[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ilu z was widziało go, gdy pomagał ludziom w ró\nych pracach polowych za
odrobinę strawy? - zapytałem mę\czyzn. - Czy pozwolilibyście swoim synom na takie
postępowanie?
To pytanie poruszyło wszystkich.
- Jak dzieciak chce, to niech pracuje - zachrypiał pan Jasio. - Niech się uczy od małego.
- Tak? A kiedy czas na dzieciństwo? Jemu nie potrzeba wiele, prócz odrobiny
zainteresowania, ciepłego miejsca przy swoim sercu.
- Panie starszy! - zawołała do mnie ciocia. - Niech pan nie gada, \e serca nie mam.
- Cicho bądz! - odezwał się Goryl. - Gdyby jego ojciec wiedział co z nim robisz, to by
przyjechał i cię sprał tak, \ebyś Warszawę zobaczyła. Swoich masz czwórkę, to o piątym
mo\esz zapomnieć, ale po pieniądze z opieki społecznej na wychowanie sieroty chodzisz
co miesiąc. Starcza ci na \ycie?
Ciocia zrobiła się czerwona jak piwonia. Mało nie wybuchła.
- Ty się nie mieszaj!
- Dziś zadzwonię do ojca Kordiana - przyrzekł Goryl.
- A tego dowcipnisia od petardy i zabrudzonej jaskini to sam panu przyniosę na talerzu.
Potem potoczył groznym wzrokiem po tłumie, wziął łopatę i zaczął pracować.
- Ma pan ciekawych sprzymierzeńców - szepnął mi Piotr. Wszyscy rozeszli się do
swoich obowiązków. Zostałem tylko z Mikim i ciocią.
- Mo\e lepiej, \eby Kordian na razie został u nas? - zaproponował Miki. - Niech pani
mu tylko przyniesie ubranie na zmianę.
Ciocia chętnie by się jeszcze pokłóciła, ale w końcu przystała na propozycję Mikiego.
77
Zszedłem do piwnicy, gdzie dokumentowano wszystkie znaleziska. Kordian miał
bardzo odpowiedzialne zajęcie: przyczepianie karteczek z opisami do ró\nych
metalowych znalezisk, wśród których był nawet ozdobny pistolet pojedynkowy. Powoli
zbli\ała się pora, gdy miał mnie odwiedzić Paweł.
***
Widowisko było wspaniałe. Biliśmy się na pięści, które kaleczyły się o pancerze.
Ka\dy bał się u\yć broni, bo to mogło doprowadzić do groznego rozlewu krwi, a
przeciw małej bijatyce chyba nikt prócz mnie i Kurta nie zamierzał protestować.
Krzy\owcy potrafili się bić i mieli w tym ogromną wprawę. Nic dziwnego, \e dzielnie
wytrzymali pierwsze uderzenie naszych towarzyszy. W porę jednak część naszej
chorągwi zabrała się do rozdzielania bijących się. Dla mnie jednak było za pózno.
Przeciw mnie stanął ogromny brodacz z buzdyganem w ręce. Ja miałem tylko tarczę.
Początkowo blokowałem jego ciosy. Potem on natarł na mnie tarczą i chciał uderzyć
bronią w hełm. Schyliłem się, lecz i tak poczułem mocne uderzenie. Przed oczami
zawirowały mi gwiazdy. Wtedy ostatkiem sił kopnąłem napastnika w kolano. Kawał
blachy zgiął się, a brytyjski wojownik padł jak ścięte drzewo wyjąc z bólu. Koledzy
krzy\owca widząc zdecydowaną postawę polskiej chorągwi, wobec przewagi liczebnej
przeciwnika wycofali się na z góry upatrzone pozycje do swojego obozu, gdzie mieli
pękatą beczułkę ze złocistym napitkiem wyspiarzy.
- Było niezle - Karol poklepał mnie po plecach.
Powoli wracałem do obozu. Witały nas okrzyki uznania dla naszej postawy. Czekał te\
niestety nasz zwierzchnik, czyli Władysław Jagiełło, a właściwie szef jednego z
warszawskich bractw rycerskich. Cała chorągiew stanęła przed nim w dwuszeregu.
Jagiełło odprawił swój poczet i w krótkich \ołnierskich słowach, bogato czerpiąc ze
skarbnicy języka koszarowego powiedział nam, co myśli o burdach i takim traktowaniu
gości z zagranicy.
- Nale\ało im się - przyznał na koniec. - Dostali nauczkę i koniec. śadnych bijatyk,
prowokacji, nawet wrogich spojrzeń. Po bitwie trąbimy wsiadanego i cześć pieśni!
Zrozumiano?
Z siedemdziesięciu gardeł wyrwało się z godnym chórem potwierdzenie słuszności
słów naszego króla.
Le\ąc przed namiotem Karola myślałem ze zgrozą, co będzie, gdy do bitwy stanie
około dwóch tysięcy rycerzy z całej Polski, Białorusi, Włoch, Niemiec, Rosji, Litwy i
Anglii.
Wtedy na horyzoncie pojawił się Olbrzym. Prowadził pod rękę Małgosię w wianku, z
ładnie zdobionym dzbanuszkiem w ręku. Dziennikarz miał za to sakiewkę przy pasie i
niemowlęcą czapkę na głowie. Przypominała ona czapkę pilotkę i zauwa\yłem, \e
rycerze wdziewali takie, nim zało\yli kaptur kolczy czy hełm.
- Słyszałem, \e nawiązałeś przyjacielskie stosunki z hersztem krzy\owców?  zapytał
radośnie. - Szkoda, \e mnie nie było przy tej zabawie.
- Miałeś ciekawsze zajęcie - wymownie wskazałem dziewczynę.
- Pewnie - Olbrzym udawał powa\nego. - Jeszcze jest nieletnia. Za dwa miesiące [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •