[ Pobierz całość w formacie PDF ]

92
S
R
Wybiegła na zewnątrz. Młody kamerzysta zmierzał właśnie w kierunku czekającego
śmigłowca.
- Ej, ty! - zawołała, usiłując przekrzyczeć warkot silnika.
- Zaczekaj! - Zawołany zatrzymał się na chwilę wystarczająco długą, by zdążyła się
do niego zbliżyć. - Chciałabym, z panem porozmawiać.
Mężczyzna wskazał na helikopter i z pewnością by odszedł, gdyby nie chwyciła go
za ramię.
- To jest szpital. Mam pacjentów i nie życzę sobie, żebyście tutaj lądowali, kiedy
tylko wam się podoba. Niech pan powie to pozostałym.
- Równie dobrze mogę powiedzieć, żeby woda przestała przybierać - odparł
drwiąco. - Nic ciekawego się nie dzieje, więc trzeba wykorzystać powódz. A wojskowe
operacje to świetny materiał na wiadomości. %7łal z tego nie skorzystać! - rzucił na
odchodnym i wskoczył do maszyny.
Helikopter wzniósł się nad klasztorem i reporter skierował kamerę na Kirsten.
Zapewne jej pełna furii twarz i groznie zaciśnięta pięść ukaże się w wieczornym serwisie
informacyjnym!
- No i zdobył ujęcie miejscowej pani doktor, która traci panowanie nad sobą!
Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z Harrym. Był przemoczony do suchej nitki.
- To wszystko twoja wina - oskarżyła go z goryczą. - Czy zainteresowali się
szpitalem? Nie, przecież wojsko to taki dobry materiał na wiadomości! - przedrzezniała
dziennikarza. - Gdybyś miał choć trochę przyzwoitości, to zorganizowałbyś tę wojnę w
innym miejscu. Mielibyśmy tu przynajmniej odrobinę spokoju.
- Myślałem, że zależy ci na rozgłosie - rzekł przymilnie i Kirsten zacisnęła pięści,
żeby go nie udusić.
- Chcę, żeby przestali! - powiedziała dobitnie. - Czy nie możesz im zabronić tu
przylatywać?!
- Zabronić dziennikarzom pojawiać się gdziekolwiek to tak, jakby dać im specjalne
zaproszenie. Od razu wyczują, że dzieje się coś ciekawego, i będziesz miała ich jeszcze
więcej. - Uśmiechnął się łagodnie. - Poza tym nie mam prawa komenderować cywilami w
tej okolicy.
93
S
R
- To nie powstrzymało cię przed rozkazywaniem mnie, od kiedy się tu pojawiłeś. -
Podeszła bliżej i dzgnęła go palcem w pierś. - Od początku straszyłeś mnie przymusową
ewakuacją.
- To był blef - przyznał, myśląc o tym, że złość dodaje jej urody.
- Ja nie blefuje - oznajmiła twardo. - I jeżeli nic nie zrobisz z tymi helikopterami, to
sama się tym zajmę.
- Zaczniesz wymachiwać pięściami? - zakpił. To był niezawodny sposób na
rozpalenie tych niesamowitych błysków w jej oczach.
- Nie, przestawię samochód! - warknęła i odeszła, nie dając mu czasu na pytania.
Zrozumiał jej słowa dopiero pózniej, gdy zszedł do obozu. Samochody, które, jak
podejrzewał, należały do personelu i stały gdzieś w garażach, były teraz rozstawione po
całym placu. Na pierwszy rzut oka ich ustawienie wyglądało na przypadkowe, a w
rzeczywistości było iście strategiczne. Teraz już żaden helikopter nie zdoła tu wylądować.
Harry odniósł wrażenie, że rozpoznał także kilka wojskowych pojazdów, ale postanowił to
zignorować.
Gdy uporali się z najgorszym, wysłał cywilów i część załogi na zasłużony
odpoczynek. Jutro zacznie się powolna i żmudna akcja oczyszczania miasta.
Zjadł kolację z podwładnymi i zadowolony, że wszystko idzie pomyślnie, skierował
się do klasztoru. Czy powinien wpaść do Kirsten i pogratulować jej przebiegłości? Idąc
korytarzem, zmienił decyzję. Bez względu na to, jak bardzo chciał się z nią zobaczyć,
czasu miał niewiele i nie mógł go poświęcać tylko na spotkania ze zniewalającą panią
doktor. Martin Graham był ważniejszy w tej sytuacji. Pragnienie poznania go bliżej stało
się niemal obsesją Harry'ego, taką samą, jak pragnienie spotkania młodej lekarki.
Martin Graham nie spał i powitał majora z radością człowieka spragnionego
towarzystwa. Harry zrelacjonował mu wydarzenia ostatnich dni, wspominając także o
małym błędzie w planie, który skończył się jednym niepotrzebnie zatopionym budynkiem.
- Ogólnie jestem dość zadowolony - dodał. - Teraz martwię się głównie tym, że
więcej zabudowań jest w takim stanie jak gmach rady miejskiej. W każdym momencie
mogą runąć. - Wyciągnął mapę z tylnej kieszeni spodni i rozłożył ją na łóżku. - Spójrz. Te
linie sugerują małe obniżenie w tyra miejscu, jakby kiedyś płynął tędy strumień. Czy
wychowałeś się w tej okolicy?
94
S
R
Starszy mężczyzna skinął głową, więc Harry pytał dalej:
- Pamiętasz coś takiego?
- Nie, ale przy skrzyżowaniu są piorunochrony, więc może kiedyś był tu odpływ,
którym w czasie ulewnych deszczy spływała woda.
Wskazał na budynki, które mogły zostać najbardziej dotknięte powodzią, mówiąc:
- Te powinieneś sprawdzić w pierwszej kolejności.
Głos chorego był dzisiaj mocniejszy, więc Harry zachęcił go, by włączył się w
planowanie akcji oczyszczania. Umiejętnie wplótł w rozmowę kilka bardziej osobistych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •