[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Co mogli, co powinni, oni roztrząsali,
Umieli dzielić w zdaniu, o czym sądzić mo\na,
Od tego, w czym nauka pró\na i bezbo\na.
Na co rozum, dar bo\y, jeśli bluzni dawcę?
Mijaj, Janie, bezbo\nych maksym prawodawcę,
Mijaj mądrość nieprawą. Ta niech tobą rządzi,
Co do cnoty zaprawia, w nauce nie błądzi,
Co prawe obowiązki bezwzględnie okryśla,
Co zna ludzką ułomność, w zdaniach nie wymyśla.
Co się łącząc z podściwym staropolskim gminem,
Nie ka\e ci się wstydzić, \eś chrześcijaninem.
. śONA MODNA
"A poniewa\ dostałeś, coś tak drogo cenił,
Winszuję, panie Pietrze, \eś się ju\ o\enił".
- "Bóg zapłać". - "Có\ to znaczy? Ozięble dziękujesz,
Albo\ to szczęścia swego jeszcze nie pojmujesz?
Czyli\ się ju\ sprzykrzyły mał\eńskie ogniwa?"
- "Nie ze wszystkim; luboć to zazwyczaj tak bywa,
Pierwsze czasy cukrowe". - "Toś pewnie w goryczy?"
- "Jeszczeć!" - "Bracie, trzymaj więc, coś dostał w zdobyczy!
Trzymaj skromnie, cierpliwie, a milcz tak jak drudzy,
Co to swoich mał\onek uni\eni słudzy,
Z tytułu ichmościowie, dla oka dobrani,
A jejmość tylko w domu rządczyna i pani,
Pewnie mo\e i twoja?" - "Ma talenta śliczne:
Wziąłem po niej w posagu cztery wsie dziedziczne,
Piękna, grzeczna, rozumna". - "Tym lepiej". - "Tym gorzej.
Wszystko to na złe wyszło i zgubi mnie sporzej;
Piękność, talent wielkie są zaszczyty niewieście,
Có\ po tym, kiedy była wychowana w mieście".
- "Albo\ to miasto psuje?" - "A któ\ wątpić mo\e?
Bogdaj to \onka ze wsi!" - "A z miasta?" - "Broń Bo\e!
ylem tuszył, skorom moją pierwszy raz obaczył,
Ale, \em to, co postrzegł, na dobre tłumaczył,
Wdawszy się ju\, a nie chcąc dla damy ohydy,
Wiejski Tyrsys, wzdychałem do mojej Filidy.
Dziwne były jej gesta i misterne wdzięki,
A nim przyszło do szlubu i dania mi ręki,
Szliśmy drogą romansów, a czym się uśmiechał,
Czym się skar\ył, czy milczał, czy mówił, czy wzdychał,
Wiedziałem, \em niedobrze udawał aktora,
Modna Filis gardziła sercem domatora.
I ja byłbym nią wzgardził; ale punkt honoru,
A czego mi najbardziej \al, ponęta zbioru,
Owe wioski, co z mymi graniczą, dziedziczne,
Te mnie zwiodły, wprawiły w te okowy śliczne.
Przyszło do intercyzy. Punkt pierwszy: \e w mieście
Jejmość przy doskonałej francuskiej niewieście,
Co lepiej (bo Francuzka) potrafi ratować,
Będzie mieszkać, ilekroć trafi się chorować.
Punkt drugi: chocia\ zdrowa, czas na wsi przesiedzi,
Co zima jednak miasto stołeczne odwiedzi.
Punkt trzeci: będzie miała swój ekwipa\ własny.
Punkt czwarty: dom się najmie wygodny, nieciasny,
To jest apartamenta paradne dla gości,
Jeden z tyłu dla mę\a, z przodu dla jejmości.
Punkt piąty: a broń Bo\e! - Zląkłem się. A czego?
"Trafia się - rzekli krewni - \e z zdania wspólnego
Albo się węzeł przerwie, albo się rozłączy!"
"Jaki węzeł?" "Mał\eński". Rzekłem: "Ten śmierć kończy".
Rozśmieli się z wieśniackiej przytomni prostoty.
A tak płacąc wolnością niewczesne zaloty,
Po zwyczajnych obrządkach rzecz poprzedzających
Jestem wpisany w bractwo braci \ałujących.
Wyje\d\amy do domu. Jejmość w złych humorach:
Czym pojedziem?" "Karetą". "A nie na resorach ?"
Dali\ ja po resory. Szczęściem kasztelanie,
Co karetę angielską sprowadził z zagranic,
Zgrał się co do szeląga. Kupiłem. Czas siadać.
Jejmość słaba. Więc podró\ musiemy odkładać.
Zdrowsza jejmość, zaje\d\a angielska kareta.
Siada jejmość, a przy niej suczka faworyta.
Kładą skrzynki, skrzyneczki, woreczki i paczki,
Te od wódek pachnących, tamte od tabaczki,
Niosą pudło kornetów, jakiś kosz na fanty;
W jednej klatce kanarek, co śpiewa kuranty,
W drugiej sroka, dla ptaków jedzenie w garnuszku,
Dalej kotka z kocięty i mysz na łańcuszku.
Chcę siadać, nie masz miejsca; \eby nie zwlec drogi,
Wziąłem klatkę pod pachę, a suczkę na nogi.
Wyje\d\amy szczęśliwie, jejmość siedzi smutna,
Ja milczę, sroka tylko wrzeszczy rezolutna.
Przerwała jejmość myśli: "Masz waćpan kucharza ?"
"Mam, moje serce". "A pfe, koncept z kalendarza,
Moje serce! Proszę się tych prostactw oduczyć!" [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •