[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oficera.
 Cóż za jeden? Skąd przybywasz? Co tu robisz?!  zawołał surowo oficer.
Drab w odpowiedzi jął się coraz baczniej przyglądać oficerowi, a machinalnie przybierać
służbową postawę.
 Odpowiadaj! Byłeś na folwarku! Odgrażałeś się, wygadywałeś?...
 Rad się starać, proszę waszej wielmożności!  huknął z ukontentowaniem drab.
Oficer na dzwięk tego głosu poruszył się, a nie mogąc, dla mroku ustępującej ledwie nocy,
rozeznać twarzy mówiącego podsunął się bliżej.
 Coś za jeden? Skąd?
 Starykoń Bełtowicz, do usług. A dawniej Wańka, proszę waszej...
 Wańka  zakrzyknął z radosnym zdumieniem oficer. Tutaj?
Wańka schylił się do ręki oficera.
 Rad się starać...
 Może, może i porucznik Stadnicki?
 Nie, proszę waszej wielmożności. Nie ma ich! Józiu zostali. My tylko z panią! Pani sro-
go przykazała do szwoleżerii gwardyjskiej, gdzie sam Niepolion! Tak przyjechali. Do waszej
wielmożności przyjechali.
 Do mnie?!
 Taki przykaż. Szwoleżerii gwardyjskiej pierwszego eskadronu porucznika pana Gotar-
towskiego Floriana znalezć i raport zdać.
 Co wygadujesz, Wańka. Cóż to za pani przyjechała z tobą?
 Kto ich wie. Musi żona Józiu... Józiu srogo przykazali:  Z oka nie spuszczaj  dzień i
noc pilnuj  gdzie ona, tam i ty . Tak przykazali Józiu...
Porucznik Florian Gotartowski połapać się nie mógł w tych zagmatwanych wyjaśnieniach.
 Co ty mi o jakimś Józiu powiadasz! Pana swego tak szanujesz!
 Według przykazu  jego wielmożność kazali się Józiem  a mnie Starymkoniem Bełto-
wiczem. Raczyli szlachcicem mianować.
Florian się zniecierpliwił.
 Do kaduka, pleciesz trzy po trzy, ani zrozumieć!
 Sprawiedliwie każę, proszę waszej...
 Osioł jesteś...
 Rad się starać!
 Gdzież więc twoja pani?
 Raczą spać na wózku, pod płótnem.
Gotartowski postąpił naprzód do wózka, chcąc czym prędzej rozstrzygnąć zagadkę, gdy
naraz spod budy płóciennej wyciągnęło się ku niemu dwoje ramion, a szept cichy, drżący,
rozległ się tuż.
Florian zatrząsł się z przerażenia, ze wzruszenia. W oczach stanęły mu chwile przeżyte w
Saragossie, cała okropność dni oblężenia, cała niedola własna, całe wojny rozpaczliwej okru-
cieństwo, a wraz z nim, wraz z tym widmem, ukazała mu się smagła postać Hiszpanki, córki
potężnego Boggiera, postać, która mu wówczas twarzyczkę serdecznej Zośki przesłoniła, po-
stać, która go takimi pętami skuła, że gdyby nie zdarzenie, że gdyby Zośka mniejszą miała ku
niemu desperację  toż on dziś może byłby mężem córki nieubłaganego Boggiera.
100
 Rico45, Floriano! Nie poznajeszże mnie? Nie poznajesz Dolores?
Porucznikowi serce się ścisnęło. Płomienie wstydu na twarz mu trysnęły.
I jakże bo z nią postąpił? Jaką niewdzięcznością odpłacili jej za poświęcenie, za troskli-
wość, za przywiązanie. Wszak gdyby nie ona, nie Dolores, sam Palafox nie zdołałby go ocalić
tam, w murach Saragossy! Ona wyrzekła się dlań wszystkiego, dzieliła ostatnimi okruchami
chleba podczas głodu, wyrzekła się dlań nawet ojca, nie zawahała stłumić najświętszych po-
rywów Hiszpanki.
Te myśli piorunem przeniknęły duszę Floriana i poraziły go, i odjęły pewność siebie.
Aż porucznik otrząsnął się.
 I pani, pani tutaj? Razem z mężem? Razem z Niewodowskim?
Dolores wyprostowała się dumnie.
 Nie, z nim skończone.
 Jak to? Jak to?  zagadnął Florian, czując, że ta odpowiedz wytrąca go z odzyskanej le-
dwie równowagi.
Kapitanowa jęła rozpowiadać gorączkowo dzieje swego małżeństwa.
Florian przysiadł na krawędzi wózka. Gdy Dolores skończyła, porucznik spróbował ująć
się za Niewodowskim, lecz tym kapitanową rozdrażnił.
 Nie, nie mów mi o nim! Dobry, dobry, szlachetny  nie mogę, nie miałam sił.
 %7łołnierz bardzo odważny!
Dolores wykrzywiła pogardliwie usteczka.
 Ja go mam za tchórza, za niedołęgę, ślamazarę! Co tam, Bóg z nim!
 Ależ, przebóg, zastanów się pani. Wytłumaczże mi, skąd ty tutaj  w głównej kwaterze?
 Szukałam cię, znalazłam...
Porucznik rozejrzał się niespokojnie dokoła, ile że gromadka ciekawych, zwabiona zjawie-
niem się oficera służbowego z wartą, jęła cisnąć się i kupić przy wózku.
 Pozwól, jestem na służbie, muszę wracać...
 Idę z tobą!
 Dyżuruję na odwachu!
 Pójdę więc na odwach!
Florian uląkł się tej rezolucji i zaczął przekładać niedorzeczność podobnego zachowania.
 Ach, cedzisz  przerwała niechętnie Dolores  jakbyś od Niewodowskiego się uczył!
 Na popołudnie będę wolnym.
 Lecz przecież ja, w tym wózku, nie mogę wyglądać na cię do popołudnia. Musisz zna-
lezć dla mnie kwaterę!
 Miasteczko wypełnione po brzegi. Ruszyć się nie ma gdzie!
 Więc tak się o mnie troszczysz! Chcesz mnie zbyć? Chcesz mnie...
Florian do reszty natarczywością Hiszpanki zmieszany, wił się, klął, perswadował, tłuma-
czył, aż tyle dokazał, że urlop na godzin kilka otrzymał, lecz pod warunkiem, że najpierw
kwaterę dla Dolores znajdzie.
Warunek był trudny, lecz porucznikowi z sukursem przybył wachmistrz Babecki, którego
Gotartowski zdybał na rynku. Pan Andrzej do serca sprawę Floriana wziął, pogadał na prawo
i na lewo z %7łydkami i do Nuchima, do drugiego karczmarza go zaprowadził.
Nuchim przecież na wstawiennictwo syna pana naddzierżawcy, poparte złotym napole-
onem, głuchym nie pozostał i w wypełnionej po brzegi karczmie znalazł izdebkę cale prze-
stronną i wygodną, a w stajni miejsce na wózek. Gotartowski pomógł dokonać przenosin
Niewodowskiej i, zakręciwszy się, niby żeby sprawdzić, czyli Wańka dobrze się w stajniach
ulokował, wysunął się z karczmy i umknął do obozu.
45
Ri co (hiszp.)  drogi.
101
XV
Kapitanowa Niewodowska, suponując, że Florian lada moment nadejdzie, roztasowała się
szybko w izdebce. Aliści gdy upłynęła godzina długa, dręcząca, do stancyjki wpadł rozczer-
wieniony, spocony Wańka.
 Wasza wielmożność, pan porucznik! Są! Melduję pokornie! Bo pan porucznik kazał zo-
baczyć, czy wasza wielmożność mogą przyjąć...
Dolores podniosła się z ożywieniem.
 Proś, proś porucznika, czekam.
Wańka rozwarł na ścieżaj drzwi.
Pani Niewodowska aż zachwiała się ze zdumienia. drzwiach ukazała się wyniosła postać
Stadnickiego.
 To pan, pan tutaj, myślałam...
 Ja, kapitanowo dobrodziejko, we własnej osobie  mruczał z zadowoleniem porucznik,
całując hałaśliwie łapki Dolores.  A co! A co? Uciekła mi przepióreczka w proso, a ja za nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •