[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaskoczenia.
Co dokładnie masz na myśli? To znaczy, umiem obsłużyć
każdą broń, jaką mi dasz, rozłożyć ją i złożyć w ułamku sekundy,
opatrzyć wiele obrażeń, majdrować przy silniku harleya i poradzić
sobie z wieloma innymi sprzętami. Z natury jestem skłonny stawić
czoła wielu zadaniom, ale nie mam w planach budowania domu od
zera ani niczego równie szalonego.
Uśmiechnął się do mnie tym swoim uśmiechem, który, jak
zacząłem podejrzewać, oznaczał, że gość coś kombinuje.
Masz mnóstwo czasu, a ja mam knajpę, w której naprawdę
przydałaby się złota rączka. I tak już spędzam tu stanowczo zbyt
dużo czasu, a nie mam ochoty wymieniać podłóg i odnawiać
wszystkiego nie w tym wieku. Wszystko uświniłeś krwią, więc
teraz masz okazję to posprzątać.
Gapiliśmy się na siebie długą chwilę w milczeniu.
Próbowałem odgadnąć, czy mówi serio, i uznałem, że czeka, aż
zacznę narzekać. W końcu musiałem zamrugać, więc pochyliłem
się na stołku i westchnąłem.
Jesteś pewien, że nie chcesz, abym po prostu wypłacił się
inaczej, na przykład robiąc przez kilka tygodni za bramkarza czy
coś? Wtedy, przede wszystkim, nie musiałbyś się martwić o to, że
ktoś znowu zakrwawi ci podłogę.
Parsknął krótkim śmiechem, który sprawił, że przeszły mnie
ciarki.
Bez urazy, synu, ale ostatnim razem, kiedy widziałem cię tu
w akcji, to ty skończyłeś na pogotowiu.
Skrzywiłem się i spróbowałem nie dopuścić do tego, żeby
prawda ugodziła w moją i tak już zranioną dumę.
Byłem pijany, a poza tym ich była cała banda.
To bez znaczenia. Nie potrzebuję bramkarza, za to
przydałby mi się ktoś do pomocy ktoś, komu mogę zaufać, kto
będzie na miejscu i nie będzie oceniał, bo może& całkiem
prawdopodobne, widzi w moich klientach odbicie samego siebie.
Zagryzłem wargi. Jakże prawdziwy był jego osąd! Zrobiłem
wszystko, co w mojej mocy, żeby nie dać nic po sobie poznać i
spróbowałem wymyślić naprędce jakąś dobrą wymówkę, dzięki
której mógłbym mu odmówić. Niestety, nie przychodziło mi do
głowy nic sensownego i poczułem się przez to jeszcze gorzej.
Niecałe pół roku temu dowodziłem ponad setką osób.
Planowałem tajne misje, podejmowałem kluczowe decyzje& i nie
nauczyło mnie to niczego, co mogłoby mi się przydać w zwykłym
życiu. Skończyłem, mając stanowczo zbyt wiele wolnego czasu i
żadnych pomysłów na jego wykorzystanie. Zwiadomość tego faktu
powodowała u mnie napad paniki, więc odchrząknąłem tylko i
podziękowałem Brite owi, który właśnie stawiał przede mną
szklankę wody.
Jesteś pewien, że nie wolałbyś zwykłego czeku?
Pokręcił głową i jeszcze raz uśmiechnął się tym swoim
uśmiechem, który sprawiał, że czułem się niepewnie miałem
niejasne wrażenie, że zwiastuje on same kłopoty.
Nie. Nie potrzebuję twoich pieniędzy, tylko ciebie.
Wiedziałem już, że jeśli mam zamiar wybrnąć z tego z
twarzą, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko przyjąć propozycję;
pokiwałem ponuro głową. Chciałem pokazać temu krzepkiemu
gościowi, którego darzyłem szacunkiem, bo miałem wrażenie, że
jesteśmy bratnimi duszami, że chociaż nie wiem do końca, co robię
ani dokąd podążam, to nie można mnie posądzać o brak honoru.
No dobra. Zrobię, co zechcesz. Jak sądzisz, ile się z tym
zejdzie?
Roześmiał się tak głośno, że niektórzy ze stałych klientów
spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Nie wiedziałem, co go tak
rozśmieszyło, ale nie odezwałem się ani słowem.
Tak długo, jak będzie trzeba, synu.
Taka odpowiedz była niejasna i enigmatyczna, ale zanim
zdążyłem zażądać od niego konkretów, oparł z plaśnięciem wielkie
dłonie na blacie przede mną i pochylił się w moją stronę, zbliżając
twarz do mojej twarzy. Widok tych ciemnych oczu tak blisko,
przypatrujących mi się uważnie, wytrącał mnie z równowagi, ale
natychmiast zrozumiałem, że cokolwiek zamierza, muszę go
traktować poważnie. Jego mina mówiła, że nie należy z nim
żartować.
I żadnego picia przy pracy. Mówię serio.
Zmarszczyłem lekko czoło.
Jasne.
Mówię poważnie, Rome. Wiem z własnego doświadczenia,
jak łatwo jest stracić nad sobą kontrolę. Nie mój interes, co
porabiasz w wolnym czasie jeśli chcesz, możesz zamarynować
sobie nawet własną wątrobę, twoja sprawa, ale dopóki tu jesteś, nie
zamierzam oglądać, jak stacza się kolejny dobry człowiek.
Czy to przypadkiem nie ty dolewałeś mi co chwila Wild
Turkey tamtego wieczoru? Wolałbym dać sobie wyrwać
wszystkie zęby zardzewiałymi obcęgami, niż przyznać, jak często
ostatnio do snu kołysała mnie butelka Belvedere.
Był czwarty lipca każdy żołnierz powinien uczcić swój
wkład w walkę o wolność nieważne, na służbie czy nie.
Rozważyłem chwilę w myśli jego słowa, ale w końcu
uznałem, że ma rację, więc tylko wzruszyłem ramionami.
No dobra. To nie powinien być kłopot.
Mam nadzieję, że nie będzie.
Jezu, ten gość brzmiał całkiem jak pierwszy sierżant, który
musztrował nas, kiedy się zaciągnąłem!
No dobra, Brite nie będzie problemu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]