[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odsunęła od Caro, dostrzegła swoją drugą córkę. Twarz Ruby była blada, usta zaciśnięte w cienką kreskę.
Jedynie oczy zdradzały emocje, lśniąc od niewylanych łez.
Ruby wstała.
- Trzeba się napić.
Zakłopotana Caroline wytarta oczy i zmarszczyła brwi.
- Ja nie piję.
109
- Od kiedy? Na balu po trzeciej klasie liceum...
- Garść właśnie takich uroczych wspomnień utrzymuje mnie w trzezwości. Na studiach Jere nazywał mnie
 Słabka , od  słabej głowy . Po dwóch głębszych zaczynam uważać, że nie ma lepszej zabawy niż striptiz i
bieganie na golasa.
- Słabka? Słabka?! Rewelacja! Mam dwadzieścia siedem lat, a ostatni raz upiłam się z własną siostrą, kiedy
byłam nieletnia. Dzisiaj to się zmieni.
Nora zachichotała.
- Kiedy ostatnio wypiłam, wjechałam w drzewo.
- Nic się nie martw, nie pozwolę ci prowadzić - przyrzekła Ruby. Teraz zaśmiała się Caroline.
- Zgoda. Jeden drink. Jeden.
Ruby odtańczyła cza-czę w stronę kuchni, na koniec zadarła głowę z okrzykiem:  Margarita! Zanim Nora
zdążyła wymyślić, jak znów nawiązać rozmowę z Caro, młodsza córka wróciła do pokoju, niosąc szklanki,
czy raczej istne rogi obfitości.
Nora wzięła swojego drinka, po czym roześmiała się w głos, gdy Ruby podeszła do adapteru i nastawiła
płytę.
Rozkołyszemy was - ryknęły stare głośniki. Zadrżały szyby w oknach, bibeloty zaczęły spazmatycznie
podrygiwać po gzymsie kominka.
Ruby radośnie pociągnęła łyk, otarła usta wierzchem dłoni, odstawiła szklankę na stolik. Wyciągnęła rękę
do siostry.
- Chodz, Miss Ameryki, zatańcz z największą pomyłką Hollywood.
Caroline zmarszczyła czoło.
- To nieprawda.
- Zatańcz ze mną.
Potrząsając głową, Caro ujęła dłoń siostry i dała się porwać do tańca.
Nora sączyła koktajl i jak zahipnotyzowana przyglądała się córkom. Stojąc obok siebie, mokre od potu,
sprawiały wrażenie tak szczęśliwych i beztroskich, że serce się ściskało. Oto jej dziewczynki już dorosłe,
takie kobiety, jakimi mogłyby się stać, gdyby matka ich nie opuściła.
Dziewczęta śmiały się, piły, tańczyły, trzymając się za ręce i trącając biodrami, aż Caroline wykrztusiła
zasapana:
- Dosyć, Ruby. Kręci mi się w głowie.
- Ha! Jeszcze nie dość ci się kręci, i z tym cały kłopot. - To mówiąc, podała siostrze margaritę. - Do dna!
Caro odgarnęła z twarzy wilgotne włosy. Przez chwilę się zdawało, że odmówi.
- A co tam! - Wypiła duszkiem i oddała pustą szklankę. - O dolewkę proszę.
- Juhu! - Ruby popędziła do kuchni, włączyła mikser.
Na adapterze następna płyta wylądowała na miejscu poprzedniej. Ramię ze zgrzytem wróciło na początek i
opadło.
To był stary album Eurythmics. Z głośników doleciało: Z tego są słodkie sny...
Caroline zachwiała się na nogach, wyciągnęła rękę.
- Zatańcz ze mną, mamo. Mamo. Od lat jej tak nie nazywała.
- Jeśli cię przydepnę, to ci połamię wszystkie kości. Caro parsknęła śmiechem.
- Bez obaw, jestem znieczulona. - Ostatnie słowo dobiegło srodze okaleczone, ku uciesze Caroline. -
Zalana - poprawiła się surowo. - Za-la-na.
Nora podniosła kulę z podłogi i przykuśtykała do córki. Objęła cienką (zbyt cienką, zastraszająco cienką)
talię Caroline, drugą ręką wsparła się na kuli.
Caro położyła jej dłonie na ramionach. Z wolna zaczęły się kołysać na boki.
- To ostatnia piosenka z balu maturalnego. Grali ją na moim ślubie, pamiętasz?
Nora przytaknęła. Zamierzała powiedzieć coś zdawkowego, jednak zauważyła, w jaki sposób Caroline na
nią patrzy.
- Chcesz o tym porozmawiać? - spytała łagodnie, mocniej ściskając córkę w pasie.
- O czym?
Nora nie mogła się powstrzymać. Przestała tańczyć, jej ręka opadła, a potem dotknęła policzka Caro.
- O twoim małżeństwie.
Piękna twarz Caroline nagle się zmarszczyła, z drżących ust wyrwało się ciężkie westchnienie.
- Och, mamo... Nie wiedziałabym, od czego zacząć.
- Może...
Do pokoju wbiegła Ruby.
- Margaritas dla seńoras - podśpiewywała. Na widok Nory i Caro stanęła jak wryta. - O Jezu, zostawiam
110
was na dwie minuty, a tu znów fontanny tez!
Nora zerknęła na nią błagalnie.
- Ruby, proszę cię.
Córka spochmurniała.
- Caro? Co się dzieje?
Caroline cofnęła się chwiejnie. Popatrzyła na siostrę, pózniej znów na matkę. Płakała bezgłośnie,
rozdzierająco. Tak płacze kobieta w mroku nocy, gdy mąż leży obok, a dzieci śpią w swoim pokoju.
- Miałam wam nie mówić - wyjąkała załamującym się głosem. Ruby już szła do niej z wyciągniętą ręką.
- Nie dotykaj mnie! - Słysząc swój ton, piskliwy i pełen desperacji, Caroline zaśmiała się przez łzy. - Jeśli
mnie dotkniesz, to się kompletnie rozsypię, a mam już wszystkiego powyżej uszu.
Pomału osunęła się na podłogę. Ruby usiadła obok, w ślad za nią poszła Nora, niezdarnie lądując na
odrzuconej kuli.
Caro pociągnęła długi łyk margarity. Oczy miała suche, lecz wyglądała jeszcze żałośniej. Z oczu
zawiedzionej kobiety wyzierała mała dziewczynka, zdziwiona, skąd się bierze tyle cierpienia.
- Zpisz normalnie? - zapytała Nora. Caroline drgnęła.
- Nie.
- Jesz?
- Nie.
- Bierzesz jakieś leki?
- Nie.
Nora skinęła głową.
- No, chociaż tyle dobrego. - Wzięła córkę za rękę. - Rozmawialiście o tym z Jere em?
Caroline pokręciła głową przecząco.
- Nie mogę mu powiedzieć. Wiecznie się rozmijamy. Zazwyczaj czuję się jak samotna matka. I [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •