[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KA, która choruje mocno. Ja z Heleną i Józia wróciłem przez ogród znowu,
minąwszy planty, do domu. Idziemy pustymi plantami pod rękę i mówim serdecznie.
Inaczej słońce świeci, inaczej wygląda dola cała...
W naszym pokoju podają samowar. Usiadam do herbaty... Hela gdzieś wyszła na
chwilę wraca z tymi oczyma, co to mówią: można...
Drzwi pozamykane...
Szczęśliwe łóżko, na którym sypiałem przez rok cały i prze-chorowałem oichitis.
Szczęśliwe! *
Pózniej rozmawiamy jeszcze przez czas jakiś i ja idę po matkę. Jest godzina 9.
Wracamy o 11. Dobranoc...
Wszystko, co chciał wyśpiewać i czego nie wyśpiewał Mickiewicz w swych miłosnych
sonetach, ws >. "s1 ko, co może mieć w sobie miłość, zamyka się w takim
dwugodzinnym ,.dobranoc"... Tego nie opisać, nie oddać nawet muzyką. To
rozszalała, rozuzdana radość.
Ona mię kocha, szepce mi to do ucha, mówi pocałunkami, każdym uściśnieniem,
tysiącem pozwoleń na wszystko. Wracałem stamtąd już nie wyprawiony na spoczynek
siłą, ale powstrzymywany. To nie rozkosz to przeświadczenie, że ona moja,
niezaprzeczenie, nieodbicie moja. Kiedy siadam do zapisania tych dni, mam w
myśli tysiąc określeń na opisanie każdej minuty teraz mi ich brakuje. Ale
muszę choćby prostymi słowy notować.
KIELCE, 1886
Tyle szczęścia, co się dziś prześni!... *
Wczoraj rano zbudziłem Halę o piątej rano. Wyszliśmy na banhof, aby odprowadzić
odjeżdżającą do Miechowa p. Celinę. Było już pózno zresztą dziewica biała nie
wyjechała. Znów więc do Kłodnickich. Matka tam została a my zakochani do
domu... Hele boli ręka, czemu ja podobno winien jestem była wiec smutna. Mimo
to... zużyliśmy środek, praktykowany pono sowicie przez małżonków chwili
obecnej.
Nie opisałbym teraz dobrze chwili, jaką przeżyłem wczoraj po południu więc
rzucam pióro i lecę za moją świętością do kościoła św. Wojciecha. Ja szaleję za
nią teraz...
Pózno w nocy.
Niezapomniany wczorajszy dzień. Wyprawiono Józię ze służącą do miasta przed
wieczorem, matka u Kł.
Czy w dzień wniebowzięcia mego mógłbym doznać większej radości nad tę, jaka się
odmyka, gdy oczy jej smutne a kochające powiedzą: bierz nie wiem. Wiem to
tylko, wiem, zdając sobie refleksyjnie rachunek, że byłem szczęśliwy. Był to
uścisk, jakiego nie doznałem w życiu nigdy. Dzień ten wart notatki nawet z
fizjologicznych względów... Ileż to trzeba mieć dla niej wdzięczności! Toż nie
ma dziś prośby, do której by się nie przychyliła, nie ma świętości, której by mi
nie oddała. Ja w przeciągu tych paru dni przeżyłem wicher jakiś, jakiś szał
miłości, po którym może już nie następować nic... Co mi po życiu? Ja je
przeżyłem burzliwe i poważne. Wszystko przeżyłem.
Jej oczy, gdy się oddaje... [...]
Nie, nic na ziemi zrównać się nie może z tym nadziemskim ich wyrazem. Te oczy to
modlitwa, to litość, to miłość.
Tysiąc kobiet mieć mogę ale za nic, nie chcę. Chcę widzieć raz choćby jeszcze
te oczy. Zachodzą one łzą i świe-
374___________________________________ _____________DZIENNIKI, TOMIK IX
cą się, i wznoszą do góry. Koncentruje się w ich wyrazie ludzka, naturalna
miłość i idealność matki oczu... To coś nadziemskiego, to taki cud, to takie
nadczłowiecze zjawisko, jakiego nie zobaczą już moje oczy na ziemi.
%7ładen artysta nie wymarzył oczu takich...
Usta zaginają się ku górze z wyrazem litości i znowu mówią ten upragniony wyraz:
miłość.
Hela bardzo chora. Jest mi smutno i ciężko. Opada na mnie bezsilność. Co by
było, gdyby ona umarła?
5 VII (W nocy.) Helena chora bardzo; leżała cały dzień w łóżku. Nie odstępowałem
jej ani na krok. Czasami bywa przecudną. Twarz ta może zniknąć wobec rysów
regularniejszych ale piękności jej nie zastąpić innymi rysami. Miewa się
czasem chwile piękna we własnej twarzy. Jest to to, co Byron nazywał ,,muzyką
twarzy" jest to muzyka rysów, muzyka muskułów. Są piękności kamienne, posągowe
ale nie ma chyba twarzy więcej idealnej czasami jak twarz Heli. Biała,
pamiętna jeszcze z Mińska chusteczka dodaje nieraz tego uroku, pod wpływem
którego popada się ;akby w obłęd. Taka chwilowa idealność oblicza działa jak
ulubiony akord muzyczny, posłyszany niespodziewanie. Byhon dziś i felczerem, i
doktorem bodaj czy nie akuszerką (ohoć obecność ostatniej nawet za parę
miesięcy wydaje się zbyteczną). Dużo by pisać można ale kiepski by ze mnie
był skryba obecnie... Kocham się na złamanie karku! Ja wszystko jednak opiszę...
9 VII (piątek).
Nie pisałem kilka już dni. Sam nie wiem czemu. Helena zabiera czas czas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]