[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zderzyła się z Matthew.
- 70 -
S
R
- Co się stało? - Przytrzymał ją za rękę.
- Dzwoniła Esther. Wychodzi za mąż, a ja jestem jej druhną i muszę w
przyszły weekend pojechać do Londynu - powiedziała szczerze.
- Chodz na chwilę do mojego gabinetu - poprosił. - Pewną sprawę
powinienem załatwić od razu, ale jakoś uszła mojej uwagi.
Stała niepewnie przy drzwiach, podczas gdy on podszedł do swego
ogromnego biurka.
- Wejdz, przecież cię nie ugryzę. - Popatrzył na nią ironicznie i Sophie z
pewnym ociąganiem weszła do środka.
Tu tworzył swoje książki. Sophie nie śmiała się rozglądać. To był jedyny
pokój na dole, którego nie widziała. Sanktuarium Matthew...
Patrzył na nią z narastającą niecierpliwością.
- Czujesz się jak w jaskini lwa? - zakpił. - Och, stale coś utrudniasz.
Wystarczy mi na ciebie spojrzeć, a już wiem, że czeka mnie kolejna sprzeczka.
- Wszystko zależy od tego, o czym chcesz ze mną rozmawiać.
Kąśliwa uwaga, że stale coś utrudnia, niestety trafiła w sedno. Gdyby
pilnowała swego nosa i nie wtrącała się w jego sprawy, nie dochodziłoby do
sprzeczek. Sophie obarczała za to winą swój gwałtowny temperament i
niewyparzony język.
- Od razu, gdy przyjechałaś, miałem zamiar założyć ci konto w banku -
oświadczył niespodziewanie.
- Mam już konto w banku - przerwała mu szybko. Na miłość boską, chyba
nie zamierzał dawać jej pieniędzy! Czuła się wystarczająco upokorzona, że
musiała zdać się na jego łaskę.
- Być może masz konto - powiedział - ale czy masz na nim choć trochę
grosza?
- Mam... - Unikała jego spojrzenia. - To ładnie z twojej strony, że
spytałeś... - wymamrotała - ale nie jesteś w ogóle za mnie odpowiedzialny,
nawet... nawet jeśli pozwoliłeś mi czasowo zamieszkać pod swoim dachem i...
- 71 -
S
R
- Robisz z igły widły - rzekł zimno. - To uczciwa oferta, a ty robisz z niej
wielką sprawę. Czy nie przyszło ci nigdy do głowy, że czasami wypada okazać
wdzięczność? Doskonale wiem... wiemy oboje, że jesteś w rozpaczliwej
sytuacji. Jeśli miałabyś pieniądze, wynajęłabyś kolejne mieszkanie w Londynie i
w żadnym razie nie skorzystałabyś z mojego zaproszenia. Proponuję ci więc
pewnÄ… kwotÄ™ na osobiste wydatki.
- Nie! - ucięła dalszą dyskusję. - Wystarczy, że godzisz się na moją tu
obecność, mimo że wyraznie ci przeszkadzam. Poradzę sobie jakoś z tym, co
mam.
- A jak zamierzasz dostać się do Londynu? - spytał chłodno. - I gdzie
chcesz się tam zatrzymać? U swojego chłopaka? Wątpię, skoro nie zatrzymał
cię, nim tu przyjechałaś.
- Jeśli o to chodzi, poprosił mnie o rękę! - powiedziała wojowniczo, ale
Matthew tylko sceptycznie uniósł brew.
- Cóż więc się stało? Czyżby przetrzymanie cię do września wymagało od
niego zbyt dużego poświęcenia?
- Zamążpójście nie leżało w moich planach. Chcę zrobić coś z własnym
życiem i zacząć studia.
Zdesperowana odwróciła się do drzwi, ponieważ udało mu się ją dotknąć;
była bliska łez i czuła, że za chwilę wybuchnie. Och, jakże mógł żądać, by w tak
żenującej sytuacji potrafiła zachować się elegancko i okazała mu wdzięczność.
Przede wszystkim nie czuła doń szczególnej wdzięczności... Całe życie musiała
walczyć o wszystko i nikomu nic nie zawdzięczała, nie przywykła więc do
takich kurtuazyjnych zachowań.
- 72 -
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
- W porządku, Sophie. - Matthew chwycił ją za rękę, gdy zamierzała
otworzyć drzwi. - Wiem, że jesteś upartą kobietą o stalowej sile woli. Odłóżmy
kwestię pieniędzy na bok.
Pragnęła się stąd czym prędzej wydostać i myślała o trzech sprawach
naraz - jak elegancko stąd wyjść, jak potem spojrzeć Matthew w twarz oraz w
jaki sposób dostać się do Londynu, nie przyjmując od niego pieniędzy.
Nagle otoczył ją ramieniem i odwrócił do siebie.
- Zabiorę cię do Londynu - oświadczył. - Akurat muszę tam pojechać,
więc będziemy podróżować razem.
Obrzuciła go przelotnym spojrzeniem. Jeśli naprawdę miał własne sprawy
do załatwienia w Londynie, nie było to z jego strony wielkim poświęceniem...
Wiedziała, że w środę Philip wraca do szkoły, wszystko więc wyglądało
prawdopodobnie.
- Przestań we wszystkim doszukiwać się podstępu - powiedział
zniecierpliwionym tonem. - Obiecuję, że zawiozę cię do Londynu, zgoda?
- Powinnam być tam kilka dni wcześniej... - stwierdziła niepewnie. -
Muszę przymierzyć sukienkę i gdyby nie pasowała...
- Nie ma problemu. Odwieziemy Philipa do szkoły w środę i prosto
stamtÄ…d pojedziemy do Londynu.
- Zgoda - przytaknęła. A więc pozostał tylko problem, gdzie się
zatrzyma... - Porozmawiam jeszcze o tym z Esther.
Nadal na nią patrzył, przesuwając nieznacznie palcami po jej smukłych
ramionach. Choć zdawała sobie sprawę, że czyni to bezwiednie, jego dotyk
sprawiał jej ogromną, grzeszną przyjemność. Stała ze spuszczoną głową, by nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •