[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niegodna człowieka szlachetnego, lecz jakŜe słodka. Leo sprawił jej tyle bólu, Ŝe naleŜy mu
się rewanŜ. Przetańczy całą noc z Harleyem! Zresztą ten chłopak ma klasę.
Leo Hart nigdy nie zapomni tej nocy!
ROZDZIAŁ TRZECI
Od kilku lat miasteczko Jacobsville bawiło się na corocznym Balu Ranczera, który juŜ
tradycyjnie odbywał się w ostatnią sobotę przed Świętem Dziękczynienia. Na imprezę
schodzili się niemal wszyscy mieszkańcy. Wystrojone odświętnie kobiety wspierały się na
ramionach swych przystojnych, eleganckich partnerów. Z roku na rok przybywało gości,
dlatego władze miejskie musiały w końcu wynająć miejscowe Centrum Sportu i Rekreacji na
tę wyjątkową okazję. Oczywiście sprowadzono kapelę, a w osobnej sali przygotowano
pięknie udekorowany, ekskluzywny bufet. Stoły uginały się od smakowitych przekąsek, a
alkohol lał się w takich ilościach, Ŝe mógłby unieszkodliwić niejeden pułk wojska.
Pięciu braci Hartów zjawiło się na balu takŜe w tym roku. Czterej z nich ze swoimi
Ŝonami: Simon z Tirą, Cag z Tess, Corrigan z Dorie i Rey z Meredith, oraz oczywiście Leo w
towarzystwie Marilee.
Minęło zaledwie pół godziny, a Leo zdąŜył juŜ wychylić dwie szklaneczki whisky.
PoniewaŜ znany był z tego, Ŝe zazwyczaj stronił od mocnego alkoholu i ograniczał się do
wypicia co najwyŜej dwóch piw, jego bracia zaczęli przyglądać się mu z rosnącym
zaciekawieniem. Ale Leo niczego nie zauwaŜał. Był w tak podłym nastroju, Ŝe nawet kac
wydawał mu się czymś mniej dotkliwym niŜ okrutna, bolesna trzeźwość.
Obok niego stała Marilee i rozglądała się wkoło lękliwie.
- Wypatrujesz kogoś? - spytał w końcu cierpko Leo.
- Nie. Tak. Szczerze mówiąc, rozglądam się za Janie. Miało jej nie być, ale twoja
bratowa, Tess, mówiła mi, Ŝe Janie wybiera się jednak na bal. - Marilee wyglądała na bardzo
zaniepokojoną. - Ponoć z Harleyem Fowlerem.
- Z Harleyem? - NajeŜył się Leo.
Harley Fowler był młodym człowiekiem, bardzo szanowanym w miasteczku po tym,
jak wsparł oddział policji w brawurowej akcji przeciwko mafii narkotykowej. Harley był teŜ
przystojny, choć oczywiście jego rodzina nie naleŜała do tej samej klasy co stary klan
Brewsterów. Fred, a tym bardziej snobistyczna ciotka Lydia, z pewnością niechętnie
patrzyliby na taki mezalians. CóŜ to za spekulacje? Skąd mi to w ogóle przychodzi do głowy?
Jaki mezalians? Jakie małŜeństwo? - zŜymał się w duchu Leo.
- Harley to świetny facet - bąknęła Marilee. - Podobno jest teraz zarządcą u Cyda
Parkera i zbiera pieniądze na kupno własnego rancza.
Marilee przemilczała fakt, Ŝe Harley wiele miesięcy temu kilkakrotnie próbował się z
nią umówić, ale ona bez ogródek dała mu do zrozumienia, Ŝe nie dorasta jej do pięt. Uraziła
tym jego dumę i stała się jego wrogiem numer jeden.
Zresztą teraz Ŝałowała, Ŝe wówczas nie dała mu szansy. Harley był nie tylko
przystojny, ale okazał się odwaŜny i męski, i w dodatku zamoŜny. Co prawda Leo wciąŜ go
przewyŜszał, ale cała ta afera z Janie popsuła Marilee humor i odebrała radość ewentualnego
zwycięstwa. Jeśli Janie zjawi się teraz i zobaczy ich razem, z pewnością wszystko się wyda. I
co wtedy?
- Co się stało? - spytał Leo, widząc jej coraz bardziej skwaszoną minę.
- Janie nigdy mi nie wybaczy, jeśli zobaczy nas razem. - nieoczekiwanie wyznała
Marilee szczerze.
- Nie jestem niczyją własnością - przerwał jej Leo. - A Janie przyda się nauczka.
Marilee nie zdąŜyła odpowiedzieć, bo właśnie w tym momencie na salę wkroczyła
Janie wsparta na ramieniu Harleya, prezentującego się dziś wyjątkowo elegancko w czarnym
smokingu i śnieŜnobiałej koszuli z muszką. Janie zdjęła czarny, aksamitny płaszczyk i podała
Harleyowi, by zaniósł go do szatni. Miała na sobie przepiękną kremową suknię spływającą
miękko do kostek. Jej odkryte ramiona i dekolt przyciągały spojrzenia męŜczyzn nieska-
zitelną barwą i gładkością. Rozpuszczone włosy niby migocąca kurtyna spływały złotą falą po
plecach dziewczyny, a dyskretny makijaŜ delikatnie podkreślał naturalne, subtelne piękno jej
twarzy. Janie wyglądała wspaniale. Gdy Harley wrócił z szatni, oboje podeszli do państwa
Ballengerów, aby się przywitać.
Leo zapomniał juŜ, jak piękna jest Janie, kiedy podkreśli swoją urodę. Ostatnio
widywał ją wyłącznie utytłaną w błocie albo w mące. Jednak dziś wyglądała nieziemsko. Leo
głośno przełknął ślinę. Nagle stanęła mu przed oczami scena w kuchni, kiedy trzymał Janie w
ramionach, a ona z taką niewinnością i zapałem oddawała jego pocałunki. Jednocześnie
wydało mu się niestosowne, Ŝe Janie tak otwarcie wspiera się na ramieniu Harleya. Jakby był
świadkiem czegoś intymnego między nimi, co, nie wiedzieć czemu, bardzo go draŜniło.
Leo pociągnął kilka kolejnych łyków whisky, chwycił Marilee za łokieć i ruszył z nią
w stronę Janie i Harleya, wyraźnie rozeźlony.
- Nie zmierzam się ukrywać! - syknął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •