[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie  zaprzeczam.  To nieprawda.
 Sądzisz, że nadal będzie cię pragnął, gdy pozna twoje sekrety ? Moja mała Elle twierdziła, że
Jackson zna prawdę, ale kłamała. Wciąż skrzętnie przed nim chowasz swoje tajemnice.
Podciągam kołdrę pod brodę. Jest mi zimno i strasznie się boję. Nie chcę, by mnie doty kał. Nie
chcę, by na mnie patrzy ł. Nie chcę tu by ć.
 Musisz zostać  mówi mój ojciec. Stoi na wprost i zabiera mi kubek z gorącą czekoladą i
galaretkami na wierzchu. Mój ulubiony napój, ale nawet nie zdąży łam go spróbować.
Podnosi go do ust i wy pija duszkiem, po czy m stawia na stoliku nocny m.
 Wiesz, co musisz powiedzieć. I jesteś dobrą dziewczy nką, Elle. Moją dobrą dziewczy nką.
Teraz wstaniesz i Bob zrobi ci zdjęcia, mnóstwo zdjęć.
 Nie  protestuję, ale to nie ma znaczenia. Widzę bowiem drugą siebie po przeciwnej stronie
pokoju, opieram się o framugę, wy pinam tors, by wy eksponować piersi, małe, twarde, pod
cienką koszulką.
 Wspaniale  mówi Bob. Bierze aparat i zaczy na pstry kać.
 Jeszcze trochę, chy ba ci się to podoba. Chy ba tego chcesz.
 Nie  szepczę, ale przecież siedzę na kanapie i on nie może mnie usły szeć. Ta druga ja, ta,
którą doty ka, której sutki głaszcze i pieści, stoi spokojnie pod drzwiami z zamknięty mi oczy ma,
jakby zbierało się jej na płacz.
Ale nie płacze. Nie potrafi.
 Moja dziewczy nka  mówi mój ojciec.
 Twoja dziwka  poprawia Bob.  Twoja kurwa.
 Nie.  Głos mojego ojca jest ostry , podnosi znów kubek i uderza nim o blat. Aup!  Nie 
powtarza i znów uderza kubkiem o stół. Aup!
W głowie ma ty lko stukot fajansu o stół i jestem pewna, że za chwilę kubek pęknie, a ja&
 Sy lvio!
Głos Jacksona .
Zry wam się wy prostowana z kanapy , serce wali mi jak młotem, nie wiem, czy to sen, czy nie
sen&
 Sy lvio  powtarza, a w tle sły szę walenie w drzwi.
W moje drzwi. Jackson jest przy drzwiach!
Zrzucam z siebie kołdrę i biegnę do wejścia, po krótkiej walce z zamkami otwieram drzwi na
całą szerokość.
Stoi tam w pognieciony ch spodniach i koszuli wy stającej ze spodni. Rana na jego piersi, która
zaczy nała się już goić, jest znów czerwona i spuchnięta. Z nosa, który jednak nie wy gląda na
złamany , cieknie mu krew.
 Wchodz  mówię i wy ciągam rękę.
Przy jmuje moją dłoń i kiedy ty lko przechodzi przez próg, pory wa mnie w ramiona i schy la
głowę tak, że wtula teraz twarz w moje włosy . Przy tulam się do niego, a uczucie doznanej ulgi
jest tak wielkie, że o mało nie zwala mnie z nóg. Rozluzniam jednak uścisk, gdy ż sły szę, że z
jękiem wciąga powietrze.
Puszczam go i odchodzę o krok, by na niego popatrzeć.
 Jesteś ranny  mówię.
 Ale boli mnie teraz o wiele mniej  odpowiada.  Uwierz mi.
Krzy wię się, ale nie odpowiadam. Wiem, o co mu chodzi, dlaczego miałaby m nie wiedzieć?
Rozładował swoje uczucia w walce, dał upust bólowi, jaki zadał mu Damien, złagodził rany
zadane przeze mnie.
Wy rzucam te my śli z głowy . On jest teraz tutaj i nic innego się nie liczy .
 Pozwól, że obejrzę&  mówię, sięgając po guzik jego koszuli. Rozbieram go powoli, ostrożnie
wy łuskuję jego opalone ciało z białej tkaniny . Jest umięśniony i szczupły , ma szerokie ramiona i
w sam raz ty le włosów na torsie, żeby m miała go za co ciągnąć. Po prostu ideał męskiego piękna,
ale teraz na jego ciele pojawiły się brzy dkie siniaki w różny ch odcieniach fioletu i żółci.
Czuję skurcz żołądka, ale nie odwracam wzroku. Trzy mam go mocno za rękę i wciągam dalej
do mieszkania.
 Chodz  mówię.  Zaraz cię naprawimy .
 Sy lvio& czekaj& nie powinienem by ł&
Przy ciskam mu palec do usta.
 Nie. Proszę. Porozmawiamy pózniej. Teraz po prostu& teraz muszę się tobą zająć.
Do oczu napły wają mi łzy , bo to wszy stko moja wina. To, co sobie zrobił. I choć wiem, że to
niczego nie zmieni, chcę jakoś poprawić sy tuację. Choć troszkę.
 Proszę  mówię, przy ciskając nasze złączone dłonie do ust.  Ja to zrobię.
Kiwa głową i idzie za mną do sy pialni. Odsuwam kołdrę i wracam do Jacksona. Zostawiłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •