[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Terraportu. Jakikolwiek atak na ich statek niósłby zbyt duże zagrożenie dla stałej zabudowy
lotniska. Rip nie wylądował na upstrzonym rakietami pasie lotów dalekobieżnych, lecz na
betonowej płycie między Centrum Koordynacji a wieżą kontrolną; był to gładki pas
zarezerwowany zwykle dla parkowania skuterów ziemnych oficjeli. Dan zastanawiał się, czy
aby gorące powietrze wypuszczone przy lądowaniu Królowej nie zamieniło jakiegoś w kupę
stopionego metalu.
Wszyscy czterej tymczasowi członkowie załogi tworzyli teraz zgodnie działającą
drużynę. Ali, Weeks i medyk Hovan czekali przy wewnętrznym luku. Zastępca mechanika
ubrany był w ogromny kombinezon, obok niego przygotowano dwie kolejne niezgrabne
zbroje dla Ripa i Dana. Zamknięci byli w czymś, co miało chronić ich przed blasterem czy
usypiaczem. Wspólnie z Hovanem, który wyróżniał się brakiem kombinezonu, wspięli się do
jednego z pojazdów gąsienicowych statku.
Weeks uruchomił zewnętrzny łuk, linowy dzwig wysunął mały pojazd z Królowej i
kręcąc nim mocno zaczął opuszczać na wypaloną płytę.
- Do wieży. - Głos Ripa zabrzmiał słabo w słuchawkach hełmów.
Dan zasiadł przy sterach pojazdu gąsienicowego. Ali zrzucił liny, które wiązały ich ze
statkiem. Przez swój okrągły hełm widział mocno ożywiony port. Mrowisko, w którym jakiś
lekkoduch pogrzebał patykiem, było niczym w porównaniu z widokiem Terraport po
niekonwencjonalnym lądowaniu Królowej Słońca.
- Po południowo wschodnim wektorze zbliża się zmotoryzowany Patrol - oznajmił
spokojnie Ali. - Wygląda na to, że mają na dziobie przenośny miotacz.
- Dobra. - Dan zmienił kierunek, zostawiając z tyłu graniczny punkt kontrolny.
Zatrzymał się w tej pozycji, w otworach przeziernika widział rząd twarzy. Akcja unikowa -
trzeba będzie wycisnąć z nieruchawego pojazdu maksymalną prędkość.
- Policyjny helikopter nad nami. - Usłyszeli Ripa.
No cóż, tego uniknąć nie mogli. Dan przekonany był jednak, że nie zaatakują
bezpośrednio, przynajmniej nie z wystawionym na pierwszy plan nie uzbrojonym i nie
chronionym Hovanem.
Jego optymizm w tym względzie był zbyt duży. Zduszony krzyk Ripa skierował jego
uwagę na stojącego za nim medyka. Zdążył zobaczyć, jak Hovan osuwa się bezwładnie do
przodu i nieomal spada z pojazdu, przed czym uratował go Shannon, chwytając z tyłu. Dan
zbyt dobrze znał działanie promieni usypiających, by mieć wątpliwości co do tego, co się
stało.
Policyjny helikopter przykrył ich ogniem swej najmniej szkodliwej broni. To, że
przetrwali atak, zawdzięczali jedynie doskonale izolowanym kombinezonom, które miały
zabezpieczać ich przed większością znanych i nieznanych niebezpieczeństw Kosmosu. Dan
czuł, że jego ruchy zwolniły się nieco. Choć nie uległ sile ataku, to reagował wolniej. Mimo
to Thorson dalej prowadził pojazd w kierunku wieży, dającej nadzieję, że cały układ ich
usłyszy, podczas gdy Rip trzymał nieprzytomnego medyka na swym fotelu.
- Od czoła zbliża się wóz Patrolowy.
To ostrzeżenie Ripa zdenerwowało Dana. Sam zdążył już zauważyć ten srebrzysto
czarny pojazd. Był świadomy piekielnego niebezpieczeństwa, jakie niósł zadarty nos broni
umieszczonej na jego dziobie i wymierzonej teraz wprost w nadjeżdżający z determinacją
handlowy wóz polowy. W tym momencie zaświtała mu myśl, która, jak sądził, mogła być
jedyną szansą - jeszcze raz zastosować ten sam trik, jakiego użył przy lądowaniu Rip.
- Wsadzcie Hovana w bezpieczne miejsce - rozkazał. - Mam zamiar rozwalić drzwi
wieży!
Jego polecenie wywołało ożywienie. Omdlałe ciało medyka wepchnięto pod górną
obudowę wozu, która stanowiła bezpieczne schronienie. Na szczęście tego typu pojazd
przeznaczony był do ciężkiej pracy na wyboistych obszarach innych planet pozbawionych
dróg. Dan ufał, że uda mu się dostatecznie rozpędzić, by wedrzeć się na parter wieży bez
względu na to, czy drzwi są zaryglowane, czy nie.
Dan nie potrafił powiedzieć, czy ich śmiałość zniechęciła wóz Patrolu, czy może tamci
zrezygnowali z bezpośredniego ataku ze względu na Hovana. Wdzięczny był jednak za te
parę minut, w czasie których próbował zmusić protestujący silnik ciężkiego pojazdu do
ostatniego już maksymalnego wysiłku. Gąsienice zaczęły wspinaczkę po stopniach
wiodących ku okazałemu wejściu do wieży. Upłynęło parę sekund, nim trakcja zaczęła
działać, i dopiero wtedy kierowca odetchnął z ulgą, widząc jak dziób pojazdu wznosi się, a on
cały zdąża w kierunku monumentalnego wejścia.
Uderzyli w zamknięte drzwi z siłą, która nieomal wyrzuciła ich z siedzeń. Ale ta
spiżowa, rzezbiona brama nie mogła wytrzymać czołowego zderzenia z pojazdem specjalnego
przeznaczenia używanym poza Ziemią, tak że skrzydła bramy ustąpiły, pozwalając im na
wjazd do obszernego holu.
- Wezcie Hovana, i do podnośnika! - Po raz kolejny Dan wydał rozkaz. - Będę
blokował wejście!
W każdej chwili spodziewał się poczuć na swym ciele siłę policyjnego blastera;
zastanawiał się, czy aby kombinezon kosmonauty ochroni go.
W drugim końcu korytarza zgromadzili się uwięzieni teraz w budynku członkowie
obsługi i odwiedzający, którzy uciekli przed gwałtownym wtargnięciem pojazdu. Przywarli
oni do ściany, widząc nadchodzących Branżowców ubranych w kombinezony kosmonautów i
podtrzymujących nieprzytomnego medyka. Branżowcy używali do tego zawieszonych u pasa
antygrawitacyjnych bloków o niskim zasilaniu, które niwelowały prawie cały ciężar Hovana,
tak że obaj mieli wolne ręce, w których trzymali usypiacze. Ani przez chwilę nie zawahali się
ich użyć, pokrywając ogniem prawowitych mieszkańców wieży tak długo, aż wszyscy opadli
na podłogę i znieruchomieli.
Upewniwszy się, że Ali i Rip panują nad sytuacją, Dan zajął się swoją robotą. Włączył
wsteczny bieg i manewrując pojazdem, zatrzasnął oba skrzydła bramy; robił to z wprawą,
jakiej nabył na trudno dostępnej powierzchni Otchłani. Następnie obrócił maszynę tak, że
zablokowała zamknięte drzwi, co mogło dać im parę cennych chwil. Nikt nie mógł teraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •