[ Pobierz całość w formacie PDF ]

całkiem poważnie.
Pomyślał, że życie bez Kelsey byłoby nie do
zniesienia. Z trudem zmusił się do mówienia.
- Kiedy moja matka odeszła po raz ostatni,
miaÅ‚em osiem lat. MieszkaliÅ›my w Bostonie. Znika­
Å‚a już wczeÅ›niej, nie byÅ‚o jej trzy, cztery dni. Nau­
czyłem się sam o siebie dbać. Była narkomanką,
Kelsey. Gdy brała, świat wydawał się jej piękny
i składała obietnice, że wszystko się zmieni. Te
obietnice trwały tak długo, jak działał narkotyk.
Kiedy zniknęła ostatnim razem, zacząłem się mart-
TYDZIEC NA BAHAMACH 143
wić dopiero po piÄ™ciu dniach. Po tygodniu skoÅ„­
czyło się jedzenie, więc skradłem kiść bananów ze
straganu. Zobaczył mnie jeden gliniarz i spisał.
Matkę znalezli parę dni pózniej, w jakiejś alejce.
Przedawkowała.
- Och, Luke...
- Potem byÅ‚y rodziny zastÄ™pcze, ucieczki, drob­
ne kradzieże i sąd dla nieletnich. Na szczęście
trafiÅ‚em do sierociÅ„ca prowadzonego przez zakon­
nice, tam poznałem siostrę Elfredę. - Jego smutny
uśmiech sprawił, że ścisnęło się jej serce. - Była
twardą i stanowczą starszą panią, ocaliła mnie przed
samym sobą. Kochałem tę kobietę... Zmarła siedem
lat temu.
- Tak się cieszę, że ją poznałeś - szepnęła.
- Gdyby tak nie było, nie rozmawialibyśmy tu
teraz. Po co ci to wszystko mówię?
- Bo musiałam wiedzieć.
- Nadal chcesz wyjść tymi drzwiami, Kelsey?
Teraz, kiedy znasz prawdÄ™?
- Nie. To ostatnia rzecz, jaką miałabym ochotę
zrobić.
- Mimo że twój mąż to były złodziej, a jego
matka była narkomanką?
- Jestem z ciebie dumna, Luke. Mimo przeciw­
noÅ›ci losu daÅ‚eÅ› sobie radÄ™. Przed Å›lubem powie­
działeś, że mnie szanujesz -jak ja mogłabym nie
szanować ciebie?
Patrzył na nią niepewnie. Dotąd zakładał, że
gdyby znaÅ‚a prawdÄ™, uciekÅ‚aby jak najszybciej, tym­
czasem w jej wzroku dostrzegał wyłącznie aprobatę.
144 SANDRA FIELD
- Teraz wiesz więcej niż ktokolwiek. Nawet
Rico - powiedział głucho.
- To dla mnie najpiękniejszy komplement. - Do
jej oczu znów napłynęły łzy.
Miał już dość tej rozmowy.
- Chodzmy coś zjeść - oznajmił.
- Luke, mam do ciebie wielką prośbę. Zabierz
mnie do Toskanii. Do willi.
- Dlaczego?
Zamiast odpowiedzieć, przytuliła się do niego.
- Dobrze. Możemy lecieć jutro po południu, po
twoich zajęciach - powiedział.
- Wiem, że dopiero wróciłeś i jesteś zmęczony,
ale bardzo chcę tam lecieć. W przyszłym tygodniu
mam trzy dni wolnego, wiÄ™c możemy zostać w Tos­
kanii trochę dłużej. Kocham tę willę. Czułam, że
mogłabym być tam szczęśliwa. Po prostu muszę
tam wrócić.
Wiedział, że nie jest szczęśliwa w Nowym Jorku.
- Limuzyna podjedzie po ciebie po zajęciach,
spotkamy się na lotnisku. Najlepiej spakuj torbę już
rano.
- Dziękuję, Luke.
Dopiero wtedy uÅ›wiadomiÅ‚ sobie, że nie oczeku­
je od niej wdzięczności. Czego jednak tak naprawdę
pragnÄ…Å‚?
- Luke, chcę ci coś powiedzieć.
Znieruchomiał. Poczuł dziwny ucisk w sercu.
- Nie zostawisz mnie. Nie pozwolÄ™ ci na to.
- Mówiłam...
TYDZIEC NA BAHAMACH 145
. - SprowadziÅ‚aÅ› mnie do Toskanii, gdzie siÄ™ po­
braliśmy, żeby oznajmić, że między nami koniec?
Mowy nie ma.
- Nie chcÄ™ ciÄ™ zostawić - prychnęła ze zniecier­
pliwieniem. - Wręcz przeciwnie. Zakochałam się
w tobie - wyznaÅ‚a, a na jej policzki wypeÅ‚zÅ‚ szkar­
Å‚atny rumieniec.
Luke poczuł się tak, jakby dostał cios w głowę.
- Muszę przyznać, że potrafisz mnie zaskakiwać
- odezwał się w końcu. - Mogłabyś to powtórzyć?
- Zakochałam się w tobie. Nie planowałam tego,
to się po prostu stało.
- Nie wydajesz się zbyt szczęśliwa.
- Bo nie jestem - przyznała. - Wrobiłam cię
w małżeństwo, zabrałam ci wolność, a ty mnie nie
kochasz.
UsiÅ‚ujÄ…c rozpaczliwie zebrać myÅ›li, zdoÅ‚aÅ‚ jedy­
nie wykrztusić:
- Ustalmy jedno - to ja odebrałem ci wolność.
Kelsey popatrzyła na niego.
- Ja chcę bliskości, Luke. Nie wolności. A ty
wciąż mnie odpychasz. - Jej glos lekko zadrżał,
oparła ręce na brzuchu.
- ZasÅ‚użyÅ‚aÅ› na wolność, i wtedy zaszÅ‚aÅ› w ciÄ…­
żę. Myślisz, że jak ja się z tym czuję? -Nie czekając
na jej odpowiedz, dodał: - Czuję się winny.
Uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Uwielbiam być w ciąży, bo kocham ciebie.
- Wolałbym, żebyś przestała to powtarzać.
- A ja, żebyÅ› zaczÄ…Å‚ siÄ™ zachowywać jak praw­
dziwy mąż.
146 SANDRA FIELD
- Przerażasz mnie, Kelsey. Odzywają się we
mnie emocje, których istnienia wcale nie podejrze­
wałem. Jako dziecko potrzebowałem matki, ale
mnie zawiodła. Nie mogę sobie pozwolić na to,
żebyś ty stała mi się potrzebna, rozumiesz?
- Ja ciÄ™ nie zawiodÄ™ - powiedziaÅ‚a z nacis­
kiem. - ObiecujÄ™. Bardzo chciaÅ‚am, żebyÅ› wie­
dział, że cię kocham. Dużo czasu minęło, nim
zdaÅ‚am sobie sprawÄ™ z tego, że miÅ‚ość daje wol­
ność. Dzięki niej jestem silniejszą kobietą. I lepszą
artystkÄ….
Luke spoglądał na nią w milczeniu. Pomyślał, że
jest taka pewna siebie, taka piękna i mądra.
- Chodzmy do łóżka - powiedział ochrypłym
głosem. - Chcę się z tobą kochać. Może tylko to
potrafiÄ™.
- Tak bardzo mi tego brakowało - szepnęła.
Impulsywnie sięgnął po różę, zerwał ją i wsunął
we włosy Kelsey.
- Uważaj na kolce. - Uśmiechnęła się do niego.
- Za nic na Å›wiecie nie chciaÅ‚bym ciÄ™ skrzyw­
dzić, a jednak wciąż to robię. - Zawahał się, po
czym dodał z bólem w głosie: - Będę cię krzywdził,
jeÅ›li nie dam ci tego, czego pragniesz. To nieunik­
nione.
Nie chciała mu wierzyć. Nie mogła sobie na to
pozwolić.
- Może kocham cię za nas oboje - oświadczyła
tylko.
Pomyślał, że to z pewnością nie jest takie proste.
TYDZIEC NA BAHAMACH 147
Po pewnym czasie Kelsey zasnęła w ramionach
Luke'a. Odsunął się od niej, wiedział, że nie ma
szans na sen. UbraÅ‚ siÄ™ poÅ›piesznie, nabazgraÅ‚ infor­
mację na kartce i wyśliznął się z sypialni. Wyszedł
przed dom, po czym ruszyÅ‚ po wzgórzu prowadzÄ…­
cym do winnicy. MyÅ›lÄ… o swoim małżeÅ„stwie i ciÄ…­
ży Kelsey. Jego żona była mądrą kobieta, wiedziała,
że nie ukradł jej wolności. Wierzył w jej słowa
i przyniosły mu one ulgę.
Myślał też o tym, że w swoim życiu kochał nie
tylko siostrę Elfredę. Jako mały chłopiec kochał
również matkÄ™, jednak powoli, kÅ‚amiÄ…c i nie do­
trzymując słowa, Rosemary zniszczyła i miłość,
i zaufanie syna. W wieku ośmiu lat poprzysiągł
sobie, że już nigdy nikogo nie pokocha. Na szczęś­
cie siostra Elfreda zdołała znalezć drogę do jego
serca - dopiero jako dorosły mężczyzna Luke znów
zamknął się w sobie i nie dopuszczał do siebie
żadnej kobiety.
Dopóki nie poznał Kelsey.
Wszedł do winnicy i odetchnął głęboko.
Kelsey byÅ‚a jego przeznaczeniem. MusiaÅ‚ przyle­
cieć aż na te stare wzgórza Toskanii, żeby to pojąć.
Spała w jego łóżku, wkrótce miała zostać matką
ich dziecka. I kochała go z całego serca.
Siedział w winnicy ponad godzinę i patrzył, jak
promienie słońca padają na delikatną trawę. Myślał
o tym, że życie z mężczyzną, który nie umie kochać,
z pewnością zniszczyłoby Kelsey.
Westchnął i oparł czoło na kolanach.
148 SANDRA FIELD
Dopiero pragnienie sprawiło, że podniósł się
z ziemi. Ciężkim krokiem ruszył ku willi.
Wielu ludzi uważało go za człowieka sukcesu.
Dopiero spotkanie z Kelsey sprawiło, że musiał
stanąć twarzÄ… w twarz ze sobÄ… i stawić czoÅ‚o upio­
rom przeszłości.
Nie umiaÅ‚ kochać. To byÅ‚a jego najwiÄ™ksza po­
rażka.
Sypialnia była pusta. Na odwrocie kartki, którą
zostawił, Kelsey napisała:
IdÄ™ zobaczyć paradÄ™. Spotkajmy siÄ™ pod cukier­
nią, mam wielką chętkę na panforte i Ciebie.
Zciskam
Kelsey
Pod swoim imieniem narysowała serduszko
i otoczyła je różami.
Luke przymknÄ…Å‚ powieki, po czym zmiÄ…Å‚ kartkÄ™
i wepchnął ją do kieszeni. Postanowił iść do wioski
na piechotÄ™.
Kiedy wyszedł do holu i właśnie sięgał po klucze
do domu, z kuchni wypadł Mario. Wymachiwał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •