[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mnie oglądał, dotykał... Chcę dotykać ciebie. - Sięg-
nęła do suwaka jego spodni.
- O Bo\e - mruknął. Uło\ywszy Corinne na łó\ku,
zaczął mocować się ze spodniami, nie spuszczając
wzroku z jej twarzy. Gdy ju\ był całkiem nagi, poło\ył
się szybko obok niej. - Nie chcę cię przestraszyć.
- Nie boję się - odpowiedziała, zdając sobie spra-
wę, \e to prawda. Po\ądanie zagłuszyło wszelkie
obawy. Po\Ä…danie, podziw i zachwyt. Nigdy nie wi-
działa takiego piękna zaklętego w męskim ciele. Wspa-
rła się na łokciu. Teraz ona przyglądała się Coreyowi
bez słowa.
On jednak nie wytrzymał tej lustracji z tak stoickim
spokojem jak Corinne.
- Mam zamiar znowu cię pocałować - powiedział,
pamiętając o obietnicy danej Corinne. -1 będę cię
dotykał, tym razem nie tylko rękami, lecz całym
ciałem. - Przytulił się do niej, ocierając, rozpalając
w niej i w sobie coraz większą namiętność. Jego ręce
wędrowały po całym jej ciele, znajdując najwra\liwsze
punkty.
Corinne próbowała nie przegapić niczego, ale wra-
\eń było zbyt du\o. Gdy Corey dotknął wreszcie
miejsca, które najbardziej domagało się zaspokojenia,
wyprę\yła się, napierając na palce, które otwierały ją,
penetrowały jej ciepłe, wilgotne wnętrze.
166 » PRZECIWIECSTWA SI PRZYCIGAJ...
Prysnęły resztki opanowania, oboje pragnęli ju\
tylko stać się jednością. Corey nasunął się na nią i
splótł palce z jej palcami.
- Spójrz na mnie - szepnął i zaczekał, dopóki nie
otworzyła oczu. Znalazł w nich odbicie tego samego
\aru, który trawił jego. - Teraz będziemy się kochać.
Muszę znalezć się w tobie. Mo\e cię najpierw zaboleć,
ale postaram się zrobić to szybko. Dobrze?
Kocham cię. Nie wypowiedziała tych słów na głos,
Corey odczytał je z ruchu jej warg. Powtarzając je,
zagłębił się w niej jednym silnym ruchem.
Oboje krzyknęli głośno, ale ból był niczym w poró-
wnaniu z radością zjednoczenia. Poruszał się w niej
delikatnie, powoli, a gdy westchnęła, uniósł jej kolana
i wsunął się w nią głębiej.
Słowa nie były im więcej potrzebne. Porwał ich wir
przejmujących doznań i uczuć. Namiętność była miło-
ścią, a miłość to Corey. Instynkt stanowił pierwotną
siłę, która połączyła te trzy elementy w jedną całość.
Płomień strzelał coraz jaśniej, a\ wreszcie rozsypał
się milionem kolorowych fajerwerków.
Pózniej Corey przekręcił się na bok, zamykając Cori
w bezpiecznej przystaai swych ramion. WciÄ…\ dr\Ä…cÄ…
ręką odgarnął jej wilgotne włosy z czoła.
- Zostałem zaczarowany - powiedział cicho,
uśmiechając się do niej, gdy otworzyła oczy.
- To dobrze czy zle?
- I dobrze, i zle. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej na
widok marsa na twarzy Corinne. PrzesunÄ…Å‚ palcem po
zmarszczkach, ale wygładziły je dopiero słowa. - Do-
brze, bo nigdy nie byłem taki... wzruszony. yle, po-
niewa\ załatwiłaś mnie na szaro. Tylko ty będziesz
umiała mnie zaspokoić.
- Mam nadziejÄ™.
Jestem pewien.
Uśmiech czaił się w kącikach jej ust.
- Gdy sobie pomyślę, co straciliśmy... Mogliśmy
kochać się w altance albo na łodzi...
- Nie, to nie byłoby to samo. Wtedy nie wiedziałaś
jeszcze, \e mnie kochasz. To jest powód, dla którego
było nam dziś tak cudownie.
Wcią\ się uśmiechając, Corinne zamknęła oczy,
odetchnęła głęboko i przytuliła się ciasno do Coreya.
- Bardzo cię kocham - powiedziała, nie zastana
wiając się nad przyszłością. Terazniejszość była zbyt
piękna, by zatruwać ją obawami.
Corey był szczęśliwy. Tylko jedna rzecz mogła
uczynić to szczęście wręcz doskonałym - gdyby Co-
rinne zgodziła się wyjść za niego. Nie chciał jednak w
tej chwiJi wspominać o mał\eństwie. W głębi duszy
czuł, \e Cori potrzebuje jeszcze trochę czasu. Przygar-
nął ją bli\ej, pocierając brodą o czubek jej głowy.
- Podobają mi się twoje włosy. Nie ukrywasz się za
lokami.
- Nic z tego. Moje włosy są proste jak druty.
- Podobają mi się właśnie takie. Aadnie pachną.
Ten cytrynowy zapach mnie podnieca.
- I co jeszcze?
- Drobne kobietki o szczupłych nogach, pełnych pier-
siach i zgrabnych tyłeczkach. Odwróć się. Chcę zobaczyć.
- Nie mogę się ruszyć.
- Wobec tego sam sprawdzę. - Przesunął dłonią po
jej pośladkach.
Zadr\ała. Nawet w najśmielszych marzeniach nie
wyobra\ała sobie, \e ma a\ tyle stref erogennych. Czy
sprawiał to dotyk dłoni Coreya? A mo\e zapach jego
ciała? Czy te\ silne ramiona, dające poczucie bez-
pieczeństwa?
168 f& PRZECIWIECSTWA SI PRZYCIGAJ...
- Corey?
Odchrząknął, ale to nie pomogło, jego głos wcią\
jeszcze brzmiał chrapliwie.
- Tak, to te krągłe pośladki. To one tak mnie rajcują.
- Mnie równie\.
- Moje nie są takie okrągłe.
- Nie? - Otaksowała je spojrzeniem. -Masz rację,
ale i tak mnie podniecajÄ….
Ich wargi spotkały się w czułym pocałunku.
- Powinniśmy chyba wstać - powiedział cicho.
- Nieeee. Jeszcze nie.
- Jeśli tu zostaniemy, historia się powtórzy.
- Dobrze.
- Nie. Będzie cię bolało. '
- Nic mnie nie boli.
- Myślę, \e pan doktor zaordynowałby ciepłą,
przyjemną kąpiel - rzekł, siadając na łó\ku.
Próbowała pociągnąć go z powrotem, ale jego ciało
było nieustępliwe niczym skała.
- Nie chcę się teraz kąpać.
- WezmÄ™ kÄ…piel z tobÄ….
Ten pomysł wyraznie przypadł do gustu Corinne.
- NaprawdÄ™.
Wziął ją na ręce i zaniósł do łazienki.
- Myślałaś, \e pozwolę ci odejść tak szybko? Wez-
miemy kąpiel, ubierzemy się i pójdziemy pohulać.
- A potem będziemy się kochać?
- Jeśli zechcesz.
- ChcÄ™ teraz.
- Corinne - powiedział, stawiając ją na posadzce
obok ogromnej wanny - wiem, co będzie dla ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •