[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pokazać, że jej przykro...
Han westchnął.
- Wiem, kochanie. I chyba tak naprawdę wcale nie jestem na nią zły. Po prostu... martwię
się o nią.
- Przez Jaga?
- On nie... - Han urwał, kiedy dotarło do niego, że nie jest szczery z Allaną, bo nie chce się
przyznać do pewnych rzeczy sam przed sobą. - Możliwe - westchnął. - Chyba bardziej dlatego, że
nie wie, w co się pakuje.
- A jeśli będziesz na nią zły, to coś zmieni?
- Pewnie nie - przyznał Han.
Allana zmarszczyła czoło; hełm zsunął jej się tak nisko, że prawie zakrył oczy.
- W takim razie czemu to robisz, dziadku?
Teraz to Han zmarszczył brwi.
- Jesteś bardzo podobna do swojej babci, wiesz?
Allana uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Serio?
Han opuścił z rezygnacją głowę.
- Tak, serio - westchnął. - No dobrze, czy jeśli obiecam, że przestanę się na nią gniewać,
podniesiemy to pudło w kosmos? Twoja babcia na nas czeka, a wiesz, że na Shedu Maad ma kawał
parszywej drogi.
- Szczególnie z tymi wszystkimi wariatami na pokładzie. - Allana skrzywiła się i dodała
prędko: - Ale nie mów Barvowi, że tak powiedziałam, dobra?
- Będę milczał jak grób - obiecał jej Han i Allana z ulgą kiwnęła główką.
- To dobrze. - Podniosła z kolan datapad. - Gotowa do sprawdzenia listy.
- Wreszcie - mruknął Han i przeniósł znów wzrok na panel kontrolny, po czym zaczął
czytać: - Generatory repulsorowe?
- Gotowe.
- Silniki jonowe?
- Gotowe.
- Komputer nawigacyjny?
- Gotowy.
...I tak dalej, dopóki lista się nie skończyła i Han nie był pewien, że statek jest gotowy do
startu. Mimo to nie przerwał monotonnej wyliczanki, bo chciał, żeby Allana nauczyła się czegoś
ważnego.
- Barabelowie w wieżyczkach działek? - spytał.
Allana zerknęła na ekran datapada i z konsternacją zmarszczyła nosek.
- Dziadku, ale przecież tego nie ma na liście! - zaprotestowała.
- Nie? - Han podniósł wysoko brwi, udając zdziwienie. - Jesteś pewna?
Dziewczynka pokręciła głową i podniosła na niego wzrok. Na widok jego miny dotarło do
niej, że dziadek ją podpuszcza.
- Tak, jestem pewna.
Han uśmiechnął się do wnuczki.
- Ale ich tam potrzebujemy, prawda?
Mała pokiwała główką, zastanawiała się nad czymś przez chwilę, aż wreszcie sięgnęła do
przycisku aktywującego interkom na poręczy jej siedzenia.
- Dordi? Zal? Jesteście w wieżyczkach?
Potwierdzenie nadeszło tak szybko, że transmisje się na siebie nałożyły.
- Dordi na grzbiecie...
- ...i Zal na brzuchu. - Ich komunikaty zakończyła salwa histerycznego syczenia; Allana
przyjrzała się podejrzliwie głośnikowi.
- Czy powiedziałam coś zabawnego?
- Nie - zapewnił ją Han. - To po prostu Barabelki.
Podczas wojny z Yuuzhan Vongami Dordi i Zal latały w eskadry Dzikich Rycerzy pod
wodzą Saby Sebatyne. Teraz, kiedy były już dorosłe, podobno przymierzały się do stworzenia
rodziny z synem Saby, Tesarem.
Han pomyślał o Zwiątyni opanowanej przez hordy wiecznie głodnych, małych Barabeląt,
uśmiechnął się i dodał:
- Nikt tak naprawdę nie rozumie Barabelów.
W oczach Allany zalśniło zrozumienie.
- To znaczy że to tak samo jak po tym, kiedy ocaliliśmy Kessel i razem z Landem
usiedliście nad tymi Gi...
- Hm, tak, coś w tym stylu - przerwał jej Han, nie mając ochoty się dowiedzieć, ile z tamtej
rozmowy mała podsłuchała. - A co z Wilyemem?
- Allana znów wcisnęła przycisk interkomu. - Wilyemie, czy...
- Tak - odparł chrapliwie Barabel, zanim zdążyła dokończyć. - Wilyem na ogonie.
Z głośników rozbrzmiała nowa fala syczącego śmiechu.
Tym razem Allana pokręciła krótko głową i spytała:
- Dziadku, jesteś pewien, że naprawdę ich potrzebujemy?
Han udał rozczarowanie.
- Jaka jest pierwsza rzecz, którą robisz podczas misji?
Allana uśmiechnęła się, wyraznie pewna siebie.
- Odnalezienie boi kierunkowych!
- To pózniej - poprawił ją Han, kręcąc głową. - To pierwsza zasada misji ratunkowych. -
Postukał palcem w panel kontrolny. - Mówię o tym, co się robi, zanim wsiądziesz na statek...
- A-ha! - wykrzyknęła Allana. - Upewnić się, że masz na pokładzie właściwą załogę do
wypełnienia danej misji!
- A jaka misja nas czeka?
- Wariacka! - Oczy dziewczynki zalśniły dumą. - I to dlatego zabraliśmy ze sobą
Barabelów? - zgadła.
- Otóż to - potwierdził Han. - A kiedy potrzebujesz wariata...
- ...szukasz Barabela - dokończyła Allana. - Już łapię.
- Szybko się uczysz, dzieciaku - pochwalił wnuczkę Han. Chociaż mówił szczerze, jego
dumę zabarwiła nuta smutku. Ta umiejętność bardzo jej się przyda, bo tego samego los wymagał od
jego dzieci... a od niej może nawet więcej. Odwrócił się do iluminatora, żeby Allana nie widziała
bólu w jego oczach i sprawdził wskazania instrumentów pokładowych. Szybko jednak rozchmurzył
się i powiedział: - No dobrze. Może lepiej sprawdzmy czy twoja babcia i Saba wiedzą, że jesteśmy
gotowi.
- Już się robi! - Allana odruchowo sięgnęła do mikrofonu hełmu, ale szybko cofnęła rękę -
jeszcze zanim Han przypomniał sobie, że obowiązuje ich cisza w eterze. Dziewczynka przymknęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]