siostrze.
- Dzisiaj - oznajmiła zdecydowanie. - Jak tylko Mitch wróci. Mo\emy zostać tam na noc.
Zarezerwuj nasz hotel, Felipe.
Nie skomentował tego, ale Maggie widziała, \e uniósł czarne brwi. To nie było po prostu ustępstwo
na rzecz siostry. Miał jeszcze inne powody. Podejrzane. Kiedy wyszła do holu, ruszył za nią.
- A więc chciałabyś pojechać do Granady? - spytał drwiąco. - Jesteś gotowa pozwolić Anie
sobą kierować?
- Tobą te\ kieruje - przypomniała cicho Maggie.
Władczym gestem uniósł jej podbródek.
- Wierzysz w to? Mo\e pozwalam ci znalezć się trochę bli\ej cywilizacji, seńorita. Noc w
dobrym hotelu mo\e przywrócić ci rozsądek. Mo\e nie zechcesz wracać do hacjendy de Nieve?
- Nie straciłam rozsądku! - warknęła Maggie. - A zresztą Ana ma rację. W Granadzie
mogłabym zrobić notatki do artykułu, a Mitch trochę zdjęć. Potem wrócę po rzeczy i wyjadę. Ana
pewnie powiedziała mi ju\ wszystko.
Kiedy odwróciła się, by iść, chwycił ją mocno za ramiona.
- Co ci powiedziała?
- Wystarczająco, \eby się domyślić, \e tu\ przed śmiercią ojca była bardzo nieszczęśliwa. śe ten
dom nie był najlepszym miejscem do \ycia, kiedy on tu był. Ana najwyrazniej czuła się uwięziona. Miała
siedemnaście lat i \adnej kontroli nad własnym \yciem.
- Czyli naprawdę obwiniasz mnie o jej ślepotę - stwierdził groznie. - Przypuszczam, \e nie
zechcesz wyjechać, dopóki nie zdobędziesz dowodu. Co za wspaniały artykuł ukazałby się w
gazecie!
Odwrócił się i niemal wybiegł, a Maggie patrzyła za nim z niedowierzaniem. Nic takiego nie
sugerowała. Czy\by świadczyło to o poczuciu winy, o jakimś cię\arze na jego sumieniu? Niemo\liwe.
Dlaczego nie mógł rozmawiać o tym spokojnie? Nikt nie mógł się zbli\yć do takiego człowieka, jakim
był Felipe de Santis, a ona nie chciała się przyznać nawet przed sobą, \e miałaby na to ochotę.
Mitch wrócił. Maggie nie widziała, jak Ana go powitała, ale wydawał się taki jak dawniej -
wesoły i bezpośredni. Cieszył się z wycieczki i było jasne, \e Ana zaplanowała ją dla niego z jakichś
tajemniczych powodów.
Maggie nie była zadowolona, kiedy ruszyli do Granady. Felipe zachowywał ponure milczenie.
Ana usadowiła się z tyłu obok Mitcha, a wyciągnięcie ich stamtąd wiązałoby się z niemiłą awanturą.
Maggie ucieszyła się, \e nie przyszła wcześniej do samochodu. Felipe nie mógł mieć do niej pretensji.
- Mo\e jednak ta wycieczka to dobry pomysł - mruknął, kiedy niemal jednocześnie podeszli
do auta. - Ona za często z nim przebywa.
- Najwyrazniej zale\y mu na niej, a jej na nim, czy ci się to podoba, czy nie - odparła Maggie.
- Chyba tylko dlatego, \e jest jedynym mę\czyzną w okolicy i przywykła do niego - uznał
Felipe. - On nie nale\y do naszego świata i Ana w końcu to zrozumie.
- Tak, wiem. - Maggie z niejasnych powodów poczuła się ura\ona. - Bliskość. Rzeczy tracą
właściwe proporcje, kiedy człowiek jest odizolowany w górach. Po powrocie do domu wszystko będzie
się wydawać nam obojgu niewiarygodnym snem. Taka zabawna przerwa w normalnym \yciu.
Nie miał najmniejszych wątpliwości, o co jej chodziło. Mógł sobie siedzieć z chmurną i grozną
miną, wiedząc, \e siostra i tak tego nie widzi.
Zgodnie z planem dotarli na miejsce wczesnym wieczorem. Dzień był pochmurny, a sezon
turystyczny jeszcze się nie zaczął, więc nie było tłumów. Przez całą drogę Felipe zachowywał lodowate
milczenie, za to Ana i Mitch gadali nieustannie. Maggie widziała, jak Felipe od czasu do czasu zerka
na nich w lusterku. Gdy tylko wrócą, Mitch zostanie wyprawiony do domu, razem z nią.
Gdy zobaczyli Granadę z daleka, serce Maggie zabiło szybciej. Nigdy nie była w tym słynnym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •