[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Co za szynek w Smoczej Jamie przy Krakowie.
Możemy przypuszczać, że nazwane przez poetę miejsce ( na Mostkach", potem występujące
pod nazwą  Na Mistkach") zlokalizowane było na ulicy %7łółkiewskiej, na odcinku starego
Rynku od strony placu Krakowskiego. Miejsce wydaje się wygodne do prowadzenia
intymnych usług ze względu na bliskość potencjalnych klientów z garnizonu Niskiego Zamku
oraz położonego obok placu handlowego.
W XVIII w. dom rozpusty działał na ulicy Ruskiej w budynku nr 18 (budynek się nie
zachował, obecną budowlę pod tym numerem zbudowano pózniej). Dom publiczny
znajdował się w bezpośrednim sąsiedztwie cerkwi Wołoskiej i rusińskie społeczeństwo
wielokrotnie zwracało się z prośbą o jego przeniesienie. Możemy jedynie się domyślać, jakie
zgorszenie parafian wywoływało takie sąsiedztwo. Po wejściu wojsk austriackich do Lwowa,
w 1788 r. na prośbę o. Iwana Gorbaczewskiego, burdel wreszcie przeniesiono. Należy w tym
miejscu zaznaczyć, iż usługi prostytutek w XVIII w. bardzo potaniały. W 1735 r. seans
 intymnych uciech" kosztował we Lwowie bardzo tanio - 12 gr. Dla porównania, murarz
w tym czasie zarabiał za dzień
106
Cesarzowa Maria Teresa
pracy 30 groszy, toteż mógłby teoretycznie pozwolić sobie z dziennej wypłaty na 2,5
 zabawy".
Paradoksalnie okupacja Galicji przez Austriaków, znanych ze swoich przepisów antyprostytu-
cyjnych, zwiększyła tylko liczbę dziwek w mieście. Państwowy aparat cesarstwa Habsburgów
prześladował nie tylko prostytucję, ale też inne oznaki rozwiązłości płciowej. W Austrii
prostytutki karano batami, a kiedy kobieta lekkich obyczajów kogoś zaraziła - jeszcze ją
torturowano. Klientom cór Koryntu groziły wysokie mandaty pieniężne, a nawet więzienie.
W niektórych częściach naddunajskiej monarchii praktykowano barbarzyński rytuał
wyganiania dziwek z miasta. Rozebraną do bielizny kobietę prowadzono na miejski plac,
gdzie wsadzano ją do worka zawiązywanego pod szyją. Kat strzygł nieszczęsnej włosy i golił
głowę. Wygolony czerep mazano sadzą lub dziegciem i tak wyglądającą dziwkę wystawiano
na pośmiewisko życzliwych mieszczan, wśród których było wielu jej klientów. Pózniej
przywiązywano ją do ławy i biczowano po całym ciele, następnie wywożono na taczce za
miasto. Podobne kary miały miejsce w Austrii jeszcze w latach 20. XIX w.
Austriacka cesarzowa Maria Teresa (1740-1778) surowo przestrzegała ustanowionych przez
siebie praw. W 1774 r. zabroniono nawet korzystania z pomocy kobiet pracujących w
szynkach i winnicach. Jednak na prostytutki w dalszym ciągu było zapotrzebowanie. Od 1751
r. do 1769 r. wysyłano je  na wychowanie" do Timiszoary w Banacie. Kiedy Austria
okupowała Galicję, przed kurtyzanami otworzyły się nowe horyzonty. Wiedeń nie ingerował
w wyjazdy do nowo przyłączonej prowincji osób niechcianych na
107
Lwów w końcu XVIII w.
starych ziemiach Korony, a miejscowe władze patrzyły na wiele spraw przez palce. Franz
Kratter, obserwując zgraję dziwek we lwowskich kawiarniach, zapisał pogłoskę, że naczelnik
lwowskiej policji nie prześladował prostytutek, o ile miał w tym interes.
O wielkiej liczbie prostytutek we Lwowie wspomina w swoich notatkach Heinrich Hotbird
Bretsznajder, uczony zaproszony do współpracy z miejscowym uniwersytetem. Poczciwy
bibliotekarz pisał:  Nigdy nie widziałem miasta na tyle oddanego rozpuście. Dziwek
ubranych w futra z borsuków, czerwone baranie kożuszki obszyte białym i purpurowym
jedwabiem, jest tu tak wiele, że Berlin jest Jerozolimą w porównaniu z tym Babilonem".
Uczony zanotował, że funkcję pośredników miłości na sprzedaż pełnili %7łydzi, krążący po
ulicach i szukający potencjalnych klientów. Dziwki siedziały w domu i czekały, aż alfons
przywiedzie spragnionego ich łask mężczyznę. Naukowiec spostrzegł, że we Lwowie istniała
cała tajemna sieć akuszerek i położnych, które służyły miejskim dziwkom.
Jeszcze jeden uczony, profesor Uniwersytetu Lwowskiego Baltazar Hacąuet, który mieszkał
we Lwowie w XVIII w., pisał,
108
że zaniedbywanie dzieci i oszukiwanie mężów jest główną cechą mentalności lwowianek.
Według niego, aby poprawić stan moralności w mieście, należy zamknąć wszystkie szynki i
kawiarnie oraz ograniczyć liczbę zabaw publicznych. Właśnie te miejsca były zródłem
rozpusty. Gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że sąsiedni Przemyśl wydawał się
Bretończykowi jeszcze bardziej rozpustny niż Lwów. Przejeżdżając przez San, Hacąuet ze
zdziwieniem patrzył na całkiem roznegliżowanych mężczyzn i kobiety, którzy w biały dzień
kąpali się w rzece, pozwalając sobie na różne  frywolne wybryki".
Królowie ulicy
Uliczne zabijaki
Waleczny rzefnik
Bale u braci Signio
Niesamowity Gozdzicki
Ayczakowskie przedmieście
Prawnicy-chuligani
C^^^Z)
 cz^^^o
Narzekając na współczesny moralny upadek i zgorszenie społeczne, przeciętny obywatel nie
ominie okazji, aby z rozrzewnieniem wspomnieć jakieś wyimaginowane dobre czasy, kiedy
wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Mit o  złotym wieku" utrwalił stereotyp, że jego
rządzący byli rozumniejsi, prawo - bardziej humanitarne, a ludzie - życzliwsi. Kiedy bliżej
przyjrzymy się historii, to okaże się, że sto i dwieście lat temu wszystko było tak, jak dziś.
Lwów nie był tu wyjątkiem, nie brakowało w nim wielobarwnych postaci z ludzkimi
słabościami.
Uliczne chuligaństwo i morderstwa podczas bójek w średniowiecznym Lwowie zdarzały się
dość często. Najczęściej wszczynano je w stanie upojenia alkoholowego. Niekiedy przyczyną
awantury stawały się najmniej oczekiwane rzeczy. Znawca średniowiecznych zwyczajów
Julian Krzyżanowski przytacza śmieszną historię, która przydarzyła się we Lwowie w końcu
XVI w. W tym czasie szlachta nosiła buty z cholewami wykonane ze specjalnego gatunku
skóry - kurdybanu lub safianu. Zwyczajni mieszczanie nosili buty z czarnej lub szarej skóry.
Pewnego razu we Lwowie pachołkowie pewnego szlachcica pobili na ulicy rzemieślników,
którzy szli w obuwiu z drogiej kolorowej skóry. Po kilku dniach ci sami rzemieślnicy dali
łupnia szlachcicowi, który miał na sobie zwykłe buty z czarnymi cholewami. Rzemieślnicy
motywowali swój czyn tym, że  dobrze urodzonemu" należy się lepsze obuwie. Właśnie
przez podobne wydarzenie pojawiło się przysłowie  Widać pana po cholewach".
W 1578 r. na Rynku pobili się: polny pisarz Wacław Wąsowicz i rotmistrz Temruk.
Przyczyną konfliktu stało się to, że podczas wypłaty należnych za służbę pieniędzy pan
Wąsowicz coś tam potrącił z przeznaczonego Temrukowi żołdu. Napotkany jakiś
111
czas potem Temruk począł się kłócić z Wąsowiczem i wreszcie wyzwał go  słowami, jakich
powstydziłby się użyć chłop w karczmie".
Nie pozostając dłużnym, pisarz wymierzył rotmistrzowi policzek, a ten chwycił za szablę.
Kiedy zabijaków odciągnięto, okazało się, że ktoś, ale nie Wąsowicz, zranił Temruka w rękę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •