[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Alex zacisnął usta i pokręcił głową. - Mam nadzieję, że to ostatnia przygoda,
zanim wsadzę Jamala do samolotu i wyślę do domu.
84
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Pomogę ci go szukać - zaproponowała Gilly bez wahania.
- Chodz, wezmiemy mój samochód i pojezdzimy po okolicy.
Szybko złapała telefon i lornetkę i pobiegła za nim do samochodu. Jechali
w kierunku przystani i oboje uważnie rozglądali się po okolicy.
Podczas drogi nie padło zbyt wiele słów, a Gilly była pewna, że Aleksowi
przychodziły go głowy najgorsze wizje. I nie dziwiła się temu, w niej również
ożyły wspomnienia tamtego wieczoru, gdy Jamal miał wypadek i powróciły
bolesne emocje.
Ciągle obserwowała teren przez lornetkę, z boku słyszała, jak Alex
obdzwaniał kolejnych znajomych Jamala.
Pojechali do miasteczka, zajrzeli do kilku pubów, odwiedzili nawet sklep
z elektroniką, bo słyszeli, że Steve chciał kupić sobie nową konsolę do gier.
Niestety, nikt ich nie widział. Alex zatrzymywał się przed coraz dziwniejszymi
miejscami i wychodził stamtąd z wyrazem twarzy, który nie pozostawiał wiele
złudzeń. Serce bolało ją na widok jego cierpienia, ale nie wiedziała, jak mu
pomóc.
- Objechaliśmy już wszystkie możliwe miejsca... Nic więcej nie
przychodzi mi do głowy...
- Może kręgielnia...? - zaproponowała. - Tam jeszcze nie byliśmy.
- Masz rację, jedzmy!
Zanim się zorientowali, niemal zupełnie się ściemniło. Odwiedzili
wszystkie miejsca, w których spotykali się młodzi ludzie, ale chłopców nikt nie
widział. Oboje byli już zupełnie wyczerpani i bardzo zdenerwowani.
Gilly czuła, jak ogarnia ją coraz większe poczucie bezradności. Martwiła
się o Jamala, ale nie mniej bolesne było patrzenie na męki, jakie przechodził
Alex.
Jechali teraz na południe, w stronę wodospadu. Sami nie wiedzieli już,
gdzie się kierować.
85
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Nie kontaktowali się z nikim od rana - odezwał się Alex
zrezygnowanym głosem. - Jestem pewien, że wpadli w kłopoty, chociaż może
niekoniecznie z własnej winy.
- Jamal nie zrobi nic głupiego - odparła z przekonaniem, może nawet
większym, niż naprawdę czuła.
- Chciałbym w to wierzyć... - mruknął Alex. - Nie zapominaj, dlaczego w
ogóle do nas trafił. Miał poważne kłopoty i szkoła nie wiedziała już, jak sobie z
nim radzić. Robił różne głupstwa, chociaż miał matkę, która bardzo go
kochała... A jednak to nie powstrzymało go przed nimi... - Ostatnie słowa
wypowiedział jakimś szczególnym tonem i to sprawiło, że Gilly spojrzała na
niego uważnie.
- A ty? - spytała ostrożnie. - Dlaczego tak mówisz? Nie miałeś nikogo, kto
by cię kochał? - Milczał przez chwilę. Wiedziała, że nie są to łatwe pytania, ale
skoro już zaczęła, ciągnęła dalej: - Nigdy nie wspominasz o swojej rodzinie...
Widziała, że rysy mu stężały, a w oczach pojawił się jakiś nowy, bolesny
wyraz.
- Nie ma tu wiele do opowiadania - odezwał się martwym głosem. - Nie
wiem, kto był moim ojcem. A matkę ostatni raz widziałem, kiedy miałem sześć
lat.
- Sześć lat... - powtórzyła z niedowierzaniem.
- Tak - potwierdził bez emocji. - Nie mam pojęcia, czy jeszcze żyje i
gdzie mieszka. Często zmieniała adres, podobnie zresztą jak swoich facetów.
Kiedy byłem mały, opieka społeczna ciągle ją upominała, aż w końcu odebrali
mnie matce i umieścili w rodzinie zastępczej. Nie wiem już, w ilu przebywałem,
zanim się usamodzielniłem. To cała historia - zakończył.
Słuchała go i serce krwawiło jej z bólu. Traktowała swoją rodzinę jako
coś oczywistego i chociaż czasami miała ich dość, to jednak wiedziała, jak wiele
wszyscy dla siebie znaczą.
86
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Domyślam się, jak bardzo musiało cię to boleć - wyznała. - Nie
wyobrażam sobie nawet, że mogłabym nie mieć rodziny...
Wzruszył lekko ramionami.
- Przyzwyczaiłem się. Matka nigdy potem nie próbowała mnie odnalezć.
Długo budziłem się z nadzieją, że właśnie dzisiaj po mnie wróci, aż w końcu
zrozumiałem, że nigdy to nie nastąpi. Stałem się drażliwy, agresywny i nie
uznawałem żadnych autorytetów. Wkrótce potem trudno było sobie ze mną
poradzić.
- To chyba zrozumiałe... - odezwała się ostrożnie.
- Miło, że tak mówisz, ale swego czasu nikt nie postawiłby na mnie
złamanego grosza. Miałem problemy z policją za włamania do samochodów i
drobne kradzieże w sklepach. I sam nie wiem, jak bym skończył, gdyby nie to,
że jeden z kuratorów znalazł mi pracę w sklepie z warzywami. Powiedział, że to
moja ostatnia szansa. I dopiero tam nauczyłem się żyć. Pan Wicks, właściciel
warzywniaka, nie prawił mi morałów. Powiedział tylko, że albo wezmę się do
uczciwej roboty, albo skończę w więzieniu. Był samotny, stracił całą rodzinę w
wypadku samochodowym i może dlatego zaryzykował i zgodził się mnie
zatrudnić...
- Biedny człowiek... - wyszeptała.
- W pewnym sensie był podobny do mnie - mówił zamyślony. - Nie miał
nikogo i przez to nie miał nic do stracenia. Zmarł miesiąc przed moją obroną
pracy magisterskiej. Nie mogłem uwierzyć, kiedy się dowiedziałem, że zapisał
mi wszystko w testamencie.
- Zaufał ci i nie rozczarował się - powiedziała ze zrozumieniem. - Tak
samo, jak ty zaufałeś Jamalowi.
Alex zagryzł usta i westchnął ciężko.
- Miałem nadzieję, że będę dla niego kimś takim, jak pan Wicks dla mnie
i w ten sposób spłacę dług. Wiem, że jego matka też mi zaufała. Jeśli coś mu się
stanie...
87
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Nie dokończył, ale wiedziała, co miał na myśli. Zanim zdążyła coś
powiedzieć, zadzwonił telefon Aleksa. Zerknął na wyświetlacz i powiedział
zdenerwowany:
- To szeryf!
Gilly wstrzymała oddech i z napięciem słuchała rozmowy.
- Policja zatrzymała Jamala i Steve'a - odezwał się, odkładając telefon. -
Włamali się do samochodu przy motelu niedaleko stąd.
- %7łyją - odetchnęła z ulgą. - To najważniejsze.
- Wpakowali się w niezłe kłopoty - mruknął Alex. Gilly pokręciła głową z
niedowierzaniem.
- To niemożliwe. Nie wierzę, żeby Jamal zrobił coś takiego, za bardzo cię
kocha. Musi być jakieś wytłumaczenie...
- Kocha? - powtórzył cynicznie. - Nie oszukuj się, Gilly. Jamal w każdym
dorosłym widzi wroga. Pewnie chciał zaimponować Steve'owi i zamierzał
ukraść radio albo coś innego.
- Nie za szybko go osądzasz? - próbowała go zastopować.
- Nie bądz naiwna, Gilly - mówił smutno. - Zachowujesz się jak
zaślepiona matka, która zawsze próbuje wytłumaczyć każde głupstwo, jakie
zrobi jej dziecko.
- A ty się zachowujesz jak ojciec, zbyt przejęty i zdenerwowany, żeby
jasno myśleć - odparowała. - Poczekaj trochę z wydawaniem takich osądów!
Wierzę w Jamala. Był w ciebie wpatrzony jak w obraz i nie zaryzykowałby
wszystkiego tylko dla wygłupu.
- Chciałbym, żebyś miała rację - odezwał się z powątpiewaniem, ale
odniosła wrażenie, że jego napięcie jakby trochę osłabło.
Po kilku minutach dojechali do motelu. Już z daleka dostrzegli
połyskujące koguty na autach policyjnych i kilku funkcjonariuszy.
Wyskoczyli z samochodu i szybko podeszli do szeryfa.
- Jestem jego opiekunem - przedstawił się Alex. - Co się stało?
88
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Jeden z gości motelu zauważył nastolatków kręcących się obok tego
samochodu - szeryf wskazał białą terenówkę z niewielką łodzią na przyczepie. -
Zadzwonił do nas i przyjechaliśmy akurat w chwili, kiedy się włamywali.
Właścicielka samochodu składa teraz wyjaśnienia w radiowozie, ale już
uprzedziła, że zamierza wnieść oskarżenie przeciwko chłopcom.
- A co oni mówią? - spytała Gilly.
- Ten wysoki w koszulce Lakersów powiedział, że będzie milczał, dopóki
nie dostanie adwokata - przyznał policjant z uśmieszkiem. - Widać, że zna swoje
prawa...
Gilly zerknęła na Aleksa. Niewątpliwie Jamal był już kilka razy w takich
sytuacjach i wiedział, jak należy się zachować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •